w przedszkolu Kubusia, ma się rozumieć :-))
raz wyraził chęć wejścia, więc weszliśmy na godzinę. czuł się świetnie. niczego ode mnie nie chciał, no ale ja byłam obok. nijak to nie świadczy o tym, jakby to było beze mnie, ale to i tak obiecujący początek:
a to pokłosie wizyty Tosi: porody, szpitale, opieka :-)
teraz już rzadko, ale tuż po wyjeździe Tosi zdarzało się :-)
Franek nieugięcie swoje:
i interakcje, które mnie niesamowicie cieszą:
jeszcze chwilę...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz