piątek, 24 lutego 2012

Tupot

milczę, bo nasłuchuję - można by rzec. ale to nie do końca prawda. gdybym naprawdę nasłuchiwała, to byłabym przygotowana. a tak nie jestem. i co chwilę przeżywam zaskoczenie. no bo słyszę i kątem oka widzę, że idzie Kuba. więc spoglądam na niego, a to...
no właśnie...
nie przyzwyczaiłam się jeszcze, że mam dwoje chodzących dzieci. wiem, że mam Kubę i takiego dzidziusia... no ale chyba już definitywnie nie. jeszcze przykucam, kiedy się zbliża, żeby go przytrzymać, kiedy rzuci mi się w ramiona, ale nie - on już ma swoje sprawy, omija mnie, idzie do jakiejś szafki, półki, coś przenosi, po coś sięga...
a ja mam więcej swobody, bo przestałam być ciągana po całym domu za palec. mogę trzymać aparat i robić zdjęcia. tak, robię też filmy, tylko nastąpiła - chwilowa, miejmy nadzieję - niezgodność programowa i na razie nie mogę ich wrzucić. a w chodzeniu chodzi (!) przecież o ruch, więc filmik się należy. i będzie.

Brak komentarzy: