piątek, 27 maja 2011

Zoologicznie

- Kubusiu, chcesz pojechać do Dziadziusia?
- Tak, chcę. I chcę, żeby tam był konik polny!
- Żeby co było?
- Żeby był konik polny.
- Na pewno polny? Może taki zwykły konik?
- Nie, polny.
po chwii:
- Myślałem o koniku polskim, mamo.
- ...

czwartek, 26 maja 2011

Dzień Matki

miał być dłuuuuugi post. ale nie będzie.
wolnego czasu mam mało, więc przekaz będzie obrazkowy.
dzięki kontaktowi z autorką rysunku, czuję się też czasem konsumentką kultury.
za piękną wizualizację na życzenie serdecznie dziękuję!

środa, 25 maja 2011

Jak co?

Kuba ma teraz fazę przekształcania rzeczywistości i zastanawiania się (wspólnie z mamą), co też przypomina efekt tych przekształceń. dotyczy to na przykład sznurka rzuconego na podłogę albo specjalnie ułożonego lub dywanika zwiniętego nogą. jako osobę średniokreatywną zmusza mnie to do wspinaczki na szczyty mego intelektu.
tym razem zagadka dotyczyła zabawki Frania, której można lekko modyfikować kształt:
- Mamo, jak to wygląda? Jak co?
Mama skupiona na czymś zupełnie innym:
- Nie wiem.
- Ale jak co?
- No nie wiem, synku.
- Mamo, czy to wygląda jak zamek?
Mama rzuca okiem.
- Nie, to mi w ogóle nie wygląda jak zamek.
- Mamo, ale czy to wygląda jak zamek?
- Nie, synku, moim zdaniem to nie wygląda jak zamek.
- Jak zamek! Mamo, to wygląda jak zamek!
- No nie wiem, synku. Może. Jak teraz patrzę, to myślę, że to może troszkę wygląda jak zamek.
- Dlaczego??
- Aaaaaa!!!

przy innej okazji, rozmowa (przepraszam, monolog) o naklejanym tatuażu:
- Taki był ładny, szkoda, że się ścierzył, prawda mamo?
Tu się ścierzył, szkoda, taki był ładny. 
No cóż, może kiedyś będę miał drugi, prawda, mamo?


ps. Kuba skończył 2 lata i 10 miesięcy... to już prawie 3!!
jakoś się nie cieszę... ;-)

Nie zdążyłam

nie zdążyłam wpić pierwszej kawy z pseudomlekiem, kiedy okazało się, że Franio ma zapalenie oskrzeli :-(( okazało się w przychodni, w trybie pilnym :-(  leki dziedziczy po Kubusiu

a to zdjęcia z pory dnia, kiedy to jeszcze zwolnienie lekarskie nie zwolniło go z obowiązkowych zajęć lekcyjnych:
uwielbiam to skupione spojrzenie!

wtorek, 24 maja 2011

Pierwszy i ostatni(a)

wczoraj mój młodszy syn po raz pierwszy (tak, tak, nie łudzę się...) mnie obsikał.
czy jest się z czego cieszyć? nie wiem. ale to przynajmniej zabawne zdarzenie. zwłaszcza w kontekście następnego...
poddałam się. po pięciu tygodniach kataru Franciszka poddałam się i przechodzę na dietę bezmleczną. mogę nie jeść lodów, proszę bardzo! (nawet Hagen-Dazs) mogę nie jeść serów, proszę bardzo! (ale nie liczcie na to, że pojadę do Holandii) mogę jeść jedyną na rynku bezmleczną margarynę, proszę bardzo!
ale rezygnacja z kawy z mlekiem jest dla mnie ogromnym wyrzeczeniem (mój Drogi Synu!) to cudownie, że jest w sklepach wybór pseudomleka o różnych smakach, ale to jest PSEUDOmleko. o RÓŻNYM smaku. różni się ten smak zwłaszcza od smaku mleka :-(
tak więc dziś ostatnia na czas jakiś kawa z mlekiem.

