wtorek, 22 grudnia 2009

Słowa, słowa, słowa...

dobrze, że jakiś czas temu zanotowałam słowa używane przez Kubusia, bo dziś jest ich już tyle, że nie potrafię sobie ich przypomnieć tak od ręki.
niewątpliwie najcieplejsze z tych najnowszych to:
Kubuś (lub Kubś)
i Tatuś
o tych pamiętam.
bardzo lubię też
oku, czyli ogień
kiedy Kubuś chce zapałki (których jednak nie dostaje), też woła oku!, co mnie urzeka...
a kiedy rano sięga po okulary Taty, woła oko!, co również wydaje się logiczne.
w ogóle fascynujące jest to dostrzeganie przez niego różnych związków - przedmiotów, działań, działań z przedmiotami :-) nie spodziewałam się, że to dzieje się już tak wcześnie, u takich maluchów...

nie spodziewałam się też, że takie maluchy już tak świetnie radzą sobie z literaturą. Kubuś potrafi już opowiedzieć fabułę swojej ulubionej książki (tata, mama, nie --> tata śpi, mama śpi, ale gdzie jest Lalo?), ale to mu nie wystarcza i wziął się za lekturę bezobrazkową. robi tak często, ale zazwyczaj się gapię, zamiast lecieć po apa. zresztą apa rozprasza i lektura ustępuje miejsca analizie urządzenia. tymczasem po apa sięgnął Tata:

lektura jest anglojęzyczna i przysięgam, że dźwięki są naprawdę inne niż przy polskiej. polska brzmi mniej więcej tak: pla-pla-pla. znam dobrze te dźwięki, bo czytanie odbywa się co rano.
a lektury dla dorosłych, ale z obrazkami, brzmią tak: tu? nie! tu? nie? tu? nie! itd...

Brak komentarzy: