sobota, 28 marca 2015

W przedszkolu Zosi.

po spotkaniu z Zosią poszliśmy za ciosem i odwiedziliśmy ją w przedszkolu:


uwielbiam to, że Kuba wykazuje zainteresowanie pracami plastycznymi.


Kuba zaprzyjaźnił się z Elmerem, a Franek...
Franek zaczepiał Elmera


i zwiewał :)


Kuba łapał pióro sokoła jakiegośtam


Zosia łapała jakieś inne pióro


a Franek poszukiwał nagród.


nagrody...
starym zwyczajem dzieci zostały nagrodzone za udział w atrakcyjnej aktywności.
mam ochotę się powyzłośliwiać (też starym zwyczajem), ale w ramach pracy nad sobą napiszę uczciwie, że żal mi tego. żal mi, że po świetnej imprezie czwórka dzieci skończyła z rykiem, bo... nie dostały nagrody. nikt już nie pamiętał, że pióro czapli spada tak, pióro sokoła jakiegośtam tak, tylko że walizeczka z piankowymi naklejkami stanowiącymi nagrodę leży na krześle. 
nie potrzebujemy nagród. ani my ani nasze dzieci. do niczego. ani na zachętę ani na pocieszenie. wiem, że trudno to pojąć, trudno zmienić nawyki. dlatego o tym wspominam. dzieci nie potrzebują nagród za wizytę u dentysty, za posprzątanie pokoju, za zaangażowanie w działanie, za cichą zabawę, kiedy rodzic pracuje, za dobrze wykonane zadanie z matematyki, za rysunek, za zaśpiewaną piosenkę.
a telewizja kłamie :) nadal.

Brak komentarzy: