środa, 29 lipca 2009

Fotoreportaż kryminalny

Oto ofiara z wyrażnymi śladami ran tłuczonych i naruszoną powłoką cielesną

Mocno krwawiła ... Widać narzędzie zbrodni.


Jeszcze zbliżenie ...





Gdzie sprawca???!!! Ślady prowadzą do ...




Mamy Cię! Próba zatarcia śladów?





No dobra. Wpadłem.





wtorek, 28 lipca 2009

I jeszcze jeden i jeszcze raz...

ooo... to był aktywny dzień! nic dziwnego - jeśli wstaje się o 5:30, ma się czas na wszystko!

to po kolei.
skąd taki tytuł posta? okazało się, że jeszcze nie skończyliśmy świętować roku! nie było już imprezy, ale przyleciał prezent! i to jaki! piękny! zielony... ubolewałam, że nie mogę zrobić Kubie z nim zdjęcia, ale pilnowanie Kuby z prezentem i robienie zdjęcia to za dużo.

po przedpołudniowej drzemce Kuba jak zwykle dostał kaszę. po raz kolejny odmówił spożywania jej przy pomocy ręki mamy i zażądał samodzielnego jedzenia. cóż było robić???
jaki ładny i grzeczny chłopczyk, prawda?
ale niech tylko coś pójdzie nie po jego myśli!
dajmy jednak spokój minom. Kubuś jadł, jak potrafił:
potem prosto do wanny. w ubraniu.

po przebraniu udaliśmy się na ulicę, do chłopaków. oto króciutka fotorelacja:
na powyższych zdjęciach Kuba akurat bawi się w przewidywalny sposób, ale przez większą część czasu CHODZIŁ swoimi ścieżkami, co przyprawiało mnie o intensywny ból pleców, więc musiałam przerwać te zabawy wyjściem do sklepu po wyimaginowane zakupy...

kiedy wróciliśmy, Kuba zjadł obiad i - o dziwo - sam zasnął. w tym czasie udało mi się zrobić parę rzeczy i... uwaga! przeczytać 8 stron książki! i ciut ciut zdrzemnąć! rozpusta!
z tej radości postanowiłam zrobić też coś miłego dla Kuby i jak tylko się obudził, zapakowałam go do basenu. z basenu zdjęć nie mam, bo spuszczanie Kuby z oka w wodzie uważam za wysoce ryzykowne. zresztą nawet jak na niego cały czas patrzyłam, to się biedak poślizgnął (wysmarowany przecież od stóp do głów kremem z filtrem) i bardzo przestraszył.
kontynuowaliśmy więc golasowatość w domu. i stąd już jakieś zdjęcia są!
Kuba obsikał tylko podłogę (panele) i sofę (skóropodobna), co mu się bardzo chwali!

a potem były kolejne posiłki (też samodzielne), burza, spacer po burzy, kąpiel (obsikał mnie, zanim wszedł do wanny!) i wieczorne szaleństwa. te właściwe zaczęły się, kiedy wrócił Tata - stęskniony Kuba dostał nagłego przypływu energii.
ale poniższe zdjęcia pochodzą z szaleństw z mamą - to jest właśnie jeden z wariantów zabawy w udawanie okropnej złości (mama) za wyrzucenie czegoś z łóżeczka (Kuba)
U-WIEL-BIAM! te miny, te śmiechy...
no i już na zupełny koniec dnia Tata zrobił Kubie zdjęcia z porannym urodzinowym prezentem!
świetny, prawda??dziękujemy państwu Franssenom!!

a co do aktywnych dni: jutro poproszę o spokojniejszy...

poniedziałek, 27 lipca 2009

Wspomnień czar...

zaczął się normalny, spokojny tydzień bez imprez. troszeczkę smutno, troszeczkę żal...
ale można powspominać!
a dziś mój duży już synek udał się na ulicę pobawić się z chłopakami! bardzo żałuję, że nie mam zdjęć z tego wydarzenia, bo było co podziwiać! przekrój wieku młodzieńców od roku do 10 lat, a Kubuś w środku zainteresowania! i tylko przesiadki ze swojego samochodziku do quada, z quada na traktor... i zabawa w stację benzynową, w której Kubuś aktywnie uczestniczył. naprawdę miło było popatrzeć! zarówno na zabawę, jak i na Kubusia zafascynowaną buźkę!

niedziela, 26 lipca 2009

To już jest koniec!

smutno się zrobiło dziś wieczorem, kiedy dotarło do mnie, że to już koniec maratonu urodzinowego Kubusia. teraz zacznie się zwykła proza życia dziecka (no bo już nie niemowlaka!).
na szczęście dziś jeszcze świętowaliśmy i to we wspaniałym gronie rodziny Gałązków (nie robię linka, bo chyba już wszyscy znają...)tu wszyscy patrzą na (He)Lenę, która uciekła z kadruza to tu w kadrze zdecydowanie się znajduje i zbliżenie pokazuje jej wspaniałe chwytne stopyjestem nimi zafascynowana!a to dowód na to, że mamy potrafią wiele dla swoich dziecii tylko chłopcy normalnie - zajęli się zwykłymi chłopięcymi zabawamibyło baaardzo miło.
i smakowicie.

sobota, 25 lipca 2009

Drugie urodziny

bez obaw! to nie Kubusiowe! przecież bym Was uprzedziła! to zaprzyjaźniona Olga obchodził dziś pierwsze urodziny! z tej okazji odbyła się bardzo miła impreza pod chmurką, na Kępie Potockiej. wrażeń nie brakowało!
tu jubilatka nie może się zdecydować, czy jeść, czy spać
tu się już zdecydowałatymczasem Kubuś chłonął wrażenia całym sobą
następne dwa zdjęcia powinny chyba być zatytułowane "kobiety górą"...

ale znalazła się też kobieta, która unosiła Kubusia na wyższy poziom - jego nowa miłość: piękna Monica
był tą znajomością naprawdę zachwycony!
Kubuś bawił się tak doskonale, że o mały włos, a mama przegapiłaby porę drzemki i zostalibyśmy tam aż do nocy! jednak udało się i Kubuś zasnął w samochodzie w 5 minut. to był dobry dzień.

piątek, 24 lipca 2009

Pierwsze urodziny

mój maleńki Kubuńcio urodził się rok temu. niedawno? cała wieczność? na pewno wniósł do mojego życia tyle bogactwa, że nie mogłam się tego spodziewać! nadal patrzę sobie na niego i fascynuje mnie to, że on JEST. to mi nie przeszło.
maleńki? ja wciąż nie mogę się nadziwić, że on taki gotowy wyszedł z brzucha. że nie musiał wskoczyć do brzuchowego inkubatora i tam się dorozwinąć. że można go było dotykać, kąpać, ubierać... żadnej fazy przejściowej, tylko ot tak fik! i już się pojawił. cały taki gotowy, tylko pomniejszony.


urodziny spędziliśmy w trójkę głównie w edukado i trochę w red onion. zapewniło to Kubusiowi wystarczający poziom rozrywki.
domki - wiadomo - są najlepsze! tu akurat w postaci statku, ale grunt, że ma drzwi i można wchodzić i wychodzić.
to też była świetna zabawka - można przy niej stać dłuuugo i ciągle jest coś nowego
o, miś! a misiowi - to oczywiste - daje się buzi!
(a tu akurat miś rzucił się na Kubusia. chyba też chciał mu dać buzi...)
a to już seria pojazdy.
ten akurat to nie wiem, co. albo tandem albo pociąg :-)
to był dobry dzień. Kubusiowi chyba się podobało.
zrobił kolejne kroki, tak żeby Tata mógł zobaczyć, a wieczorem... o, wieczorem to się rozbrykał na całego w kwestii chodzenia! bardzo mnie to wzruszyło, że właśnie w dzień urodzin postanowił tak się rozbrykać. wzruszenie wzruszenie, ale śmiechu było co niemiara, zwł. jak Kubuś sam sobie bił brawo. nie wiem, skad on to umie, nikt go nie uczył, a bije jak zawodowy klakier. i śmieje się przy tym wszystkimi zębami.
wkrótce jakiś film z chodzenia, na razie trudno go uchwycić, bo jestem za bardzo rozemocjonowana :-)

a na deser coś sentymentalnego:




tylko zyskał na urodzie, prawda?