poniedziałek, 21 grudnia 2009

Akrobata

przyzwyczaiłam się, że będąc w kuchni, mogę tylko zerkać na Kubusia, bo w zasadzie jest tu bezpieczny - odcięty od schodów, zagrożeń chemicznych, elektrycznych etc. te czasy jednak odeszły w zapomnienie już jakiś czas temu. wraz z nabywaniem sprawności motorycznej, Kuba wdrapuje się w miejsca, które do niedawna nie były dla niego żadnym zagrożeniem. właściwie nie opuszcza żadnej możliwości stanięcia wyżej... do poziomu sięgającego wysokości połowy jego łydki już się przyzwyczailiśmy i nadal nie traktujemy tego jako zagrożenie, ale wchodzi też wyżej...zupełnie sam!
najgorsze jest to, że te wspinaczki odbywają się po cichutku, więc cudem nadążamy z eskortą...

Brak komentarzy: