paradoksalnie jednak cieszę się z rozpoczęcia zimy. bo jeszcze bardziej niż zimy, nie lubię skracającego się dnia! o, skracającego się dnia to ja nie znoszę! nie znoszę budzić się po ciemku i wychodzić na popołudniowy spacer z Kubusiem też po ciemku! jakbyśmy na jakimś biegunie mieszkali! niechby chociaż zorze, ale gdzie tam! tych nie uświadczysz!
odliczałam więc dni, aż wczoraj stało się! nadeszła zima! od dziś dni będą się powoli, acz konsekwentnie wydłużać! i to uwielbiam! każdego dnia coraz lepiej!
aż się dzisiaj chciało! a co? jak to przed świętami: sprzątać, odkurzać, myć podłogi, a zamiast gotować - pakować. a centralnym punktem było ubieranie choinki:


a jak już Kuba ubrał choinkę, wykąpał się, zjadł kolację, to... zaczął przygotowania do swoich drugich urodzin... skąd mu się to wzięło? nie mam pojęcia! no, może trochę zachęcił go świąteczny nastrój, jaki próbowałam stworzyć.
a jak już Kuba ubrał choinkę, wykąpał się, zjadł kolację i zgasił wszystkie małe pożary w zasięgu swojego chuchu, wysłuchał pięknej kołysanki:
gorąco polecam więcej tu.
a jak ktoś zna coś równie pięknego po polsku, proszę o sygnał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz