poniedziałek, 18 lutego 2013

Weekend

zaczęło się niewinnie. Kuba, który ostatnio ma hopla na punkcie czytania i pisania, napisał, co miał do powiedzenia:
matka to zobaczyła i pomyślała sobie: oho, człowiek nie kształcony metodą Montessori, nie ma pojęcia, że pisze się od lewej do prawej i jak już się tak zacznie, to raczej się tego trzyma. trzeba się wziąć do roboty!
i wzięła się:
na szczęście chłopcy też się wzięli.
wzięli się z wieczora, a z rana do zabawy powrócili: 
z więcej niż zadowalającym rezultatem.
matka sobie pomyślała, że jak oni tacy zaangażowani, to trzeba im odpłacić pięknym za nadobne i wytworzyła:
ciasto na bułki (potem wytworzyła bułki), ciasto na bułki bezglutenowe (potem wytworzyła bułki bezgutenowe), masę solną (o dziwo, nie upiekła jej).
[zdjęcie powyższe publikuję z myślą o przyszłości. chcę, żeby moje dzieci po latach doceniły, jak się dla nich przed laty poświęcałam. bo tym razem chyba po raz pierwszy było to poświęcenie :) dlaczego? za jakieś 15-20 lat już dobrze będą wiedziały, dlaczego.]
potem rozentuzjazmowana, zaangażowana matka przeszła do dalszych działań (niczym Czarna Ręka):
chłopcom się bardzo podobało.
z entuzjazmem podeszli do obiadu:
a potem?
potem poszło z górki. najpierw Franio nie usnął w porze spania. potem okazało się, że strasznie swędzi go pupsko, na którym ma wysypkę (nowe pieluszki). biegał więc nagusem. Kuba strasznie się rozkaszlał. Franek zrobił kupę. niestety na dywan. jakoś tak ok. 16ej poczułam się jak koń w kieracie. nie wiedzieć, czemu. całe moje przedpołudniowe zaangażowanie nieco zmieniło charakter. zorientowałam się, że jak angażuję w chłopców całą uwagę i energię, oczekuję też spokojnego czasu dla siebie w ciągu dnia. kiedy Franio nie zasnął, poczułam jak siada mi energia. na szczęście samo to odkrycie nieco mi jej dodało.
z powodu kaszlu Kuby i niespania Frania postanowiłam nie pojechać na urodziny kolegi Kuby i zagoniłam dzieci do kolejnych działań. najpierw sprawdzili w misce z wodą, co pływa, a co nie, a później wróciliśmy do Montessori (wedle własnego pomysłu):
niestety, wieczorem było tylko gorzej: kaszel się nasilił i udzielił się bratu, nie pozwalając spać ani rodzeństwu ani matce. na szczęście są na to syropy... uff!

czekam na wiosnę.
(wiosną będę czekała na jesień)

ps. inspiracje działań: Jedna Taka z Zastrzeżonym Blogiem oraz pomyskowo

1 komentarz:

Julko pisze...

Świetnie!
Właśnie spapugowaliśmy :)