czwartek, 24 grudnia 2009

Wesołych świąt!

wszystkim Czytelnikom naszego bloga (oraz tym, którzy go nie czytają) życzymy dużo dużo uśmiechu

naprawdę dużo uśmiechu!

i choć te życzenia mogą wydawać się bezosobowe (bo "wszystkim"), to naprawdę myślę bardzo osobowo o różnych konkretnych osobach: kochanej rodzinie, przyjaciołach tu i nieco dalej, dobrych znajomych, znajomych z łąki, czytelnikach, których kojarzę tylko wirtualnie...
a śmiech uważam za kluczowy, bo śmiech idzie w parze ze szczęściem, ze zdrowiem, z radością i sprzyja bliskości.
niech takie będą te święta!

wtorek, 22 grudnia 2009

Gorzej już nie będzie

nie przepadam za zimą. zdecydowanie nie! wiosna - to jest dopiero pora roku! dla mnie w sam raz! nawet jeśli to banalne, to właśnie tak ze mną jest.
paradoksalnie jednak cieszę się z rozpoczęcia zimy. bo jeszcze bardziej niż zimy, nie lubię skracającego się dnia! o, skracającego się dnia to ja nie znoszę! nie znoszę budzić się po ciemku i wychodzić na popołudniowy spacer z Kubusiem też po ciemku! jakbyśmy na jakimś biegunie mieszkali! niechby chociaż zorze, ale gdzie tam! tych nie uświadczysz!
odliczałam więc dni, aż wczoraj stało się! nadeszła zima! od dziś dni będą się powoli, acz konsekwentnie wydłużać! i to uwielbiam! każdego dnia coraz lepiej!
aż się dzisiaj chciało! a co? jak to przed świętami: sprzątać, odkurzać, myć podłogi, a zamiast gotować - pakować. a centralnym punktem było ubieranie choinki:ponieważ dzięki przedszkolu Kuba jest obyty z choinką, mogliśmy sobie bez zbędnych rozważań pozwolić na dość dużą choinkę stojącą na ziemi. pod pretekstem bezpieczeństwa obywa się bez bombek i to mi bardzo pasuje.
a jak już Kuba ubrał choinkę, wykąpał się, zjadł kolację, to... zaczął przygotowania do swoich drugich urodzin... skąd mu się to wzięło? nie mam pojęcia! no, może trochę zachęcił go świąteczny nastrój, jaki próbowałam stworzyć.

a jak już Kuba ubrał choinkę, wykąpał się, zjadł kolację i zgasił wszystkie małe pożary w zasięgu swojego chuchu, wysłuchał pięknej kołysanki:

gorąco polecam więcej tu.
a jak ktoś zna coś równie pięknego po polsku, proszę o sygnał.

Słowa, słowa, słowa...

dobrze, że jakiś czas temu zanotowałam słowa używane przez Kubusia, bo dziś jest ich już tyle, że nie potrafię sobie ich przypomnieć tak od ręki.
niewątpliwie najcieplejsze z tych najnowszych to:
Kubuś (lub Kubś)
i Tatuś
o tych pamiętam.
bardzo lubię też
oku, czyli ogień
kiedy Kubuś chce zapałki (których jednak nie dostaje), też woła oku!, co mnie urzeka...
a kiedy rano sięga po okulary Taty, woła oko!, co również wydaje się logiczne.
w ogóle fascynujące jest to dostrzeganie przez niego różnych związków - przedmiotów, działań, działań z przedmiotami :-) nie spodziewałam się, że to dzieje się już tak wcześnie, u takich maluchów...

nie spodziewałam się też, że takie maluchy już tak świetnie radzą sobie z literaturą. Kubuś potrafi już opowiedzieć fabułę swojej ulubionej książki (tata, mama, nie --> tata śpi, mama śpi, ale gdzie jest Lalo?), ale to mu nie wystarcza i wziął się za lekturę bezobrazkową. robi tak często, ale zazwyczaj się gapię, zamiast lecieć po apa. zresztą apa rozprasza i lektura ustępuje miejsca analizie urządzenia. tymczasem po apa sięgnął Tata:

lektura jest anglojęzyczna i przysięgam, że dźwięki są naprawdę inne niż przy polskiej. polska brzmi mniej więcej tak: pla-pla-pla. znam dobrze te dźwięki, bo czytanie odbywa się co rano.
a lektury dla dorosłych, ale z obrazkami, brzmią tak: tu? nie! tu? nie? tu? nie! itd...

poniedziałek, 21 grudnia 2009

Artysta

przyszedł dziś czas na nieco zaległe zdjęcia dokumentujące artystyczne zacięcie Kuby.
nie wiem, po kim on to ma, ale zdecydowanie lubi!rzecz oczywiście działa się w przedszkolu, bo gdzie by tam mamie chciało się ogarniać cały ten kolorowy bałagan :-)

a to dzieło z innej sesji:
moim zdaniem królik.
ale może być też tak:
mnogość interpretacji zdecydowanie dopuszczalna

Akrobata

przyzwyczaiłam się, że będąc w kuchni, mogę tylko zerkać na Kubusia, bo w zasadzie jest tu bezpieczny - odcięty od schodów, zagrożeń chemicznych, elektrycznych etc. te czasy jednak odeszły w zapomnienie już jakiś czas temu. wraz z nabywaniem sprawności motorycznej, Kuba wdrapuje się w miejsca, które do niedawna nie były dla niego żadnym zagrożeniem. właściwie nie opuszcza żadnej możliwości stanięcia wyżej... do poziomu sięgającego wysokości połowy jego łydki już się przyzwyczailiśmy i nadal nie traktujemy tego jako zagrożenie, ale wchodzi też wyżej...zupełnie sam!
najgorsze jest to, że te wspinaczki odbywają się po cichutku, więc cudem nadążamy z eskortą...

sobota, 19 grudnia 2009

Pierwszy raz na sankach

no, na zdjęciu to już drugi, ale to ciągle nowość.
za pierwszym razem wiatr ze śniegiem zacinał w oczy, więc zanim dojechaliśmy do górki, Kubuś nie był zbyt szczęśliwy. ale jak już zaczęliśmy zjeżdżać... było bosko! ja co najmniej 15 lat na sankach nie jeździłam! nie powiem, żebym sobie przez te dwa dni odbiła ten czas, ale zapowiada się, że w ciągu kilku najbliższych lat nadrobię tamte :-)macie jakieś patenty, co zrobić, żeby się dziecko tak nie zsuwało non stop?

W czapce

Kubuś z dnia na dzień staje się coraz bardziej samodzielny. jak chce (to rzadko), potrafi się sam ubrać:no, przynajmniej częściowo...

za to całościowo wychodzi mu robienie porządków...

Sztućce

sztućce są ostatnio w cenie, chleb jest jedzony widelcem, a gruszka......łyżką...

Obiecany koń

a właściwie jego zdjęcia.
piękny, prawda?
oczywiście w domu stracił na atrakcyjności i Kuba nie jeździ na nim strasznie często, ale lubi go. można na nim doskonale robić hopa-hopa!oczywiście akrobatyczne figury są najatrakcyjniejsze

niedziela, 13 grudnia 2009

Kwestia smaku

tak, domyślam się, co pomyślicie, oglądając poniższe zdjęcia: zabawia się kosztem swojego dziecka, robi z niego pajaca, przebierańca!
cóż...
tak, zdarza mi się...
tym razem jednak w całości sam wybrał, ja tylko pomagałam ulokować poszczególne elementy stroju na właściwych miejscach...

Wizyta

mieliśmy dziś z Kubą ogromną przyjemność odwiedzić bardzo sympatyczne grono dzieciaków (i prawie-młodzieży).
co prawda na początku Kubuś troszkę się lenił i wylegiwałale jednak nie to było celem wizyty.
prawdziwym celem było twórcze wykorzystanie tej bezkształtnej masy:
tak więc twórcze istoty z entuzjazmem przystąpiły do dzieła (warto się oczywiście przyjrzeć, w którym dokładnie miejscu lokował owo dzieło Kuba...):
pracowite ręce działały samodzielnie oraz z pomocami technicznymi:
zaangażowanie tylko narastało wraz z upływem czasu:
a efekt w postaci wkładu do pieca wyglądał tak:
na finał wypieków się nie doczekaliśmy, jako że Kuba był już wcześniej umówiony z Morfeuszem, za to spotkała nas nie lada niespodzianka:
tak, tak! nieoczekiwanie dla wszystkich pojawił się tort!
(przyszła) jubilatka tak pięknie zdmuchnęła świeczki
a my bez jakiegokolwiek prezentu :-(
co więcej! to my wyszliśmy z prezentem! i to jakim! na pewno jeszcze się tu pojawi

Sporty zimowe i nie tylko

usłyszawszy najświeższe prognozy, Kubuś już przygotowuje się do uprawiania sportów zimowych:...oraz całorocznych
halowych
takich jak np. boks jednoosobowy:wózkiem jeżdżenie:czy też kominiarek przymierzanie:a także całorocznych outdoorowych:(samolotów podglądanie)

Posiłki

zauważyłam, że ostatnio najwięcej mam zdjęć Kubusia podczas posiłków. zaciekawiło mnie to. szybko jednak dotarło do mnie, że wynika to z tego, iż podczas posiłków Kubuś jest poniekąd uwięziony i nie może biec do aparatu, co ostatnio uwielbia. nie sposób mu wręcz zrobić zdjęcia w warunkach "wolności" :-(
niniejszy wpis będzie więc o posiłkach, a przede wszystkim o Kubusiu w trakcie posiłków.

posiłki Kubusia są urozmaicone (choć nie zawsze wyglądają tak ładnie jak ten):Kubuś już już sięgał po brokuły...
gdy zobaczył JAJO!
zasadził się nawet na nie z widelcem!
po posiłkach Kubuś spala kalorie i jest bardzo rozgrzany. zrozumiałe więc chyba, że potrzebuje się czasem ochłodzić:
nie jest Kubuś egoistą, więc do chłodzenia zaprasza też mamę:
- Mama!
- Słucham Cię, Kubusiu?
- Tu!
- Gdzie, Kubusiu?
- TU!!
tak, ja JESTEM szczupła...

wracając jednak do posiłków:
TE ręce są nieprzewidywalnie długie...

a tu już deser. nie wiem, czy pan Blikle V (VII ??) nie obraziłby się, widząc swój rogalik nadziewany różą na widelcu...

a to dla odmiany bułeczka w kawiarni (kawiarnia To lubię na Freta - gorąco polecam: moim zdaniem najlepsza kawa w mieście!):
do tej pory martwiłam się w kawiarniach (nie)istnieniem krzesełek do karmienia dla dzieci, ale wczoraj przestałam:

i znów w domu.
zabawy (z) widelcem:
jedzenie widelcem jest trudne, ale zabawy widelcem są szalenie wciągające, bo niosą ze sobą pewne ryzyko...