wtorek, 1 października 2013

Na wyraźne życzenie Dziadka

no tak, bo Wy nie wiecie, Dziadek wie...

a było to tak: po miesiącu przygotowań Franio został w przedszkolu sam. to znaczy beze mnie (tak, z pewnością KIEDYŚ napisze o tym więcej...). uznałam więc, że to już czas. że już nie jest syneczkiem mamusi, tylko prawdziwym przedszkolakiem, a zatem tniemy. wzięłam nożyce, obcięłam pół głowy i... załamałam się. uznałam, że moje dziecko nie pójdzie tak do przedszkola, bo go sroki wyśmieją w przedszkolnym ogrodzie. z drugą połową fryzury zapakowaliśmy się więc z nagła do samochodu i rzutem na taśmę wpadliśmy do salonu fryzjerskiego, gdzie zamiatającej podłogę fryzjerce podrzuciliśmy Franka, żeby dokończyła to, co matka zaczęła.
dokończyła.
nie jest to fryzura finalna (albowiem uważam, że nie jest to w ogóle fryzura), ale zmiana jest. do tego stopnia, że jak przyszłam kolejnego dnia po Frania do przedszkola, to... nie poznałam go. serio!

a więc... tadaaaaa!

3 komentarze:

ola pisze...

O!!! Franio wygląda jak Kuba!

Katarzyna Gałązka pisze...

sooo sweeet!

Unknown pisze...

No właśnie! myślałam, że to Kubuś. Tylko te zaczepne oczy go zdradziły. Co za słoooodziak :)