dobrze, że jakiś czas temu zanotowałam słowa używane przez Kubusia, bo dziś jest ich już tyle, że nie potrafię sobie ich przypomnieć tak od ręki.
niewątpliwie najcieplejsze z tych najnowszych to:
Kubuś (lub Kubś)
i Tatuś
o tych pamiętam.
bardzo lubię też
oku, czyli ogień
kiedy Kubuś chce zapałki (których jednak nie dostaje), też woła oku!, co mnie urzeka...
a kiedy rano sięga po okulary Taty, woła oko!, co również wydaje się logiczne.
w ogóle fascynujące jest to dostrzeganie przez niego różnych związków - przedmiotów, działań, działań z przedmiotami :-) nie spodziewałam się, że to dzieje się już tak wcześnie, u takich maluchów...
nie spodziewałam się też, że takie maluchy już tak świetnie radzą sobie z literaturą. Kubuś potrafi już opowiedzieć fabułę swojej ulubionej książki (tata, mama, nie --> tata śpi, mama śpi, ale gdzie jest Lalo?), ale to mu nie wystarcza i wziął się za lekturę bezobrazkową. robi tak często, ale zazwyczaj się gapię, zamiast lecieć po apa. zresztą apa rozprasza i lektura ustępuje miejsca analizie urządzenia. tymczasem po apa sięgnął Tata:
lektura jest anglojęzyczna i przysięgam, że dźwięki są naprawdę inne niż przy polskiej. polska brzmi mniej więcej tak: pla-pla-pla. znam dobrze te dźwięki, bo czytanie odbywa się co rano.
a lektury dla dorosłych, ale z obrazkami, brzmią tak: tu? nie! tu? nie? tu? nie! itd...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz