poniedziałek, 29 listopada 2010

Zima (dla m)

...na całego! w tym roku Kuba cieszy się śniegiem jak mały szczeniak. nie lubi co prawda, jak mu sypie w twarz (a kto lubi??), ale poza tym bawi się świetnie!
w swoim profesjonalnym stroju wzbudza nieukrywane zainteresowanie dziewcząt...
 
 ale dziewczęta bywają podstępne... podczas gdy Kuba zajął się patykiem...
 Marta wskoczyła na bobslej!
 Kuba się tylko tym rozbawił
 ale z braku pojazdu musiał zadowolić się przemieszczaniem wpław
 
w końcu odzyskał swój śniegowy pojazd
 i choć czasem bywało trudno
 
 nie poddawał się!
nie ma tu zdjęć naszej najlepszej aktywności: budowania babek ze śniegu (polecam wszystkim! trzymają się o wiele lepiej niż te z piasku!), ale jeszcze zdążymy je uwiecznić. tak przynajmniej zapewniają prognozy.

niedziela, 28 listopada 2010

Przytulanki

już nie będę pisać, co Kuba zjadł na obiad, bo mi się pióro wypisze, w każdym razie zakończył posiłek makaronem penne (ryżowym, gwoli ścisłości). zjadł go... dużo! zaskakująco dużo, powiedziałabym. wziął do ręki ostatni i powiedział:
- To jest makaronik.
ja dodałam:
- Ostatni.
na co usłyszałam:
- On jest biedny, bo cały dzień leżał w moim talerzu. Przytul go. 


a ta łobuzerska mina do tego... pękłam ze śmiechu!
a potem pękłam z rozczulenia, bo nastąpiła licytacja, kto kogo bardziej kocha, bezpośrednio zainspirowana wieczornymi lekturami książki Nawet nie wiesz jak bardzo Cię kocham.  to jedna z piękniejszych książek, jakie mamy w domu.

sobota, 27 listopada 2010

A teraz...

Kubuś już obudził się ze snu wspomnianego poniżej.
obudził się, po czym zjadł:
ziemniaczki z zupki (samej zupki tym razem odmówił - jadł ją 3 godz. wcześniej, przed snem)
kotlet z wędzonego tofu
kaszę gryczaną
ogórka kiszonego

a potem oznajmił:
A teraz co??


może czytanie mu od najwcześniejszego dzieciństwa o Bardzo Głodnej Gąsienicy nie było najlepszym pomysłem??

Przed snem

Kubuś na szczęście znów (nadal) sypia w dzień. najczęściej zasypia w samochodzie, kiedy wracamy z przedszkola. albo podczas innych przejażdżek, które sprytna mama aranżuje ok. 13:30.
dziś jednak Kuba wstał na tyle wcześnie (6:00), że postanowiłam podjąć ryzykowną próbę usypiania go w łóżku. zaciągnęłam zasłony i położyłam się obok niego. oczywiście - jak zawsze - szalenie mnie wzruszył, chwytając mnie natychmiast za szyję i wtulając się w moją rękę. mówię więc do niego:
- Kubusiu, kto Cię kocha najbardziej na świecie?
- Ty, mamo.
- No pewnie!
- A tata?
- Tata też!
chwila ciszy...
- A zasłony?

piątek, 26 listopada 2010

Słowa, słowa...

w drodze do przedszkola:

Jedź szybko, mamo! Spiesz się do klubiku! Postaraj się, mamo!

a tak w ogóle chwilami wydaje się, że zbliżamy się do końca etapu małego pieska. od dawna wszystko z nami robi mały piesek: przychodzi do łóżka rano i się w nim wygłupia, je śniadanie, łasi się, przytula...
ostatnio jednak do się zmienia:

To jest mały dinozaur, zapomniałaś?

fascynuje mnie to, że Kuba mówi o sobie w pierwszej osobie, ale potrafi też wcielić się w te małe zwierzątka i natychmiast przejść na 3 os.:

Cieszy się dinozaur!
Dinozaur jest głodny!

ach, w ogóle jego werbalne wyczyny rozkładają mnie na łopatki... uważam, że jest w tym względzie co najmniej genialny! :-))

jedyny minus tego stanu rzeczy jest taki, że Kuba wydaje mi się starszy, niż jest w rzeczywistości. czasem wymagam od niego zrozumienia rzeczy, których ogarnąć nie jest w stanie swoim małym rozumkiem...

czwartek, 25 listopada 2010

8

tak, to już ósmy miesiąc. trochę to niewiarygodne, ale nie da się już tego ukryć :-)
Braciszek kręci się jak szalony, choć pozycję z grubsza ma od jakiegoś czasu właściwą (tzn. odwrotną niż Kuba).
wszystko jest w porządku, moje samopoczucie dobre, żeby nie powiedzieć, że doskonałe, ciuszków skompletowane ze dwie tony...
większość sprzętów jest po Kubie (mógłby nimi obdzielić jeszcze jakąś małą dwójkę!), ale na przykład pierwszy wózek i fotelik mieliśmy pożyczone, więc tym razem dokonaliśmy zakupu. jest już przetestowany.
moskitiera na przykład działa świetnie!
 a mnie rozczuliły te wystające nożyska...
a ze szczegółów: tylko szpital jeszcze nie wybrany...

środa, 24 listopada 2010

Smutek i nostalgia

bardzo sprytnie się zachowaliśmy, przywożąc Kubuniowi z Holandii ciocię. było fajnie.
 
no, ale szybko się skończyło. nie za szybko, ale szkoda, że tak... radykalnie :-(

ślemy buziaki w dal!

ps. a przy okazji jeszcze dwa zdjęcia z tego samego dnia:
 

wtorek, 23 listopada 2010

2 lata i 4 miesiące

z tej okazji zdjęcia z mamą:
 
 
 
 
 
 zdjęcia królewicza:
 
i utwór wokalny:

niedziela, 14 listopada 2010

Słowa nieco później :-)

Mama: Nie przeszkadzaj jej, Kubusiu, jak je. Nie wolno przeszkadzać pieskom, jak jedzą.
Kuba: Już jej nie przeszkadzam. No coś Ty, mamo! Żartujesz sobie?

Słowa, słowa...

Rano:
Jest wpół do dziewiątej! Śpij jeszcze!
Pół minuty później:
Jest wpół do dziewiątej! Wstawamy! *

Jeszcze troszkę później:
Mamo, zabierz ten młot na zimę! **


*sentencja wygłoszona o 6:50...
** młot na zimę = czekan, który Tata z jakichś powodów trzyma pod łóżkiem. może chodzi o sprowokowanie tematu snów??

sobota, 13 listopada 2010

Dialogi

kiedyś:
Rysuję traktor.
Zapomniałem o kołach!
Narysuj mi koły.
O, świetnie sobie radzisz! Świetnie sobie poradziłaś!
O, narysowałem śmieć niechcący.


Jestem tutaj właściwie.
Chciałem coś powiedzieć. Że jestem duży.

dziś rano:
Jest ósma! Nie śpijcie już!

potem:
Tata: …i ma 6 metrów!
Mama: O matko!
Kuba: ...święta!

a poza tym gada od rana do nocy. rzeczy, które trudno spamiętać, ale które rozbrajają, rozśmieszają, rozczulają, roz...
a jak się zawezmę, to napiszę o tym, jaki jest fajny.

Deszczowy piątek

podczas deszczu Kubuś eksploatował hulajnogę, za którą się baaardzo stęsknił:



Miłość do przyrody (specyficznie pojęta)

tak, to jest to samo miejsce. tylko dwa ujęcia. w odstępie 30 sekund...
 
 i kolejne drzewo:
  
 
 i jeszcze jedno...
 
 
 
 i jeszcze... (a co?!)
 
 
 a to wszystko w ramach wycieczki przyrodniczej z Tatą...
 mama wprowadziła działania terapeutyczne:
 
 
 
 
 
 
 
 terapia zakończyła się sukcesem. w nagrodę Kuba pojeździł na koniku...