niedziela, 30 września 2012

Kamieniołom

wybraliśmy się do kamieniołomu
trochę to głupie, że kamieniołom 5 minut od domu Dziadków, a zabrałam tam Kubę po raz pierwszy.
a może nie takie głupie?

sobota, 29 września 2012

Szafing

niektóre z Was wiedzą, że uwielbiam szafing. no po prostu uwielbiam i już.
nie tylko ja.

środa, 26 września 2012

Europejski Dzień Języków

na razie jasno przejawia się zamiłowanie do języka polskiego, ale z czasem... kto wie? zresztą, polski to  przecież też europejski język...

A co ty robisz na dole?
Powinieneś na czole
Czekać na mole


wtorek, 25 września 2012

Tiry na tory, chłopaki na rampę

kto jeszcze nie zna tej kampanii, niech się zapozna, jak ma ochotę. trochę utopijna, ale w świecie takie rozwiązania przecież działają - kto wie?...
a tymczasem na tory wkroczyła ekipa tuu tuuu
 chodziło o to, że pewnego pochmurnego dnia wybrałyśmy się z chłopakami do parku
 a skończyło się tak:
to znaczy nie tak. zdecydowanie nie tak statycznie...
nerwy nie pozwalały zrobić więcej zdjęć... przysięgam, że było kaskadersko...

poniedziałek, 24 września 2012

Twórczość niedzielna

Mucho bez głowy
Ukłoń się na na widok sowy

czwartek, 20 września 2012

Idzie

pogoda się zacięła, też to zauważyliście?
w zeszłym tygodniu najcieplejszym dniem był wtorek, najzimniejszym czwartek, w tym podobnie.

jedynym plusem tego, że idzie jesień jest to, że są kasztany.

ja się zawiesiłam.



może już wszystko będzie powtarzalne.

wtorek, 18 września 2012

Na spacerze

- Mamo, czemu mnie tak gwałtownie puściłaś?
- Synku, puściłam Cię zwyczajnie. To Ty się gwałtownie szarpnąłeś i potem się gwałtownie przewróciłeś.
- Mamo, przecież mogłem sobie rozbić twarz!
- Synku, gdybyśmy byli na chodniku, to bym Cię nie puściła, ale byliśmy w lesie. Ściółka jest miękka i nic Ci się nie mogło stać. Mogłeś co najwyżej pobrudzić sobie ręce i tak też się stało.
- Mamo, igła mogła mi się wbić w oko!
- ...
- I mogłem stracić oko...

czwartek, 13 września 2012

Literka a

miałam taki pomysł, którego niestety nie wprowadziłam jeszcze w życie, żeby Kubę stopniowo, acz konsekwentnie, zapoznawać z alfabetem. a tu w przedszkolu Kuba właśnie poznaje literkę a.
i tak się zastanawiam, czy efektem tego są dwie ostatnio zasłyszane wypowiedzi.

w wannie przedwczoraj:
Antidotum! Musimy znaleźć antidotum!

na spacerze wczoraj:
Amfibia! Zrozumiałeś, Franek? Amfibia!

może nie bez znaczenia jest fakt, że spacer odbywał się w deszczu? może to środowisko wodne jakoś szczególnie stymuluje rozwój werbalny??

ps. karate odpadło. za wcześnie. mnie trochę szkoda, ale z ulgą przyjęłam fakt, że jednak nie będę go wozić dwa razy w tygodniu. jeszcze nie teraz...

Karate kid

powiodłam Kubę na zajęcia karate w lokalnej szkole.
w ogromnej szkole, w wielkiej hali był najmłodszy i najmniejszy.
 nie do końca skoordynowany, ale bardzo zdyscyplinowany.
 stuprocentowo zaangażowany.
było super! ja ogromnie zaskoczona jego dojrzałością, możliwościami i - jednak - sprawnością. wzruszona jak nigdy. bo TAKI maluszek! dawał radę ze wszystkim, starał się ogromnie i wcale nie odbiegał od ogółu.
pan był głośny, stanowczy (tak to nazwijmy), obiecywał nagrody i od ręki wcielał w życie kary. zabawy ruchowe wydawały się dość chaotyczne - bo też i grupa była ogromna! i wytrwalibyśmy w radości do końca, gdyby nie kolejny pomysł na zabawę. wyglądała ona z grubsza rzecz ujmując jak pacyfikacja studentów przez milicjantów uzbrojonych w pałki, a główne różnice polegały na tym, że pałki były piankowe, a gra nazywała się berek. tak więc berek uzbrojony w pałkę miał dotknąć uciekającego, który to przejmował od niego pałkę i sam stawał się berkiem. tyle że pałki mają to do siebie, że prowokują do tego, aby - zamiast dotykać - walić z zaangażowaniem. i ofiarą takiego właśnie zaangażowania stał się Kuba. został(by) berkiem przez uderzenie w twarz. ta zabawa zakończyła jego pierwszy w życiu trening karate kilkanaście minut przed jego końcem :-(

aha, Franek oczywiście też tam był...

zmotywowana matka nie poddała się i zaciągnęła Kubę na drugi trening - w innej lokalizacji i z innym trenerem.
 Kuba nadal był najmłodszy i najmniejszy, ale sala kameralna i grupa o wiele mniejsza.
trener nie krzyczał (a więc tak też można!), nie obiecywał nagród, a kary nazywał "specjalnymi nagrodami" i zadawał je bez złości, co w moich czyniło z nich konsekwencje, a nie kary. wykazywał duuużo cierpliwości i życzliwości wobec maluchów, sprawiał wrażenie człowieka ciepłego i serdecznego.
 Kuba wykonywał wszystkie ćwiczenia z niesłabnącym zaangażowaniem
tak, niesłabnącym aż do końca.
dzięki temu udało się dotrzeć do prawdziwego karate, czyli buch-buch-buch:
po treningu stwierdził, że trochę mu się podobało, co brzmi obiecująco.

aha, Franek też tam był...

niedziela, 9 września 2012

20 miesięcy

Franek
 Franko
 Francio
 Francesco
 Franczesław
 Czesław
 Franutu
 Hultaj
 Plastuś
 Plastik
 Gargamel
 Franeczek
 Franuś
 Goopalo

właśnie zaczyna mówić:
tata
mama
pta (ptak)
pa-pa!
pa(ch)-pa(ch) (traktor)
pa (pani/pan)
Babo
glglglg (czekolada)
lglg (lody)
naprawdę!

środa, 5 września 2012

W Pomponie

wiem, wiem, że to pozornie seria takich samych zdjęć. ale jak się otworzy podgląd zdjęć, to można prześledzić, jak zmieniają pozycje, a ich ciała ustawiają się pod takim samym kątem... już są cudownymi braćmi, a jacy będą później!...

dla urozmaicenia trochę innych zdjęć :-)