miała być celebrowana. wypiłam ją między rozpakowywaniem zmywarki a zamrażaniem zupek dla Kuby, z Franiem na ręku. o dziwo, nie była smaczna... widocznie mój mózg się już przestawił i od tej pory delektował się będzie wyłącznie kawą z "mlekiem" migdałowym. amaretto takie. mamowe.

no i teraz nie wiem, o co wznosić modły: żeby dieta zadziałała, bo wtedy Franiowi się polepszy, czy żeby nie zadziałała, czyli żeby polepszyło mu się z innego powodu, podczas gdy ja spokojnie wrócę do mojego jedynego hobby (no dobrze, jest jeszcze czosnek...).

a Was proszę o domotywowanie mnie, bo moja motywacja jest słabiutka... nie dlatego, że zdrowie Franka nie jest dla mnie cenne, tylko dlatego, że w przypadku Kuby taka dieta nie działała. ale może bez niej byłoby dużo gorzej? nigdy się nie dowiem...

Kolega

wczoraj odwiedził Frania kolega.
jednak w obliczu snu tego pierwszego, Gościem zajął się Starszy Brat:
Aleks to najpogodniejsze (i najsprawniejsze!) dziecko, jakie znam
Franio wkrótce się obudził, ale z tej fazy zabawy zdjęć niestety brak :-(

skoro tyle tu o śnie, to pociągnę ten wątek.
popołudniu cała nasza trójka zapadła w sen. Franio w wózku, a ja z Kubą...
15 kg. da się :-))
tylko czy to jeszcze kangurowanie??

niedziela, 22 maja 2011

Upalne lato

w ramach chorowanie latem wybraliśmy się dziś na wycieczkę do miasta.
wycieczka do miasta wyglądała tak:
 czyjaż to ręka usiłuje pozbawić Kubusia największej przyjemności?
ach tak! to babcia w trosce o bezpieczeństwo wyperswadowała Kubie użycie największego kija na plaży
pierwszy bezpośredni kontakt Kubusia z Wisłą:
(ja mam parę lat więcej od niego, ale takiego bliskiego kontaktu z Wisłą jeszcze nie doświadczyłam)
obserwowaliśmy też wyjątkowe (bo na powierzchni) działanie Chudego Wojtka, który na stałe współpracuje z Grubą Kaśką:
Franio też tam był, choć nie ma zdjęć znad wody, jako że trudno mi było mu zrobić zdjęcie:

temu (ukochanemu) fragmentowi już łatwiej:
 potem też można było parę pstryknąć:
widok był tak rozkoszny, że nie obyło się bez całusów:
potem Franio się przyodział, ale nadal patrzył w niebo:
bo też i widoki były ciekawe!
a potem chłopcy zaliczyli 3 godziny snu! nadmiar tlenu spowodował, że mama i babcia też skorzystały...

sobota, 21 maja 2011

Latem

tak, tak, fajnie chorować latem :-)
wygląda to tak:
było nas tam więcej:
nie, to oczywiście głupi żart... zupełnie niefajnie chorować latem :-(
chłopcy mają jakieś swoje dolegliwości w drogach oddechowych i wobec braku pewności, czy lepiej z nimi wychodzić czy nie, wychodzimy :-) ale chemia, niestety leci w te małe dziobki :-((
fajnie jest latem. jak dla mnie, taka temperatura mogłaby zostać. nic cieplej, broń boże!

środa, 18 maja 2011

Ornitologicznie

jeżdżę samochodem, żeby uśpić Kubę. jeżdżę. i jeżdżę. jestem zmotywowana, bo jak go uśpię, to pojadę na kawę. no więc jeżdżę. Franio już dawno w objęciach Morfeusza. jeżdżę 30 minut.
- Co ten traktor tu jeździ?
- No jeździ tu sobie.
- Dlaczego tu jeździ?
- Jeździ tu, bo orze ziemię.
- Orzeł? Mamo, ten traktor wygląda jak orzeł? Mamo! Ten traktor wygląda jak orzeł!
po 40 minutach się poddałam...

a Kuba znów chory. alergia? przeziębienie? nie mam pojęcia. kaszle. leczę go okołoalergicznie. mam nadzieję, że to wkrótce minie.
Franio z zatkanym nosem. dla takiego malucha to duży kłopot. dla jego mamy też. leczę go okołoalergicznie. mam nadzieję, że to wkrótce minie.

środa, 11 maja 2011

Kłam

niniejszym zadaję kłam własnym słowom, zapisanym tu przeze mnie dwa dni temu!
najnowsze pomiary wykazały, że Franio waży 6700g (przez chwilę ważył nawet 7000g! jednak przez 3 minuty mamie przybyło 300g, o które to Franio schudł...*) i mierzy 65cm. tak jak przypuszczałam, wszystko z nim gra!
no, na wszelki wypadek dziś go znów zważę... :-)

*domowa metoda pomiaru Frania polega na ważeniu go razem z mamą, a potem na ważeniu samej mamy i dokonywaniu skomplikowanych obliczeń na wynikach :-)

poniedziałek, 9 maja 2011

4 miesiące

Franio to już wielki mały człowiek! niby 4 miesiące to niewiele, ale właśnie w tym miesiącu najłatwiej było zauważyć spektakularną różnicę w jakości kontaktu z nim oraz w jego sprawności motorycznej.
ale na początek kilka baaaardzo starych (już prawie miesiąc!) zdjęć autorstwa Katarzyny G.:
jak widać, Franio nadal jest pogodny.
a teraz seria czapkowa:
Kuba pozazdrościł i też sobie zażyczył:
no i ostatnie intelektualne osiągnięcia Frania:
baaaardzo długo tkwił zaczytany:
to zdjęcie ujawnia, że jest on fanem motoryzacji:
jaki jest Franio?
gdybym miała go scharakteryzować przez 3 wiodące cechy, byłyby to:
komunikatywność
intonacja Frania nie ma sobie równych. wygłasza długie monologi i wchodzi w dialog jak równy z równym :-) nigdy wcześniej nie słyszałam, żeby niemowlak w 4. miesiącu życia tyle przekazywał swoim głosem! Franio też prawie nie płacze, bo zanim zdążyłby się rozpłakać, wysyła tyle sygnałów ostrzegawczych o narastającej nudzie czy zniecierpliwieniu, że tylko człowiek o kamiennym sercu nie wziąłby go na ręce. no a na rękach się nie płacze, bo i po co?
niestety, nie mam nagrania dobrze oddającego tę wyrafinowaną intonację, ponieważ Franio nie gada do aparatu...
chwytliwość
Franio stał się bardzo chwytny i co tylko wpadnie w zasięg jego małych rączek, zostaje tam zatrzaśnięte i w miarę możliwości wepchnięte do buzi. utrudnia to nieco odłożenie go, kiedy tylko słodko zaśnie po posiłku, ponieważ najczęściej jest mocno wczepiony w moją bluzkę.
wiem, że większość dzieci tak ma w tym okresie, ale trochę już zapomniałam, jakie to jest zabawne.
bezproblemowość
Franio jest naprawdę bezproblemowym dzieckiem. może bawić się sam, dość spokojnie zasypia (ale nie sam), prawie nie płacze, lubi ludzi, uwielbia brata, w nocy śpi... czegóż chcieć więcej?

poniżej filmik dla Was (choć nie wiem, czy da się go odtworzyć...). nie oddaje to wszystkich możliwości Frania w zakresie komunikacji okołowerbalnej, ale daje przedsmak...
a z bardziej formalnych danych: Franio waży 5700g i to chyba jest mało. a przecież nie wygląda! mierzy nie wiem ile, ale daję mu 63, choć piżamki ma na 74cm, a pozostałe ubranka na 68. więc może mierzy więcej? jest pucułowaty i nikt by nie powiedział, że jest szczuplakiem, ale jeden lekarz stwierdził, że jest nisko w siatkach centylowych - szczególnie jego mały łepek (na zdjęciu przyduża czapka w rozmiarze 40-42...).

przy okazji dzisiejszej daty miałam okazję po raz pierwszy sama kłaść chłopców spać. efekt? śpią, a ja piszę bloga. pomogło mi to, że obaj byli zmęczeni, ale może było tak, że byli zmęczeni, bo sama miałam ich położyć spać?? spali już o 20:20 (tak, jestem z tego dumna! :-))