niedziela, 28 kwietnia 2013

Pyszna zupa

- Mamo, zrobić Ci pyszną zupę?
- Tak, Kubusiu, chętnie zjem pyszną zupę!
- No to muszę wziąć jakiś garnek i poszukać różnych rzeczy.
po chwili słyszę:
- ...koła od samochodu... opona... dinozaur... lokomotywa... klocki z samolotu...
przestałam słuchać...
po chwili:
- Mamo, a gdzie jest najciemniej?
- Teraz to nigdzie nie jest ciemno, bo jest dzień. No, chyba, że na poddaszu.
- A mogę tam pójść?
- Możesz.
- Juhuuu!
kiedy wrócił, z zamkniętym czymś w obu dłoniach:
- Mamo, wiesz, po co poszłem na poddasze?
- Po co?
- Bo chciałem wziąć trochę ciemności do zupy! 

była wyśmienita! zupa noir.

środa, 24 kwietnia 2013

Odechciało mi się quizów

błyskawicznie mnie pokarało. mojej euforii spowodowanej odkryciem, że "to tylko wirus" wystarczyło na 11 godzin.
to "tylko" wirus, a nie objawy alergii, które trwają tygodniami, miesiącami, prowadzą do suchego kaszlu, obturacji, zapalenia płuc... dzieciom w przedszkolu wirus dokuczył przez 2-3 dni. katar i zapalenie spojówek, ropienie oczu...
u nas katar i zapalenie spojówek też występowały, głównie u Franka. dawałam im właśnie te dwa dni. niestety, po jedenastu godzinach doszły objawy zapalenia ucha, czyli ból i gorączka. jedno oko opuchnięte tak, że prawie się nie otwiera :((
a dopiero co przeczytałam ponurą historię związaną z zapaleniem ucha. nieźle się wystraszyłam. zresztą mnożą się dookoła historie o zapaleniu uszu, gorączce nie do zbicia, drgawkach i szpitalu. nie, nie w internecie, nie rzucam się jak harpia na temat - po prostu wokół się trafiają.
więc antybiotyk i czekam na efekt. teraz obok mnie leży 39,2, a ja czekam aż spadnie, nie zasnę inaczej.

czy wolałabym już objawy alergii? nie, cholera, nie!! nie preferuję żadnej choroby!
co mnie podkusiło, żeby ten quiz?? pewnie to, że naprawdę ucieszyłam się, że objawy zaraz miną...

ech...

poniedziałek, 22 kwietnia 2013

Blue Monday

zapraszam Was do quizu.
pytanie brzmi:
co w poniedziałkowe przedpołudnie wprowadziło osiadłą w domu matkę w niewielką euforię:

a) fakt, że zmywarka dokonała swego żywota, wypełniona stertą naczyń i tłustą wodą?
b) fakt, że zmywarka pociągnęła za sobą zniszczenia w instalacji elektrycznej, skutkujące awarią bramy?
c) fakt, że z koła samochodu Głowy Rodziny uszło powietrze? (dowie się z bloga!)
d) fakt, że w przedszkolu panuje wirus objawiający się zapaleniem spojówek i katarem?

pytanie jest całkiem poważne, ale i tak wiem, że interesuje Was głównie to, czy przewidziane są nagrody. cóż... rękodzieła po mnie spodziewać się nie możecie, ale jak ktoś dobrze uzasadni odpowiedź, to może... jakaś specjalna dedykacja na blogu?

Fotorelacja dla babci

krótka, acz treściwa. trochę zalegał, to fakt :(
przyjaźni między tymi dwoma ostatnimi nie da się zanegować, fakt.
Franio od samego rana biegnie do Dziadka, wychodzi z nim na dwór, ogląda ptaszki, a nawet przybiega, kiedy coś mu się stało.
zostało jeszcze tylko zasypianie... :)

wtorek, 16 kwietnia 2013

Pogoda dla alergików

sobota była cudowna:
naprawdę ostatni śnieg

wiosną życie również bywa piękne!

Ucieczka przed pyłkami

Kuba napotyka przeszkody w wiosennym rozwoju fizycznym, postanowiłam więc pozwolić mu nieco nadrobić opóźnienia:
Franio oczywiście nie chciał być gorszy od brata:
choć po chwili postanowił się wcielić w inną postać:
chłopcy preferowali odmienne aktywności:
nie tylko ludzie tam trenują:
no, a na koniec efekt był taki:
było warto!

Lekcja muzyki

no, może raczej cierpliwości, ale niech tam :-)

Ważna wizyta

to wpis sprzed ponad tygodnia, ale musi tu być, bo wizyta była istotna. dlaczego? bo to pierwsza wizyta kolegi z przedszkola. 
miała być (w moim mniemaniu) samodzielna, ale nie była.
Franek skorzystał, bowiem rozmiłował się w mamie Wiktora
 a chłopcy bawili się fajnie. wszyscy.

sobota, 13 kwietnia 2013

Franio - c.d.

jak nietrudno się domyślić, nie była to cała prawda o Franiu :-) sporo tematów mi jeszcze zostało.

kto jest najważniejszą postacią dla Frania? no, mama, wiadomo, że mama. to zostawmy. zaraz po mamie jest oczywiście Ała. Franio jest wpatrzony w Kubusia i nadal robi wszystko to, co on, idąc krok w krok za nim. jak Kuba wykrzyknie, Franio wykrzyknie. jak Kuba podskoczy, Franio podskoczy. jak Kuba się przewróci, Franio też musi paść na ziemię.
bo Franio uwiebia Kubę:
bardzo...
a że Kuba czasem ma dość czułości? cóż, zawsze można zastosować chwyt douszny. wtedy się nie wyrwie...
przekomiczną konsekwencją naśladownictwa Kuby jest ostatnie osiągnięcie Frania - umiejętność czytania. zaobserwowawszy Kubę, Franio podchodzi do różnych napisów i czyta:
A-E-U-O-I... Chce cycy!
to oczywiście dokładne odzwierciedlenie sposobu czytania Kuby - literowanie, a na koniec składanie tego do kupy. w przypadku Frania kupą najczęściej jest pierwsze zdanie, jakiego się nauczył.
faktem jest, że przy okazji nauczył się rozpoznawać wszędzie literę A, a teraz domaga się wciąż pisania O i E, czasem U. przy starszym bracie uczy się łatwiej.

to jego "chcę" samo w sobie jest prześmieszne. ani to "chce" ani to "sce", może nawet czasem "ce". w każdym razie często słyszę: sce to! lubię też: dań to! wypowiadane tonem nieznoszącym sprzeciwu. a jak coś zrobił - ła to!, podkreślające autorstwo wykonania. na poniższym zdjęciu właśnie to robi - mówi "ja to zrobiłem":
mówi też choć tu, zazwyczaj, kiedy chce pokazać, co narysował. bo kiedy Kuba polubił rysowanie, Franio oczywiście poszedł w ślad za nim :-) próbuje rysować koła, ale najczęściej wychodzą mu jakieś ogórki. za to są to ogórki w ogórku i jeszcze w ogórku. takie cylindryczne formy, zamknięte jedna w drugiej.

jeszcze słowo o jedzeniu. 
nawyków żywieniowych Franio nie zmienił, nadal przepada za chrupkami wasabi i gazowaną wodą mineralną z sokiem malinowym :-)
a jak już je co innego, robi to oczywiście w typowy dla siebie sposób:
co? nie zje? zje, a jakże!

ciągów dalszych można by jeszcze kilka napisać, ale najlepiej po prostu mieć go na stałe :)

piątek, 12 kwietnia 2013

Franio

no właśnie: Franio.
od czego tu zacząć?
jak zabrać się do opisania TAKIEGO zjawiska? kwintesencji życia?
cały dzień w ruchu. przestał interesować się iPadem, bajkami. po prostu przestał. czasem coś obejrzy, ale chwilę i woli gdzieś gnać.
nie może chodzić normalnie. Cleese z Ministerstwem Głupich Kroków to przy nim małe miki. tam to był skecz, trzy minuty może, on tak chodzi przez pół dnia. tak, siak, owak - wszystko, byle by nie normalnie.
skacze. skacze namiętnie. w dół i w dal. kładzie sobie przeszkody i przez nie przeskakuje. wspina się na coś i z tego zeskakuje. uwielbia skakać.
wczoraj w wannie ćwiczył nową figurę - siedząc, unosił ciało na opartych o dno wanny rękach. robił to nie tylko wtedy, kiedy w wannie była woda. kiedy ją spuściłam, nie mogąc się doczekać, kiedy wyjdzie, też się utrzymywał.

ostatnio mnie głaszcze, przytula się. śpi, zaciskając mi ręce na szyi. bawi się w małego ptaszka, popiskując przymilnym głosem i przytulając się przy tym do nóg.
ach, z głosem potrafi zrobić niejedno... jeśli tylko coś chce, jego "mamo" brzmi obezwładniająco... potrafi też krzyczeć. bardzo to lubi: pokrzykiwać, bawić się głosem, powtarzać intonację. często się tak przekrzykujemy lub przeszeptujemy.
z gadaniem jest podobnie jak dotąd. spełniło się moje marzenie - Franio ma własny język. ciekawy.
mama-mo - dżem. oraz malować.
>cmok< - mleko. oraz truskawka.
i tak powstają złożenia: mama-mo >cmok<. co syn chce? to proste! dżem truskawkowy!
a jak cmoka zawzięcie i okazuje się, że nie chodzi o mleko? po prostu zapragnął soku truskawkowego!
jest jeszcze tin-tin oznaczający nożyczki. lub dzwonek. albo szlaban.
te słówka pojawiają się najczęściej.
nieprzerwanie występuje Ała w miejsce Kuby oraz ła jako "ja". przejmujemy jakoś te słowa, co prowadzi do ciekawych dialogów:
K: Franio Nemo!
F: Ne, ne ła nemo!
K: Ta, Franio Nemo!
F: Ne, ne ła nemo, Ała nemo!
K: Ne, ne ła Nemo, ty Nemo!
itd. (nie pytajcie, dlaczego nikt nie chciał byś sympatycznym skądinąd Nemo...)

ja lubię też bardzo, kiedy Franio mówi "to" na wszystko, czego nie umie nazwać.
- Co masz, Franio?
- To!
- A co to jest?
- To!

wczoraj na przykład wyszliśmy na dwór i Franiowi rozbłysły oczy na widok czegoś w oddali, do czego się zbliżaliśmy.
- To!
- Co tam widzisz Franio?
- To!
- Coś Cię bardzo ucieszyło, tak?
- Taaa!
- Co Cię tak ucieszyło? Kałuża?
- ...
po chwili (podeszliśmy już bliżej):
- To!
- Co, Franio? Motor? Myślałeś, że to jest motor? To jest taki rower.
- ...
po chwili (jesteśmy już całkiem blisko):
- To!
- Co?
- To!!
- Jaś?
- Ta!
- Ucieszyłeś się, że zobaczyłeś Jasia?
- Ta!!

Jaś ma 10 lat i chyba stał się nowym idolem Frania. Jaś lubi dzieci, świetnie się z nimi dogaduje, więc obaj chłopcy go lubią. tzn. do niedawna jeden, a od trzech dni obaj. z tym, że Franio przepada za Jasiem, co przejawia się tym, że rzuca mu się do nóg :-)
Franio w ogóle ostatnio przestał się bać obcych i ma więcej odwagi. zaczepia, dogaduje się, bawi. to miłe. jest jeszcze słodszy, choć wydawało się to niemożliwe :)


Niezmordowany

- Mamo! Tam był cmentarz! Taki mały! Widziałem!
- (po minucie rechotu) Nie, synku. To nie cmentarz. To takie miejsce, gdzie można kupić płyty nagrobne. Wiesz, jak ktoś umrze, to po prostu trzeba je gdzieś kupić.
- Ale ja widziałem te stoły tam. To był taki mały cmentarz.
- (po kolejnej minucie) Kochanie, to nie są stoły, tylko takie płyty nagrobne. One tam leżą, żeby można je było obejrzeć i ewentualnie kupić, jakby ktoś umarł.
- A my możemy sobie taki stół kupić?
- No wiesz, raczej nie...
- Dlaczego?
- Wiesz, nam na szczęście nikt nie umarł i nie potrzebujemy takich zakupów.
- A nie moglibyśmy...  A nie... co ja mówię... przecież on by się nam do szatni nie zmieścił...
- (krztusząc się) Do czego??
- No do szatni. A nie, do przedsionka... Ale przecież moglibyśmy go postawić w ogródku.
- (poddając się) A po co Ci, Kubusiu, taki stół?
- No, jakby nie było wiatru, moglibyśmy sobie tam zapalać znicze...

poniedziałek, 8 kwietnia 2013

O poranku

mnie to spotkało o poranku. mam nadzieję, że i którąś z Was spotka o poranku.
bo ja się nie mogę powstrzymać :-))

- Mamo, jesteśmy piratami!
:))

Czapkowo

chłopaki mają lekki odpał na punkcie noszenia czapek w domu. mnie to pasuje, bo lubię chłopaków w czapkach :-)
to powyżej to najbardziej typowy sposób noszenia czapki przez Frania.
a poniżej... no, zgadnijcie, co to za choreografia?
w życiu byście nie zgadli! to spadają płatki śniegu!