wtorek, 7 lutego 2012

O Kubie

Kuba się bardzo zmienił. baaaardzo.
nie wiem, kiedy, nie wiem, pod wpływem czego, ale pewnego dnia złapałam się na tym, że patrzę na niego z fascynacją (coś nowego, nieprawdaż?). i następnego dnia podobnie. i kolejnego dnia znowu.
zaczął gadać inaczej. bawić się inaczej. robić inne miny.
nie potrafiłam wychwycić istoty zmiany. jakaś inna jakość się pojawiła, zrobiło się jeszcze przyjemniej niż zwykle, a w końcu zarejestrowałam, że prawie całkowicie zniknęło marudzenie.
teraz mam taką koncepcję, że wszystko zaczęło się od zmiany poziomu energii Kuby. tzn. w jego akurat przypadku, żeby zmiana była na plus, chodziło o to, żeby energii miał więcej. za tym poszło więcej siły do zabawy i różnych popołudniowych działań. więcej pomysłów. więc nowe zabawy. nowe teksty. więcej śmiechu. więcej entuzjazmu. a nawet lepsza cera i mniej podkrążone oczy.
Kuba jak nowy!
baaaardzo miłe!
i nawet... talent wokalny się objawił...
(tu apel do Syna: drogi Synku, nie zabijaj mnie, kiedy trochę podrośniesz... mam nadzieję, że wykażesz się dystansem i poczuciem humoru...)
taaaaak...
słucham codziennie piosenek i... tysięcy pytań. to jedyny minus tego wzrostu poziomu energii... naprawdę. kurczę, no oczywiście, że tak teoretycznie, to sobie myślę, że cudowne jest, że moje dziecko pyta, pyta, pyta i pyta. tak, to tędy droga. to najlepszy pomysł na poznawanie świata i rządzących nim reguł. ale na boga! nie po 17tej!! a on chyba w przedszkolu nic nie mówi, a jak przyjdzie, to gada, gada i gada, pyta, pyta i pyta i pyta i pyta i...

- Mamo, pamiętasz ten warsztat?
- Nie, nie pamiętam.
- Byliśmy tu, pamiętasz?
- Nie, nie pamiętam.
- No, ja też nie pamiętam.
- ...
- Rozglądam się i rozglądam i nie pamiętam...

- Mamo! Widziałaś to?! Widziałaś?! Tam był taki kosz!! Widziałaś?! I on był do połowy green!! Green green green!!
- Green green green.
- Mamo, dlaczego tak mówisz: green green green??
(tu oczywiście bezcenna była intonacja: same wykrzykniki w pierwszej części i osłupienie w drugiej jego wypowiedzi...)

pocieszeniem w tym szale gadulstwa jest język, jakiego Kuba używa. och, piękny...
...tato, przyłączysz się do nas?...
...ta mapa nie jest stabilna, muszę ją oprzeć...
...dzidziuś podszedł do krawędzi i dalej nie idzie...
oczywiście większości nie pamiętam. ale ładnie mówi, oj, ładnie. 

ostatnio pojawiają się bardziej złożone historie, pojawiają się też bardziej złożone intonacje. dialogi wypowiadane są już bardzo zróżnicowanymi głosami. 
częste są też monologi...

wieczorem:
- Mój dziadek był bardzo dobrym piratem i najlepiej ukradywał złoto. On wszedł do smoka i go pokonał od środka. 
Szkoda że on wszedł do środka, ale to nic..
- Kubusiu, a jak ten dziadek się dostał do środka?
- Smok chciał go zjeść, ale mu się nie udało i dziadek pokonał go od środka.

rano:
- Mój dziadek jest mistrzem pokonania smoków! On strzela do tych największych, nieprzyjaznych, a do małych przyjaznych to nie.

uwielbiam go podsłuchiwać...

w ogóle całego go uwielbiam. 
i szkoda mi, że już go nie usypiam. to teraz rola Taty.
ale na szczęście czasem przychodzi w nocy...
na szczęście. bo przecież to już niedługo...

Ps. Zainteresowanych przemianą swojego dziecka (w dowolną stronę, choć zmiana płci chyba nie wchodzi tu w grę) informuję, że zmiana w funkcjonowaniu Kubusia jakoś podejrzanie nałożyła się na okres intensywnej konsumpcji żelków z tranem. Początkowo daleka byłam od szukania jednej, konkretnej przyczyny, ale zmiana jest tak wyraźna, że...
...że Kuba MUSI teraz zjadać żelki :-)

2 komentarze:

Poczytamy? pisze...

o rany, dobrze, że to przeczytałam - już miałam pędzić po tranowe żelki. zdublowanej dawki pytań nie przeżyję. chwytam się coraz częściej na odpowiedzi "tak już po prostu jest" (a potem słyszę taką kalkę w ustach Małego). dzięki Ci za ostrzeżenie ;)

mama FiK pisze...

:-))
dobre...

swoją drogą, ja po 17tej lecę po całości i mówię "bo tak"...