piątek, 28 listopada 2008

prosto z uchylonej jeszcze chwili...

366 dni... to dużo czy mało? trochę jak mgnienie a jednak inna rzeczywistość...
366 dni temu w mojej świadomości zawrzało... zmienił się cały stary porządek i zaczął powstawać nowy...
rok temu dowiedziałam się o istnieniu Kubusia... i była to - jak dotąd - najważniejsza wiadomość i najpiękniejsza zmiana w moim życiu.

jakoś moja proza nie umie oddać zdumienia i zachwytu tym faktem. posłużę się zatem cytatem, który od roku towarzyszy mi prawie codziennie. chodzi za mną jak mantra, najczęściej kiedy Kubuś się budzi:

Więc jesteś? Prosto z uchylonej jeszcze chwili?
Sieć byłą jednooka, a ty przez to oko?
Nie mogę się nadziwić, namilczeć się temu.
Posłuchaj, jak mi prędko bije twoje serce.

aż dziw, że autorka nie ma dzieci... toż to o Kubusiu przecież! o wszystkich Kubusiach..

czwartek, 27 listopada 2008

Z Babcią

Kuba ostatnie dni spędza z Babcią, a mama biega tu i tam, próbując załatwić wszystkie sprawy - od dentysty począwszy, na ZUSie skończywszy. nie jest to łatwe...
a jakby ktoś nie wierzył słowom, oto ilustracja:

niedziela, 23 listopada 2008

4 miesiące

mój kochany synek skończył dziś 4 miesiące. nic dodać, nic ująć, więc tylko seria zdjęć z wczoraj i z dziś, bez komentarza:cudny, prawda?
ech, żebyście wiedzieli, jak ja go kocham...

czwartek, 20 listopada 2008

Ból

mam dla Was zupełnie niefajną zagadkę: co to jest?a po niefajnej zagadce niefajna odpowiedź: to główka Kubusia, którą podrapał sobie podczas napadu bólu brzuszka :-( wystarczyło, że na jedną noc nie założyłam mu rękawiczek i to jest efekt.
przy tej okazji naszły mnie różne refleksje, którymi mam ochotę się podzielić. nie wiem, o czym myślicie Wy, mamy, kiedy zajmujecie się swoimi dziećmi, ale ja czasem myślę o tym, że różne inne mamy zmuszone były opiekować się swoimi maleńkimi dziećmi w znacznie trudniejszych warunkach niż obecne. myślę sobie o czasach wojny, podczas której też przecież rodziły się dzieci, a ich mamy rzucane to tu to tam, musiały martwić się o to, czym je wykarmić, w co je zawinąć, jak zapewnić ciepło. kiedy sobie o tym przypomnę, doceniam, że Kubuś ma co najmniej z 7 razy tyle wszystkiego, ile potrzebuje. na dobrą sprawę zarówno jego zabawkami, jak i miłością, którą dostaje można by obdzielić co najmniej siódemkę dzieci i wszystkie miałyby wystarczająco dobry start w przyszłość.
myślę o tym, jak bardzo się cieszę, że żyję w takich czasach i w takim miejscu, gdzie polityka prorodzinna rządu zmotywowała mnie do zamknięcia prowadzonej przez kilka lat firmy, a media karmią mnie sensacjami na temat seksafer polityków i dyskusją nad emeryturami pomostowymi dla kasjerek na dworcu, nie zaś tam i wtedy, gdzie obawiałabym się, że moje dziecko może być córeczką, a najnowsze doniesienia z frontu nie będą pomyślne.
o tym właśnie rozmyślam w nocy, nosząc na rękach Kubusia, który puszcza bąki.
a jeśli ich nie puszcza, tylko płacze, nadal pozwalam sobie myśleć, że jest najbiedniejszym dzidziusiem na świecie, a rano wszem i wobec narzekać na moje niewyspanie. to, że mogę narzekać właśnie na to, traktuję jako wielki przywilej.

środa, 19 listopada 2008

Relacja ze wsi

otóż gdyby nie Kubuś, nic byście nie wiedzieli :-) kiedy zobaczył, jak mało napisałam o tym, jak było u Dziadków, nieźle się zdenerwował i nakazał mi uzupełnienie. a gdy potem zobaczył, jak się nad tym pocę, postanowił wziąć sprawę w swoje ręce (w swoją twarz??) i sam Wam wszystko opowiedzieć.
oto jak było na wsi:


ale to jeszcze nic, jeśli chodzi o samostanowienie Kubusia (a nawet o stanowienie o innych!). powyższe nagranie to podejście drugie. w pierwszym Kubuś miał dość niedowierzającego operatora. po prostu ręce mu opadły na to niedowierzanie, szczęka też i zamilkł. musiałam go potem długo prosić, żeby jednak opowiedział i dopiero wtedy powstało nagranie, które widzieliście.
ponieważ Kubuś już śpi, po cichutku pokażę Wam to, które ilustruje, jaki z Kubusia uparciuch:

wtorek, 18 listopada 2008

Tajemnicze zniknięcie

zapewne zastanawiacie się, gdzie to Kubuś tak przepadł bez śladu? ano wyemigrowaliśmy na czas jakiś do Dziadków na wieś (w poszukiwaniu świeżego powietrza:-)) a pomiędzy rzeczami, których zapomnieliśmy wziąć był też aparat fotograficzny, stąd ta nagła cisza w eterze.
przez czas naszej nieobecności dużo się zmieniło: nadeszła zima (ktoś uważa inaczej??), Kubuś zaczął pakować sobie do ust nie tylko dwie łapki naraz, ale też całkiem sprawnie pakuje tam zabawki, jeszcze intensywniej (choć to nieprawdopodobne!) uśmiecha się do zauważonych twarzy, szybciej też (znacznie szybciej!) je zauważa... ech, tempo tego rozwoju jest zatrważające!
niestety, zaczął też Kubuś więcej płakać z powodu bólu brzuszka. zaowocowało to przejściem mamy na dietę bezmlecznokrowią. (w związku z powyższym dziś zostało zakupione mleko sojowe, więc jeśli jutro nie pojawi się tu żaden wpis, oznacza to, że mama padła trupem po tym cudzie współczesnej technologii...)

tak czy owak, po tych wszystkich zmianach i przemianach Kubuś wygląda tak:prawda, że rozumnie wielce??

wtorek, 11 listopada 2008

Życzenia i kwiaty

pojawiamy się raz jeszcze, ponieważ Kubuś oburzył się, że zamieściłam taki suchy wpis dla Gucia R. i namówił mnie, żebym zamieściła coś osobistego od niego. no to proszę:
Guciu, jeszcze raz wszystkiego najlepszego od Kubusia!! oto kwiat dla Ciebie:(to mówiłem ja, Kubuś:

Święto

a jak święto, to wiadomo: kolorowo, wesoło i radośnie. taki też jest dziś Kubuś:dziś święto wszystkich Polaków, ale - jak wiadomo - są równi i równiejsi, dlatego też niektórzy mają bardziejsze święto niż inni. do takich osób należy Gucio, który dziś kończy rok!! to dopiero wiek, prawda?? niestety, nie możemy świętować wspólnie z nim, dlatego z pewnego oddalenia ślemy życzenia radości i szczęścia!

poniedziałek, 10 listopada 2008

Z rodziną na zdjęciu

nie, nie, tytuł posta nie oddaje naszej filozofii życiowej, jedynie zawartość niniejszego posta. jako że po raz trzeci przyjechał do Kubusia wujek i po raz pierwszy ciocia, uznaliśmy, że warto to sfotografować. oto i opisywane zdarzenie:a oto Kubuś z nowopoznaną ciocią, z którą się wzajemnie bardzo polubili:
no, ale to było wczoraj. dzisiaj zaś... urodziła się Helenka, siostra Gucia!! jakoś jaśniej się na świecie zrobiło... gratulujemy Rodzicom i Guciowi!!!

środa, 5 listopada 2008

Sesja

mamy! to pytanie do Was: czy naszło Was kiedyś takie podejście, żeby Wasze dziecko wyglądało? mnie naszło wczoraj, wobec czego starannie je ubrałam, żeby się piękne spodnie nie zmarnowały i zrobiłam sesję. oto jej wyniki:
najpierw zrobiłam Kubusiowi zdjęcie ze zwierzakami
potem serię z jego największym przyjacielemz którym Kubuś ma swoje tajemnice szeptane na uszkoktóremu Kubuś daje buzi chętniej niż mamiei którego Kubuś baaaardzo kocha
a teraz zagadka: wiecie, kto kryje się po drugiej stronie tych niewielkich butów?
żeby nie potęgować napięcia, od razu odpowiedź:
oczywiście mój mały, znudzony poczynaniami mamy Kubunioi jeszcze na koniec zaprezentujemy Wam kolorowy świat, jako że za oknem szaro, że aż strach! tylko uwaga, kolory mogą porazić!
no i co? jaka odpowiedź a propos sesji? czy komuś też się tak zdarzyło? jeżeli jestem w tym działaniu oryginalna, to lepiej mi o tym nie piszcie, bo szukam raczej grupy wsparcia...

poniedziałek, 3 listopada 2008

Z wizytą u Gucia

nie, nie do końca tak. bo byliśmy z wizytą u Gucia i Helenki. chociaż też nie do końca. właściwie to zachęcaliśmy Helenkę do wizyty u nas. do dłuuuugiej wizyty. to znaczy do przejścia na TĘ stronę...(Kubuś z Helenką i jej Mamą, w tle Gucio z Tatą).
bardzo nam się podczas wizyty spodobała rycerska postawa Gucia:(jak widzicie Kubusiowi tarcza bardzo się spodobała!)

tak czy owak do dziś Helenka się nie pojawiła. a jak już Kubuś w tej sprawie nic nie zdziałał, to już nie wiemy... pewnie ona sama ma jakiś lepszy pomysł na TĘ datę. czekamy!

niedziela, 2 listopada 2008

Kąpiele

obiecana przez nas niespodzianka dotyczy nawyków kąpielowych Kubusia.
dotychczasowe kąpiele były dla obu (obytrzech?) stron satysfakcjonujące:
stan "po" wskazywał również na duży stopień zadowolenia:
jednak Tata zdecydował dokonać zmiany. mama była nieco sceptyczna. i cóż się okazało? ach, takiej radości nigdy dotąd Kubuś chyba jeszcze nie przeżył! zresztą, zobaczcie sami:


ten trend jest zatem kontynuowany.
wczoraj zapomniałam dodać, że Kubuś też bardzo się rozgadał, niestety (to znaczy: na szczęście!!) najbardziej lubi przemawiać do mamy, zatem pokazanie mu kamery lub aparatu zdecydowanie zatrzymuje jego wypowiedź, więc tego jeszcze Wam nie zaprezentujemy. może wkrótce?

ps. kto nie widział "Ps." w poprzednim poście, niech zajrzy, dodaliśmy tam filmik z łapania kulki i wpychania jej sobie do buzi :-)

sobota, 1 listopada 2008

100 lat!

dobrze, obiecuję, że za czas jakiś (za rok??) przestanę tak świętować to i świętować tamto, lecz tymczasem... Kubuś skończył 100 dni!!! no, sami przyznajcie, że trudno tego nie świętować. dzień na uroczyste świętowanie może taki sobie, ale nam to nie przeszkadza w niczym! jako że pogoda cudna, to poszliśmy na dłuugi spacer i to była bardzo miła część świętowania, a teraz równie miły obowiązek, czyli coś dla wielbicieli Kubusia, którzy nie mogą z nim obcować na codzień.

przez ten tydzień naszej nieobecności na blogu dużo się zmieniło w Kubusiowym funkcjonowaniu, ale zanim o tym, jeszcze kilka zaległych zdjęć Kubusia z 3-go miesiąca:wczesnojesiennie w chuście:
oraz coś dla starszych perwersyjnych radiosłuchaczy:
kanał lewykanał prawy
stereo
no tak, wiemy, że są tacy, dla których liczą się głównie stopy...

a teraz miesiąc czwarty.
tak dużo tego, że nie wiem, od czego zacząć...
to może od osiołka. osiołkowi bowiem w żłoby dano...
nic więc dziwnego, że się lekko zdziwił:ale zaraz potem już wiedział, co z tym zrobić:a gdyby ktoś miał wątpliwości, że to rzeczywiście Kubuś dokonuje takich wyborów, proszę, tym razem z podpisem:
w czasie minionego tygodnia Kubuś odwiedził Dziadków i udało mu się też po raz pierwszy wystąpić w kombinezonie zimowym:zakładanie tego typu sprzętów to dla mamy i dla Kubusia męczarnia:-( nic więc dziwnego, że po powrocie Kubuś spał i spał i spał...
trochę nieostre zdjęcie, ale tak krasnalowate, że musiałam umieścić.

i nabył Kubuś nowe umiejętności!
po raz pierwszy złapał i wpakował do buzi element kręcącej się nad jego głową karuzeli! (mamy to też na filmie, może jeszcze poszukam)oraz nauczył się trzymać sztywno głowę. mało tego, niemal zaczął się podnosić!



dostał też od Taty nową zabawkę, którą całkiem polubił:

(mama za to dostała od Taty nowy komputer i choć jeszcze nie wie, czy go polubiła, bo nie miała okazji sprawdzić, to ma nadzieję, że przyczyni się on do bardziej systematycznego umieszczania na blogu wpisów ze zdjęciami)

a na koniec takie trzy:
a jutro... ach na jutro planuję nie lada niespodziankę...
ps. a oto znaleziony film: