środa, 27 lutego 2013

U nas wiosennie

a przynajmniej tego się trzymam.
rozpoczęliśmy więc wiosenne aktywności:
z tej górki jeszcze 3 dni temu zjeżdżaliśmy na czym się dało:
skoro jednak nie było śniegu, Franek znalazł sobie lepsze zajęcie:
 wsłuchiwaliśmy się też w samoloty (nie było ich widać przez chmury)
a poza tym zużywaliśmy (co poniektórzy) tony chusteczek.  czyli wiosna pełną gębą!

Gwałtowny rozwój

pamiętacie, jak bawiłam się z moimi dziećmi, zauważywszy, że Kubie potrzeba wsparcia w pisaniu i rysowaniu?
zainspirowana zainspirowaną przez nas mamą kontynuowałam zabawy tego rodzaju:
ale już wcześniej nastąpił przełom:
kupiłam chłopakom dwa bloki. następnego dnia Kuba szuka czystej kartki. mówię mu, że tam leży blok. a w bloku... brak czystych kartek!
poszliśmy do lokalnego ośrodka kultury na pokaz kreskówek. po pokazie zadaniem dzieci było narysowanie bohatera, który najbardziej im się spodobał. niektóre dzieci rysowały pięknie. Kuba... poszedł w ilość:
konkretnie 20...

apeluję wieć do Was: uważajcie, co (i jak!) rozwijacie w swoich dzieciach!!

ps. a na deser wyklejanki.
Franka:
i Kuby:
powstały, bo Kuba dostał cyrkiel. więc Franek zaczął mówić "koło". to wszystko jest tak ze sobą połączone... zapętlone...
:)

środa, 20 lutego 2013

Nocami

ostatnio spałam przez kilka nocy z chłopakami. pomiędzy nimi. zabawnie było obserwować nowe właściwości swego ciała. magnetyczne. chociaż wydaje się, że materac jest całkiem dobry, a łóżko zdecydowanie nie jest zapadnięte pośrodku, dwa stwory po bokach nieustannie zsuwały się w kierunku środka. jeden obejmował mnie za szyję i ciągnął głowę do siebie, drugi w pasie i na szczęście nic nie ciągnął. nie mogę powiedzieć, żebym się wyspała... nie mogę też powiedzieć, że żałuję...

* * *

Kuba jest czasem w nocy budzony, żeby się wysikał. a może raczej jest wynoszony, właściwie bez budzenia. czasem jednak się budzi. na przykład wczoraj, kiedy to uraczył tatę tekstem:
- Tato! Właśnie śpię!!

* * *

Franio przez sen:
- Tutuuu!

* * *

a ja zamiast spać, piszę :)


wtorek, 19 lutego 2013

a Franek

nie mogę nie napisać (choć aktualnie nie mam do tego ilustracji), że Franek... skomponował swój pierwszy utwór muzyczny.
nie wiem, czy o tym już pisałam, ale dość istotna informacja o Franku jest taka, że posiada on słuch muzyczny. potrafi bezbłędnie powtórzyć zasłyszaną melodię, tudzież domaga się tego od matki. tak było do wczoraj. a wczoraj skomponował swój własny utwór na bazie utworu "Jedzie pociąg z daleka". kiedyś spróbuję go tu zamieścić, a na razie musicie uwierzyć mi na słowo.

Patriota

z pewną taką nieśmiałością zapytał:
- Mamo, a prawda, że Polska jest najważniejsza? [może powinnam napisć wielkimi literami??]
matka, przerażona wizją nacjonalizmu, a co najmniej radykalnych prawicowych poglądów, jęła tłumaczyć, że żaden kraj nie jest najważniejszy, że każdy ma swoje, że tam, gdzie się mieszka, się lubi, że nasz dom, że...
na co syn równie nieśmiało:
- A dla mnie jest najważniejsza. Bo mnie się podoba złota korona na głowie tego orła...

no i masz!

poniedziałek, 18 lutego 2013

Weekend

zaczęło się niewinnie. Kuba, który ostatnio ma hopla na punkcie czytania i pisania, napisał, co miał do powiedzenia:
matka to zobaczyła i pomyślała sobie: oho, człowiek nie kształcony metodą Montessori, nie ma pojęcia, że pisze się od lewej do prawej i jak już się tak zacznie, to raczej się tego trzyma. trzeba się wziąć do roboty!
i wzięła się:
na szczęście chłopcy też się wzięli.
wzięli się z wieczora, a z rana do zabawy powrócili: 
z więcej niż zadowalającym rezultatem.
matka sobie pomyślała, że jak oni tacy zaangażowani, to trzeba im odpłacić pięknym za nadobne i wytworzyła:
ciasto na bułki (potem wytworzyła bułki), ciasto na bułki bezglutenowe (potem wytworzyła bułki bezgutenowe), masę solną (o dziwo, nie upiekła jej).
[zdjęcie powyższe publikuję z myślą o przyszłości. chcę, żeby moje dzieci po latach doceniły, jak się dla nich przed laty poświęcałam. bo tym razem chyba po raz pierwszy było to poświęcenie :) dlaczego? za jakieś 15-20 lat już dobrze będą wiedziały, dlaczego.]
potem rozentuzjazmowana, zaangażowana matka przeszła do dalszych działań (niczym Czarna Ręka):
chłopcom się bardzo podobało.
z entuzjazmem podeszli do obiadu:
a potem?
potem poszło z górki. najpierw Franio nie usnął w porze spania. potem okazało się, że strasznie swędzi go pupsko, na którym ma wysypkę (nowe pieluszki). biegał więc nagusem. Kuba strasznie się rozkaszlał. Franek zrobił kupę. niestety na dywan. jakoś tak ok. 16ej poczułam się jak koń w kieracie. nie wiedzieć, czemu. całe moje przedpołudniowe zaangażowanie nieco zmieniło charakter. zorientowałam się, że jak angażuję w chłopców całą uwagę i energię, oczekuję też spokojnego czasu dla siebie w ciągu dnia. kiedy Franio nie zasnął, poczułam jak siada mi energia. na szczęście samo to odkrycie nieco mi jej dodało.
z powodu kaszlu Kuby i niespania Frania postanowiłam nie pojechać na urodziny kolegi Kuby i zagoniłam dzieci do kolejnych działań. najpierw sprawdzili w misce z wodą, co pływa, a co nie, a później wróciliśmy do Montessori (wedle własnego pomysłu):
niestety, wieczorem było tylko gorzej: kaszel się nasilił i udzielił się bratu, nie pozwalając spać ani rodzeństwu ani matce. na szczęście są na to syropy... uff!

czekam na wiosnę.
(wiosną będę czekała na jesień)

ps. inspiracje działań: Jedna Taka z Zastrzeżonym Blogiem oraz pomyskowo

Człowiek - pająk

ponieważ coraz częściej widuję młodego człowieka w takich pozycjach:
udaliśmy się w miejsce, gdzie mogą zażyć więcej tego typu rozrywek:
zdjęć niestety dramatycznie mało, odwrotnie proporcjonalnie do uciechy z miejsca (i tempa poruszania się w nim:-))

Pierwsze spotkanie

w piątek udaliśmy się na Ważne Spotkanie. pierwsze.
w praniu okazało się oczywiście, że Franio wybrał się na inne spotkanie niż ja. ale też pierwsze.
zdjęcia tego nie oddają a filmik nie bardzo wyszedł, a muszę przyznać, że czegoś takiego to ja nie widziałam. Franio zachowywał się podczas tego spotkania jak prawdziwy człowiek dżungli. leżał spokojnie, po czym powolutku przyciągał tułów na rękach, niepostrzeżenie zbliżając się do dzikiego stwora do momentu jak na zdjęciu powyżej (należy zwrócić uwagę na stwora). kiedy stwór obnażał zęby i syczał (charczał?), Franio się wycofywał. byłam pod wrażeniem!
na szczęście Franio znalazł też wspólne zainteresowanie z Główną Atrakcją Spotkania - wyspecjalizował się z nakręcaniu karuzeli:
co Lena przyjmowała z uśmiechem
naprawdę dużym uśmiechem

stanowczo za krótko to trwało!

ps. zdjęcia nieautoryzowane :(

środa, 13 lutego 2013

Zaczarowany

są takie, które domagają się zdjęć. dobra, dobra, oto zdjęcia: