wtorek, 9 października 2012

Oczko

lewe oczko. żaden tam okrągły jubileusz. no, ale się pamięta. matka pamięta. jeszcze.

dobra okazja, żeby napisać coś o Franku. bo Franek się zmienia. pokrótce rzecz ujmując, robi się coraz większy gałganek :-)

rano Franio budzi się w dobrym nastroju. nie, nie może się obudzić tak ZWYCZAJNIE. Franio się budzi i od razu się wygłupia. podskakuje, wykrzykuje, uderza, macha nogą, puka... a wszystko to ma konkretną dynamikę, którą trudno oddać na piśmie. polega to gwałtownych... no właśnie - albo ruchach albo nagłych dźwiękach, czyli cisza, cisza i nagle au! leży spokojnie, leży i nagle gwałtownie przekręca głowę. często oczywiście to wszystko występuje naraz...

jak już się nagałgankuje w łóżku, schodzimy na dół i wtedy od rana rozlega się tu tuu! bo trzeba Wam wiedzieć, że Franio porzucił miłość do motorów na rzecz obsesji na punkcie pociągów... ma to swoje plusy, ponieważ dzięki temu znacząco poprawiła mu się motoryka mała w obrębie palca wskazującego - Franio obsesyjnie puka w iPad, wyszukując tam tu tuu, potem obsesyjnie zawodzi, bo tu tuu (tu tuuów?) jest zdecydowanie za mało jak na jego preferencje...
dzięki temu nowemu słowu Franek jeszcze inaczej gimnastykuje swój palec wskazujący: szybko odkrył, że można porzucić tuu i dzięki temu jasno wskazywać, gdzie się chce iść: tu!
miłość do pociągów pozwoliła też zdiagnozować jeszcze jedną właściwość Franka: z jej powodu często sobie podśpiewuję "Jedzie pociąg z daleka" i... okazuje się, że Franek też sobie podśpiewuje! jest to do tego stopnia ewidentne, że nawet Kubuś zauważył: mamo! on śpiewa "konduktorze łaskawy"! oby mu tak zostało... tzn. nie! niech się rozwinie!

a propos rozwoju, to rozwija się oczywiście mowa. to pewnie nieco ułatwi kilka spraw, ale nie potrafię przy tym zapomnieć, że jednocześnie coś nieodwracalnie przeminie... potakiwanie Franka... nikt nie potakuje tak sugestywnie jak on! trzeba uważać, żeby nie stał zbyt blisko wysokiego blatu, bo gotów sobie zęby powybijać albo nos rozbić. "nie" też jest kategoryczne, ale takie bardziej pojedyncze...
Franek potrafi ładnie naśladować brzmienie różnych wyrazów, ale żeby mówił, to raczej nie. mimo tego, że niektóre głoski potrafi wymawiać bardzo wyraźnie, nie tworzy własnych słów, jak czegoś nie umie powiedzieć, to nie mówi. na szczęście nie nauczył się mówić "nie", za to coraz częściej pojawia się "tak", zamiast rzeczonego potakiwania.

co Franek jeszcze umie i lubi? pozostaje pasjonatem hulajnogi w wersji jeździkowej, uwielbia też konstruować z lego duplo. możliwość połączenia samochodzika duplo z przyczepką i ustawienia na tym chybotliwej konstrukcji sięgającej nieba to to, co najbardziej mu odpowiada. ja przy tym przeżywam katusze, a jak już je przeżyję, to sporo się uczę o rozwoju. otóż: katusze przeżywam, kiedy on ustawia klocki w bardzo ryzykownych miejscach, nadbudowuje jakiś ostatni rząd czegoś, tworzy konstrukcje znacząco wystające poza obrys podstawy i... to wszystko robi wcześniej czy później łubudu! ja przecież WIEM, że zrobi! uff! męczące... lepiej nie patrzeć.
jak konstrukcja zbyt często robi łubudu, Franek się wkurza. krzyczy wtedy ze złości. ja chciałabym wtedy pomóc mojemu małemu dzidziusiowi i wyręczyć go w trudach. no, wtedy dopiero dzidziuś się wydziera... nauczyłam się więc, że jak dziecko coś lubi, to nie potrzebuje tzw. zewnętrznych wzmocnień. mamusia nie musi bić braw i wykonywać tańca radości. dziecko ma wewnętrzną potrzebę stworzenia czegoś i z tegoż wnętrza płynie potem satysfakcja, że tego dokonało. a wrzaski podczas nieudanych prób są tylko próbą rozładowania napięcia wynikającego z frustracji, a nie prośbą o pomoc. ba! nie są w ogóle krzykiem adresowanym do mnie! wtrącanie się jest niewskazane.

Franio w ogóle ma swoje zdanie na różne sprawy i kiedy ktoś ma odmienne, potrafi to wyrazić :-) kiedy to jest Kuba, często kończy się rzucaniem przedmiotów. przez co czeka mnie ucywilizowanie Franka. myślałam, że Franek w grupę wejdzie jak w masło, tymczasem w końcu zarejestrowałam, że on nie jest zainteresowany przebywaniem w grupie! co więcej: ten hultaj jest nieśmiały! przed nami więc zimowe wyjścia tu i tam, żeby chłopak miał szansę pobyć sobie z obcymi dziećmi.

ma szansę być lubiany, bo przy całym swoim gałgańskim charakterze ma coś, co mnie rozczula: Franek się dzieli. niezależnie od tego czy Kuba jest, czy akurat nie ma go w domu, Franio wydziera się "Ała!!" (Kuba), kiedy znajdzie lub dostanie coś dobrego. dostał coś słodkiego? Ała! dostał lody? wskazuje na krzesełko Kuby i Ała! znalazł dwie suche bułki? Ała! inne dzieci też częstuje, o ile się nie wstydzi. dzieli się oczywiście z rodzicami i z Babcią i z Dziadkiem.

naśladuje Kubę we wszystkim. do niedawna myślałam, że w tej nauce przez naśladownictwo chodzi o to, że dziecko robi z grubsza to, co starsze rodzeństwo. nie, w przypadku Franka chodzi o robienie DOKŁADNIE tego samego, co starsze rodzeństwo. jak Kuba wymyśli jakąś zabawę, Franek, robi to samo, poruszając się dokładnie tą samą trasą. jak Kuba się przewróci, Franek nie omieszka się przewrócić w tym samym miejscu. tylko jak Kuba myje zęby, Franek jakoś nie chce... no i nie myje zębów...

Franek jest innowacyjny. nie robi tak, jak by to wyglądało, że powinno być, tylko jakoś inaczej. konik do bujania? usiądę na nim tyłem. quad dla dzieci? stanę sobie na nim. miska? trzeba ją koniecznie odwrócić i na nią wejść.  wiem, wszystkie dzieci tak robią. może tu chodzi o częstotliwość? a może o towarzyszącą temu minę? nie wiem. przekora i pomysłowość czają się w tych oczach...
no i smaki. też nie mogą być zwyczajne. przysmak Franka? chrupki ryżowe z wasabi. zdarza mu się po jakiejś rozpłakać, po czym... sięga po następną. po prostu lubi wyraziście.

a na koniec dnia idzie spać. i tu powtarza się poranny cyrk. tylko pokrzykiwania są głośniejsze, jeśli akurat są. Franek często eksperymentuje z dźwiękiem: krzyczy najgłośniej jak potrafi, a przy tym zatyka sobie uszy albo krzyczy w poduszkę, albo szepcze a potem wykrzykuje. przechodzi przeze mnie ok. 50 razy. kładzie się w odwrotną stronę niż ja. kładzie się w poprzek. kładzie się na mnie. siada na mnie okrakiem i zjeżdża ze mnie na bok. powtarza to dwadzieścia razy. puka głową w drewnianą ściankę/zagłówek łóżka. wyciera sobie nos chusteczką. nie da się tego wszystkiego opowiedzieć...
to były zdjęcia z zaskoczenia, a potem poprosiłam Franka, żeby mi zapozował:
nie mogę się oprzeć, żeby nie...
to oczywiście Starszy, kiedy był nieco młodszy niż Młodszy teraz.

ale powróćmy do właściwego obiektu. bardzo aktualne zdjęcia z dziś:

1 komentarz:

Unknown pisze...

oczko, a nawet dwa śliczne, że aż strach. po pierwsze: patrzę na zdjęcia aż tu nagle widze gałganka strasznie podobnego do Kubusia i już chciałam wrzeszczeć: jacy ONI podooobni, kiedy się zorientowałam. Zdjęcia boskie, jako i chłopcy. Masz dziewczyno cuda prawdziwe w domu. po drugie: łał, zasypianie, brzmi bardzo cudacznie. ale czy on cię kruszyno nie uszkadza waląc się tu i tam? Mój młodszy klusek ma podobnie i jak mi przyłoży (z miłości oczywiście wielkiej) to mam go ochotę udusić (z miłości wielkiej oczywiście). Serdeczności!