niedziela, 24 kwietnia 2011

Czas refleksji

Wielkanoc to czas refleksji, prawda?
polecam zatem coś, co jej sprzyja
w dodatku to blog okołodziecięcy, więc pasuje. - chodzi o film "Wszystko może się przytrafić", niestety już płatny.
więcej znajdziecie sobie sami tamże.

Nadmiar tlenu

jak już pisałam, ostatnio nie wychodziliśmy. dziś wyszliśmy (tak, tak, po tych wszystkich pięknych słonecznych dniach). nie na długo. i...
na efekt nie trzeba było długo czekać:
my z Franiem padaliśmy tylko ze śmiechu :-))

potem było już lepiej:
a na koniec kąpiel. dziś osobna. no bo Kuba się wyspał i mógł kąpać się później.

sobota, 23 kwietnia 2011

Jaja

z kiedyś i z dziś.
dziś jakoś blado. no, ale choroba - wiadomo...
życzymy Wam wszystkiego dobrego: zdrowia i jeszcze raz zdrowia, spokoju, pomyślności i dobrze spędzonego czasu!

2 lata 9 miesięcy

to mi się wydaje bardzo dużo!
uwielbiam tego gościa!
część zdjęć autorstwa Katarzyny Gałązki. widać, które. (ale moje nie gorsze :-))

czwartek, 21 kwietnia 2011

U nas już święta

święto medycyny, konkretnie
świętujemy zwycięstwo medycyny nad choróbskami, bo już naprawdę miałam dość. oddychanie Kuby zrobiło się trochę straszne i pierwszy raz z ulgą przyjęłam antybiotyk i steryd. a do tego kilka dodatków...
już jest lepiej.

mamy też inne zdjęcia, piękne. sprzed. może w święta tu trafią.
a to zdjęcie zainspirowane innym mamowym blogiem

wszystkim życzymy ZDROWYCH świąt!!

sobota, 16 kwietnia 2011

Dla Taty

Kubuś wczoraj realizował ambicje taty:
na łące okazało się, że rower jest tym, czym w istocie jest - środkiem transportu.
to błoto było celem!

piątek, 15 kwietnia 2011

Tajemnica

w sklepie meblowym:
- Mamo, czy to jest łoś?
skoro o zwierzętach mowa, to trochę zbaraniałam... ale wkrótce zobaczyłam poroże. mam nadzieję, że sztuczne.
- Nie, synku, to jest raczej jeleń...
- Dlaczego mu głowa odpadła?

w samochodzie Babci:
- Ćśśśśś, synku, nie mów nic babci.
- Co?
- Nie mów nic babci, to będzie nasza tajemnica.
- Co?
- Będziemy mieć tajemnicę, nic nie powiemy babci.
- Co?
- Już nic...

środa, 13 kwietnia 2011

Gile

w drodze do przedszkola rozmawialiśmy dziś z Kubą o gilach. rzecz niestety nie dotyczyła uroczych małych ptaszków o czerwonych brzuszkach...

- Zapomniałam wyciągnąć Ci gile fridą.
- Co one chcą?
- Kto?
- Gile.
- ...
- Co one chcą? One chcą być w nosku?
- Nie, one chcą być wyciągnięte fridą.
- One się smucą?
- ... *


z drugiej strony - przy całej jego elokwencji - w Kubusia wstępuje czasem tumanizm:

- Co tam pracuje koparka? [w tym kontekście "co" oznacza "dlaczego" i jest to dla mnie zupełnie jasne]
- Pracuje, bo tam panowie układają takie duże rury.
- Co?
- Takie duże rury kładą, żeby woda z sedesu mogła odpływać do oczyszczalni.
- Co? 
- Takimi dużymi rurami brudna woda z domków płynie do oczyszczalni i tam się ją czyści.
- Co?
- Nie wiem, co! Rury kładą.
- Co?
- Nie wiem, co, synku. O co Ty mnie pytasz?
- O co?
- No właśnie: o co?
- Co?
- Aaaaaaaaaaaaaaaa!!!


*tak naprawdę w takich sytuacjach tam nie następują żadne trzy kropki autoryzowane przez mamę, tylko chwila ciszy, a po niej wyznanie (prawdopodobnie dość wyrwane z kontekstu dla rozmówcy): Kocham Cię! każdorazowo...

niedziela, 10 kwietnia 2011

Cudaki

moje cudaki...
uwielbiam ich!

sobota, 9 kwietnia 2011

Franio. 3 miesiące.

