sobota, 23 lipca 2011

3. urodziny

nie mam ani jednego ładnego zdjęcia z tego ważnego dnia. posłużę się więc kilkoma z nieodległej przeszłości:
a co mam napisać?

może to, że największym zachwytem napawa mnie to, że Kuba włada językiem polskim lepiej niż przeciętny dorosły Polak? że używa słów i sformułowań takich jak: "skoro..., to....", "zrobiłem... i dzięki temu...", "zaskoczmy go", "jeśli..., to...", "uznałem, że...", "jednak", "oczywiście" i mnóstwo tych, których akurat nie pamiętam oraz (w sytuacji intymnej, domyślcie się, jakiej) "jedną już zrobiłem, teraz wydrukuję drugą". a dziś przez sen: "Himalaje... Himalaje, ocywiście, Himalaje!"

czy może to, że od co najmniej 3 lat i miesiąca przespałam tylko dwie całe noce? ta druga trochę naciągana, ale niech już będzie, że cała. 3 lata! to się nazywa przewlekły stres (i powinno kwalifikować do renty).

czy może to, że Kuba powinien pójść na całe dnie do przedszkola, a ja nie mogę sobie wyobrazić, że ktoś inny będzie go wychowywał? tak samo, jak nie mogę sobie wyobrazić, że mam z nim(i) spędzać całe dnie przez kolejne 3 lata? tak samo jak nie mogę sobie wyobrazić, że on(i) jest już na zawsze i na zawsze zyskał w paru kwestiach pierwszeństwo? (tak, wiem, to nie musi być słuszna linia. ale tak mam)

czy może powinnam pochwalić się, jak mozolonie pichcę dla niego posiłki bezglutenowe i inne bez? jak przygotowuję odpowiednie porcyjki, w sam raz do przygrzania w przedszkolu? jak wylewam nie zjedzone zupy, wyrzucam kotleciki (lub co gorsza, sama zjadam zimne)? czy też może jak coraz częściej odpuszczam zdrowe żywienie ("tylko dziś") i niedługo już Kuba będzie się żywił samym ryżem? a może coś o moich posiłkach, do których już nie mam cierpliwości i odpuszczam je w całości? a może o rozszerzaniu diety Frania, które nie nastąpiło?

a może powinnam opisać, jak mnie przez dwa dni chciał szlag trafić na dźwięk słowa "dlaczego"? jak mnie wkurzały wszystkie komentarze, jak doprowadzały do szału pytania, jak wyprowadzały z równowagi łzy i jęki? ile niecierpliwości wywoływała samodzielność?

a może o lękach związanych ze zdrowiem? może o przyspieszonym biciu serca, kiedy pojawia się suchy kaszel? może o płytkich oddechach, kiedy gorączka nie chce spaść poniżej 40 stopni? o płytkim śnie, kiedy katar nie pozwala spać jemu? o wściekłości, kiedy w nocy słyszę drapanie pazurków po suchej skórze? o myśli, że już nikomu nie chcę przekazać genów obciążonych alergią?

a może o tym najlepszym na świecie "uśmiechnij się, mamo", które - miejmy nadzieję - nigdy nie będzie mi obojętne, które sprawi, że się uśmiechnę (choć najczęściej przez łzy wzruszenia), które przywraca właściwe proporcje, właściwy porządek rzeczy i pozwala przeżyć kolejny dzień/tydzień/miesiąc/rok (czy aby się nie zapędziłam??) bez spełnienia zawodowego, spektakularnego sukcesu i pełnego konta.

o to mi w życiu chodziło.
tylko żeby tak szybko nie rósł...

4 komentarze:

Julko pisze...

Ach pieknie to Mamo Kuby napiasałaś!!! Bardzo często czytając Ciebie czuje, że chodzi nam o to samo, o podobne. Ja tez nie oddałabym nikomu, nie puściła za daleko ... I też brak mi snu!!!!!!!!! I też wkurza mnie to, że zaraz będą czwarte urodziny. I też ciągle się zamartwiam! I też, i też, i też... Ach, ale jakie to wszystko piekne jest!!!! I mogłabym jeszcze i jeszcze. :)
STO LAT DLA KUBUSIA! ZDROWIA, RADOŚCI, MIŁOŚCI!

pani od rysunkow pisze...

.....................

mama FiK pisze...

mamo Julka, tak, czytam między wierszami, że podobnie :-)
p. od r.: no...

Anonimowy pisze...

Ciasteczek z kaczeńców jeszcze nie piekłaś Mamo!(cyt z Lucy in the sky;) to nie narzekaj:)Póżniej będzie tylko gorzej:)wiek dojrzewania.......Uwierz mi