piątek, 14 października 2011

Ada

Ada! Ada! Ada! rozlega się każdego dnia z każdego kąta.
czasem zmienia się w dada! dada! dada! 
niekiedy jest to krótkie da!
jak się dobrze wsłuchać, to można usłyszeć też coś na kształt tata i mama, ale to ostatnie tylko w chwilach desperacji i najczęściej rowinięcie tego brzmi mniej więcej tak: wyjmij mnie, do diaska, z tego fotelika i przytul wreszcie, a najlepiej pokaż pieska! 
tak, piesek nadal jest najlepszym antidotum na całe zło tego świata. a możliwość pogłaskania, złapania za łapę to duży krok ku pełni szczęścia.

jakie są inne osiągnięcia tego niegdyś małego człowieczka?
bezsprzecznie postawa dwunożna. praktykowana wszędzie, gdzie tylko się da. wystarczy dosłownie na moment się odwrócić i już stoi. jest w tym coraz lepszy. we wstawaniu właściwie doskonały. teraz ćwiczy przechodzenie wzdłuż. do tego oczywiście najlepsza jest kanapa. jeśli chodzi o umiejętności bezpośrednio powiązane ze staniem, to najsłabszą z nich jest... padanie. wygląda spektakularnie, a brzmi... wstrząsająco... przynajmniej ja jestem wstrząśnięta.
ale ze staniem i padaniem wiąże się też najzabawniejsza kwestia dotycząca Franka - nasza ulubiona zabawa: w kaskadera. mnie najbardziej fascynuje w niej to, że Franek wymyślił ją zupełnie sam i bawi się w nią z niezmiennym zapałem codziennie. i wie, kiedy się w nią można bawić, a kiedy nie. zabawa polega na tym, że podchodzi do fotela, wstaje, sprawdza kątem oka, czy jestem za nim i z uśmiechem, patrząc w przestrzeń przed sobą, pada jak kłoda. skąd w nim tak głębokie przekonanie, że ja go na pewno złapię - nie wiem. wiem tylko, że daje mu to nieziemską satysfakcję. mam wrażenie, że to takie małe bungee jumping. to naprawdę trzeba zobaczyć: ten uśmiech, to spojrzenie "nic się nie dzieje" i nagle... ciach! lecęęęęę! i prosto w ręce mamy, która z kolei porywa go do góry, łaskocząc, co wywołuje głośny śmiech. bawimy się tak długo, aż ręce odmówią mi posłuszeństwa i przestają odrywać te 9 kg od ziemi. u-wiel-biam to!

co jeszcze można napisać o dziewięciomiesięcznym Franku? oczywiście to, że jego największym idolem jest Kuba. łazi za nim jak piesek, wlepia w niego wzrok, uwielbia bawić się tym samym w tym samym momencie (co na to Kuba? o tym w innym odcinku...).

stan posiadania Franka? 3 zęby. trzy. tak, trzy. nic na to nie poradzę. nie, nie dolne jedynki i jedna górna. niestety nie. dolne jedynki i górna... dwójka :-)) tak się złożyło.
to chyba nie będzie długotrwały stan, bardziej prawdopodobne, że lada moment będzie miał 6 zębów. trzy kolejne robią co mogą, żeby nam się pokazać. wywołuje to Frankową bezsenność. co pociąga za sobą moją bezsenność... przez kilka dni Franio spał w dzień tylko raz, ok. 1,5 godziny, a potem wytrzymywał 8 godzin aż do nocy. i co? myślicie, że potem spał? a skąd! potem budził się co 20 minut. od wczoraj jest trochę lepiej, może tę zębiska przeszły jakąś krytyczną fazę? czy narzekam? troszkę narzekam, ale tylko troszkę, bo pamiętam doskonale, z czym wiązało się ząbkowanie Kuby. najczęściej z zażywaniem antybiotyków. więc jeśli ząbkowanie Franka wiąże się tylko z zażywaniem kofeiny i to przez mamę, to niech już tak sobie będzie. przeżyję. chyba.

skoro jesteśmy przy zębach, to może słowo o ich praktycznym zastosowaniu.
co Franek je? Franek najchętniej pije mleko mamy. inne pokarmy nie cieszą się takim wzięciem. mleko jaglane z kaszą jaglaną jest ok. ostatnio ok była kasza jaglana z jabłkiem. zupki Kuby są ok (buraczkowa, cukiniowa z koperkiem), banan jest ok, pomidor jest znośny. najlepsze są (były) winogrona od Aleksa. kiść naraz, 3 dziennie. żółtko jest bleee. no i lekarstwa są bleee. a lekarstwa są potrzebne (w obliczu ohydności żółtka tym bardziej), bo poziom żelaza nikły. ostatnio nawet się udaje je podawać. wszystko poza witaminą B6, do podawania której absolutnie nie mam serca. ma paskudny smak.

co poza staniem lubi Franio? uwielbia kąpiele. nadal kąpie się w "foczce" i okropnie protestuje przy wyciąganiu go z wanny. nie wiem, co będzie, jak się już do foczki nie zmieści. trzymanie go na rękach... ech...
w wannie uwielbia łapać wodę z kranu. może tak spędzić całą dwudziestominutową kąpiel. absolutnie go to fascynuje.

w samochodzie zaś... usypia. uff! najczęściej usypia. nie wiem, co bym zrobiła, gdyby było inaczej. poza fazą bezsenności, można założyć, że jeśli włoży się go do samochodu w odpowiedniej porze, to można go będzie wyjąć za 1,5-2 godziny. to ułatwia życie.
za to w nocy śpi nadal z nami w łóżku i to jest dla mnie cudne, tyle że jego liczne przebudzenia sprawiają, że muszę pędzić sprawdzać co i jak, bo może spaść. to utrudnia życie.

a czego Franio nie umie? nie umie siedzieć samodzielnie. to też utrudnia życie. ale nie na tyle, żeby narzekać.

generalnie bilans jest na plus. na duuuuuży PLUS.

wydaje się, że tak niedawno go kupiłam, a on już taaaaaki duży! niedługo kończy się gwarancja.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

wiesz ,że ja miałam tak z pierwsza córką ,dostała zeby w wieku 10 miesiecy:)Teraz jest mamą i ładną dziewczyna o zębach filmowych:)Wcale nie miał apróchnicy w dzieciństwie zreszta jej 2 siostry też:)

Unknown pisze...

Oho i kalosze w TKmaxxie gratis dostałaś. Rzeczywiście dobry deal :P

mama FiK pisze...

gratis dawali kalosze i gumowe rękawiczki oraz rolki ze zniżką - to wszystko w Decathlonie. ale promocja już się skończyła ;-)

Unknown pisze...

och, cholercia a byłam pewna ze to wózki z Tkmaxxa :P no widzisz to jednak ty mnie zacięłaś! Tak czy inaczej opylało się.