niedziela, 27 listopada 2011

Z pieskiem

polecam uważne przyjrzenie się chwytom Frania... i błagalnemu spojrzeniu pieska...
dzieci lubią misie... i pieski...

środa, 23 listopada 2011

3 lata i 4 miesiące

znowu mam bzika na punkcie Kuby...
znowu?? zapytacie... ano, znowu. był taki moment bowiem (jakimś cudem nie ujęty w blogu :-)), kiedy Kuba
a) gnębił Frania odbieraniem mu wszystkiego, co ten miał w ręku lub w swojej okolicy
b) wydzierał się niemiłosiernie, kiedy Franio zmierzał w jego kierunku, a czasem nawet patrzył w jego stronę
c) obrażał się 100 razy dziennie
d) ...
no, nie było z nim tak łatwo. ciężko też nie, czasem to nawet śmieszne bywało, ale już takim aniołem nie był, o nie.
a teraz? teraz też nie jest aniołem, ale fajny jest ogromnie.
teraz
a) z odbierania Franiowi wszystkiego zrobił zabawę - taką, że Franio nawet nie orientuje się, że jest bezczelnie ograbiany, tylko śmieje się razem z Kubą :-)
b) kiedy Franio zbliża się niebezpiecznie do jego zabawek, krzyczy "boję się Franka!" i to jest sygnał, że ja mam Frania zabrać. zabieram i Kuba w większości przypadków już wierzy, że go zabiorę, zanim Franek zepsuje mu coś szczególnie cennego
c) obraża się 50 razy dziennie. ale przestał się zamykać w łazience :-)
d) buduje wieże dla Franka. wieże do burzenia.
powiecie, że to stronnicze, że to więzy krwi sprawiają, że mam na jego punkcie takiego bzika?
otóż nie tylko ja straciłam dla niego głowę! także inne, niespokrewnione z nami postaci:
też byście stracili... lepiej na niego uważać...

środa, 16 listopada 2011

W raju

powiadają, że niebo i piekło właściwie się od siebie nie różnią. że tu i tam tak samo pięknie nakryte stoły, że tu i tam mnóstwo na nich smakowitych kąsków, że tu i tam zastawa piękna, pozłacana, za to sztućce w obu miejscach zbyt długie, żeby można było sobie samemu nabrać jedzenia do ust. w piekle trwają nieustanne próby zjedzenia jak najwięcej. a w niebie...
wybrańcy niebios podają jedzenie do ust swoim sąsiadom...

z moimi dziećmi czuję się jak w niebie.
chyba że próbuję się pazernie czegoś nażreć.

Bal przebierańców

- Mamo, tam, za tą zasłoną, zaczyna się bal przebierańców!
tak naprawdę bal dopiero za 2 tygodnie. nie wiem, jak on to wytrzyma...
na razie przeniosłam lustro w takie miejsce, żeby mógł podziwiać. go. spidermana.
przez chwilę naprawdę miałam wrażenie, że jest ich dwóch :-)

za strój dziękujemy!! duuuużo radości :-)

Teksty - c.d.

- Kubusiu, było dzisiaj przedstawienie w klubiku?
- Było!
- A jakie to było przedstawienie?
- Królewna Śnieżka.
- Taaak?? A ja myślałam, że to miał być Kopciuszek...
- Aaa... Pomyliło mi się! Myślałem, że to była Królewna Fiona!

poniedziałek, 14 listopada 2011

Teksty

Mamo, Franek przytula się do odkurzacza i mówi, że go kocha.


Mamo, puściłem tacie bąka. Smsem.

moje życie ostatnie pełne jest takich tekstów...

środa, 9 listopada 2011

10 miesięcy

tak, 11.11.11. to fajna data. można się rozpęknąć o 11:11. ale 09.11.11. też fajna. nam się podoba.
jakie są Frania osiągnięcia z tego dnia? 

11 godzin snu (ja też!!!)
ucieczka z gołą pupą przy zmianie pieluchy
jedna (jedyna) drzemka w ciągu dnia (mam nadzieję, że to incydent!!)
pierwsza wizyta w przedszkolu (na razie odwiedziny u Brata)
a potem wariacje szalone w wannie i w łóżku, a sen dopiero o 20:45...
pomijam oczywiście uśmiechy, śmiechy i uwodzenie wszystkich wokół...

a jak wygląda Franek? pozwólcie, że zamieszczę tu tę serię:
 
 

jednak zdjęcia to nie wszystko. dziś urodzinowe prezenty:


niedziela, 6 listopada 2011

Dżast fajf

przy okazji sesji w parku udało się ustrzelić:
jakby co, trzeba troszkę powiększyć i... nie da się ukryć: razem pięć!
i zaczęło się! co? zgrzytanie zębami! poza typowymi dla tego człowieka próbami stawiania na swoim pojawiło się też zgrzytanie dosłowne... okropność!
diastema wydaje się jeszcze większa niż u Kubusia, zobaczymy, co będzie dalej. może...
aktorstwo?
może jednak...
muzyka?
czas pokaże... (może ortodoncja...)

ps. czy ktoś z Was wie, jak pozbyć się tych ślicznych rameczek wokół zdjęć? wydaje mi się, że zaglądałam już wszędzie i nic :-(

Znowu w parku

zapewne myślicie sobie, że zaginęliśmy. prawie słusznie. trochę zaginęły nam możliwości techniczne, ale jeszcze bardziej czas. czas mamy stał się towarem zdecydowanie deficytowym. a precyzyjniej mówiąc: czas tak zwany wolny. czas ostatnio zajęty jest bardzo z powodu aktywności Frania. choć tak naprawdę, to jeśli chodzi o aktywność dzienną, to wychodzimy powoli na prostą, bo Franio usprawnił się już bardzo i nie przewraca się właściwie, więc można go spuścić z oka. zaś jeśli chodzi o aktywność nocną... o, jeśli chodzi o aktywność nocną, to zachowam dyplomatyczne milczenie, bo dziś akurat mogłoby mi się wyrwać co nieco.

mimo wszystko zachowuję optymizm (wiem, pamiętam, że wszystko MIJA) i wykorzystuję jesień. nieprawdopodobną jesień. jedną z najpiękniejszych i najdłuższych.
i najbardziej kolorowych. takich zestawów moich ulubionych barw nie widziałam dawno.
w poszukiwaniu jeszcze ciekawszych udałam się do parku:
jak gdzieś wychodzę i chcę mieć komfort, pakuję się jak na wojnę:
tym razem wszystko się przydało:
kanapka
zupka buraczkowa z ziemniakami
kasza gryczana
owoce w słoiku
słomka ptysiowa z cukrem
guma do żucia
banan
kanapka dla mamy
napój gazowany w puszce w kolorze brązowym
na powyższym zdjęciu Kuba zjada właśnie w ramach deseru rzeczoną słomkę ptysiową z cukrem (co za wymysł!!), a pozostałe dania możecie sobie dopasować do poszczególnych osób :-)

na koniec mały cykl monotematyczny, bo nie mogę się powstrzymać. ten uśmiech...