Franio.
budzi się ok. 6:30. zazwyczaj nie jest zachwycony. ale też nie płacze. wydaje swoje kocie dźwięki.
zachwycony staje się po zdjęciu pieluchy. wtedy kocie dźwięki znikają na rzecz dźwięków okołodialogowych. Franio patrzy intensywnie w oczy i zagaduje. cudnie zagaduje. ja nie mogę się oprzeć.
potem zazwyczaj zostaje chwilę sam, a jeszcze później obserwuje procedurę przygotowywania śniadania dla Kubusia i kawy dla mamy z perspektywy swojego leżaczka. jest spokojny, zainteresowany.
jego poranna aktywność trwa ok. 45 minut, po których chętnie zasypia. najchętniej w samochodzie. tyle że my o tej porze rzadko gdzieś wychodzimy... tak więc 45 minut często przeciąga się do godziny lub więcej. potem Franio zasypia, ale odłożony do sypialni niedługo potem się budzi. mam wrażenie, że w ciągu dnia lepiej śpi w lekkim szumie niż w ciszy.
potem dzień wygląda różnie, zazwyczaj udaje mu (mi?) się złapać jeden długi sen. najchętniej w samochodzie i zakończenie w foteliku samochodowym w domu. ale dziś spał 3,5 godziny w wózku. i to było baaaardzo dobre 3,5 godziny :-) potem już sen urywany, najdłużej godzina, a i to rzadko.
wieczorem ma już swój rytm. o 18:00 nie śpi, o 18:30 już się nudzi, najpóźniej o 19:00 należy się kąpiel. w kąpieli jest bosko! przede wszystkim na wyciągnięcie nogi jest Kubuś. jak jest Kubuś, to Franio chalpie mniej. wpatruje się w brata jak w ikonę i zapomina o możliwości ruchu. jeśli zdarza mu się kąpać samemu, macha kończynami jak wiatrak :-) woda zawsze dobrze mu robi. a ja uwielbiam chwile, kiedy on w zapamiętaniu młóci wodę, wpatrując się intensywnie w moje oczy. tak jakby uzyskiwał w ten sposób pewność, że jest bezpieczny i że nic mu się nie stanie.
po kąpieli karmienie i usypianie przy piersi. wtedy go przetrzymuję, bo w takim układzie śpi, a ja mogę pooglądać jakiś film :-) a jak już go odłożę, to się budzi. ale od jakiegoś czasu budzi się i sam się sobą zajmuje, aż uśnie. to jest dla mnie absolutna nowość. z Kubą tego nie mieliśmy. Kuba bardziej domagał się kontaktu. a może to ja się domagałam? a może znał możliwości? w każdym razie Franio zasypia sam ok. 21ej. na leżaczku. wtedy przenoszę go do naszej sypialni i śpi tak do ok. 1ej. potem śpi juz z nami, wtulony we mnie, na moim ramieniu lub na moim brzuchu. bywa, że śpię tak głęboko, że o nim zapominam. wierzę mocno w instynkt i mam nadzieję, że mu żadnej krzywdy nie zrobię. uwielbiam z nim spać. śpię wtedy spokojnie i głęboko właśnie. tylko Kubusia mi brakuje :-((
ostatnio Franio jada w nocy dwa razy, niestety nad ranem robi się niespokojny, coś mu dokucza.

Franio rzadko płacze. wczoraj akurat płakał dużo, to ewidentnie nie był jego dzień. ale to był wyjątek. zwykle nie płacze. jeśli nie jest z czegoś zadowolony, ma duży repertuar dźwięków poprzedzających płacz - one pozwalają zareagować w porę na jego potrzeby.
poza tym nie ma żadnych kolek, kłopotów z brzuszkiem, ze snem, z czymkolwiek. to taki bezproblemowy chłopak :-)
uwielbia swojego kolorowego motyla, z którym może rozmawiać pół godziny bez chwili znudzenia. lubi też zielone krokodyle, które zazwyczaj siedzą na oparciu kanapy podczas jego posiłków - wtedy uśmiecha się do nich, jak tylko przełknie ostatni łyk mleka.

uwielbia swojego brata. przypatruje mu się uważnie, jak tylko go zobaczy i pozwala mu robić ze sobą różne rzeczy. (miło mi widzieć, że ktoś podziela moje uczucia!)

miewa alergiczną skórę. ale ja się tym nie przejmuję i nie stosuję żadnej diety. alergiczne objawy przychodzą i odchodzą bez związku z moimi posiłkami. uff! (wiem, wszystko jeszcze przede mną)

aha, Franio waży 6100g, mierzy niewiadomo ile (przyjmuję, że 60, ale to bez mierzenia), ubrania nosi na 62/68.

najbardziej lubię jego oczy i czoło.
jego oczy są takie uważne. wpatruje się w różne obiekty z ogromną intensywnością.  bystrość oczu wiąże się z czołem, które bardzo często jest pomarszczone, jakby się Franio czemuś ciągle dziwił. to tak ten świat wygląda? to jest motyl? to jest mama? przy tym ostatnim obiekcie twarz nagle się zmienia i na twarzy Frania pojawia się cudny błogi uśmiech. i taka łagodność. i zaraz zaczyna się dialogowanie. które trudno nagrać, bo to przecież dialog ze mną, a nie z obiektywem. a ja nie mam (już?) obsesji uwieczniania wszystkiego. niech część tej rzeczywistości będzie tylko moja i tylko teraz.
ale czoło uwielbiam nie tylko przez zmarszczki. otóż pod skórą na czole jest jeszcze warstewka tłuszczu. przez co czoło jest nadal mięciutkie i jakieś takie aksamitne. czoło Frania pamiętam z pierwszych minut po jego narodzinach. najmilsza faktura, z jaką się zetknęłam.

to dziś: