środa, 6 kwietnia 2011

Wyzwania

otwarto w ubiegły weekend nowe miejsce mamowo-dzieciowe. nie, dzieciowo-mamowe raczej. Tamika. oczywiście natychmiast się tam udaliśmy. i to było pierwsze wyzwanie: ja, dwójka dzieci i torba pełna ciuchów na szafing. no i fotelik samochodowy i plecak z tysiącem bardzo potrzebnych rzeczy. po wyjechaniu z domu o 10ej udało nam się dotrzeć na miejsce ok. 13ej. nie, nie było to w Krakowie... po drodze po prostu dwaj chłopcy zapadli w kamienny sen... ja w wielkiej rozterce zdecydowałam się jednak zostać w samochodzie i poczekać, aż się obudzą, zamiast wracać do domu. no dobra, prawda była taka, że wróciłam, ale w połowie drogi zawróciłam z powrotu i już zostałam :-)
wewnątrz nie znalazłam ani jednej mamy samej z dwójką dzieci. co więcej - wielu mamom pojedynczych dzieci towarzyszyli tatowie. tak było zdecydowanie łatwiej... wszystkie te kupy, jedzenia (a Kubie przecież nie można nic kupić, tylko trzeba z termosika i słoiczka), płacze, noszenia, niemożność odłożenia Frania gdziekolwiek były dla mnie wyzwaniem. jak już się uporałam z natłokiem aktywności (karmienie dwójki, przewijanie jednego), było lepiej. nawet obkupiłam Kubę w bardzo zacną odzież - w sam raz na wielkość i to, co rzeczywiście chciałam. ale do dziś nie wiem, czy się podziwiać, czy pukać w głowę i zalecać więcej luzu.
mój luz wtedy polegał na tym, że nie robiłam zdjęć :-)

a w niedzielę udaliśmy się tam już we czwórkę i wtedy jakieś zdjęcia bez problemu udało się zrobić. głównie Kubie na zajęciach sportowych:
bo Franio wtedy...
 
no, ale w końcu się obudził:

podczas zajęć Kuba po raz kolejny pokazał swoją anielską naturę. cierpliwy, zaangażowany, wykonujący polecenia, uważny... zaowocowało to tym, że skupiał najwięcej uwagi pań prowadzących zajęcia i był jedynym dzieckiem, do którego zwracały się po imieniu. coś on w sobie ma, ten nasz Kubuś! i zdecydowanie nie jest to subiektywne wrażenie!

a miejsce? piękne, dopracowane, wymuskane, warszawskie. bogata oferta zajęć i chyba dość drogie (na otwarciu było za darmo, więc nie wiem na pewno). pyyyyyszna kawa! dużo światła. dobry dojazd.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pekam z zazrdosci, ze masz w zasiegu takie miejsca. Pekam z dumy, ze sie tam wybralas sama z chlopcami :) oj, zasluzona pyyyszna kawa! I.

mama FiK pisze...

jak byłam w niedzielę, to już sobie zafundowałam dwie kawy, jedna po drugiej :-)

Anonimowy pisze...

No jak ja się cieszę, że czytam ten blog i że byliście w Tamice, już wiem że na Woli też są miejsca gdzie można się kawki napić i dziecko spokojnie nakarmić i przebrać :) a jak maleństwo będzie większe to będziemy miały miejsce gdzie można się fajnie pobawić :) Dzięki G.