sobota, 13 września 2014

Dyscyplina (wewnętrzna)

Franio troszkę narozrabiał wieczorową porą, więc chciałam go nieco zdyscyplinować:

- Franio, powiedzieć Ci coś?
- Mhm...
- Ale na pewno? Mogę Ci coś powiedzieć naprawdę?
- Mhm...
- Jesteś pewien? Chcę Ci powiedzieć coś tak naprawdę naprawdę.
- Mhm...
- Bardzo Cię kocham!
- ...
po chwili:
- Mama, a mozes mi juz tego nigdy nie mówić? Bo ja juz to wiem.
- ...

:))

(nie mówcie mu, ale bardzo go kocham!)


piątek, 5 września 2014

Wspomnieniowo

z powodu nudy (wszystko układa się sielankowo. i tak nikt mi nie uwierzy), zamieszczam starocie. ale za to jakie!






bardzo dziękuję Katarzynie G.!

poniedziałek, 1 września 2014

Dzień zero.

w migawkach:





robi wrażenie, co?
oczywiście przed wyjściem znalazła się jeszcze chwilka na pogranie :) wszak w tak ważnym dniu...


już pod szkołą:



a ci, co wzruszać się mają, niech teraz wyciągną chusteczki (zdjęcia niepozowane!)




po oficjalnych uroczystościach udaliśmy się na te prawdziwe obchody :)





nie, to nie było tak. dla Kuby prawdziwe obchody naprawdę były w szkole. 

jak wyglądał jego dzień?
Kuba chciał iść do szkoły. chciał już być uczniem, o czym mówił tymi właśnie słowami. chciał mieć mundurek. chciał założyć marynarkę. 
dzień był jakiś taki normalny, bez napięć i zadęcia - poranek na szczęście niespieszny, w szkole też spokojnie, po szkole oczekiwanie na następny dzień, kiedy wreszcie na serio się zacznie oraz na pasowanie, kiedy to ponoć stanie się "prawdziwym uczniem".
dziś w szkole tylko 1,5 godziny i w dodatku dość oficjalnie, więc Kuba trochę się nudził. czeka na obiecane zabawy.
jutro w-f i pierwsza "przerwa boiskowa", więc mam nadzieję, że wrażeń wystarczy. poza tym pierwsze szkolne śniadanie, pierwszy szkolny obiad, pierwsze lekcje, pierwsze... 

a Franio? tak, Franio też miał dzisiaj debiut. przedszkole już poznał, ale na zajęciach był po raz pierwszy.
zdjęć nie bardzo dało mu się robić, bo albo spał albo był za blisko, albo za daleko.
Franio poszedł do przedszkola z nastawieniem anty, za to w dobrym humorze i współpracując. niestety, ja się w przedszkolu zagubiłam w opcjach "do trzy- czy czterolatków?" i Franio zaczął mieć dość. a on to potrafi! więc płakał najgłośniej, zamykał oczy i uszy, kiedy ktoś chciał coś do niego powiedzieć, kopał odważnych oraz udało mu się zbiec z placówki. brzmi dramatycznie? czyli wszystko w normie. matka w tym czasie szeptała mu do ucha "ach, jak mi się podoba to, że Ty tak potrafisz pokazać, czego chcesz i czego nie chcesz" :)) tak było.
kiedy podjęłam decyzję dotyczącą wyboru grupy (nie ma to jak podejmować ważne decyzje edukacyjne w szatni 1. września!), wręczyłam wierzgającego Frania wybranej pani i wyszłam, upewniając się o możliwości smsowego zapytania o stan budynku i obrażenia personelu. zapewnienie otrzymałam, a pani dyrektor - wychodząc naprzeciw moim oczekiwaniom - poinformowała mnie krótką wiadomością treściową, że po kwadransie płaczu Franio przeszedł do współpracy. 
nie spodziewałam się takiego tempa!
po zakończeniu (czyli po obiedzie - na początek Franio został w przedszkolu prawie 5 godzin), Franio był absolutnie zrelaksowany i komunikatywny, więc nie ulega wątpliwości, że poczuł się bezpiecznie, bawił się świetnie i znalazł tam coś atrakcyjnego dla siebie.
nie boję się jutrzejszego dnia.

a tu Franek wysiadający z samochodu przed przedszkolem:


oraz wieczorem. taki bardziej swój... kreatywny...


jeszcze parę słów o chłopcach razem, a właściwie osobno.

Kuba przez te pięć godzin przebywał bez Franka, w tym również w domu. jak tylko wszedł do domu, zapytał: a czemu nie ma Franka? dopytany, czy za nim tęskni, potwierdził: bardzo! Franek czasami psoci, ale bez niego jest nudno!

a Franek? Franek w przedszkolu powtarzał: Ja chcę z Kubą! Ja chcę z Kubą!

no i tacy to oni. synkowie moi kochani.