piątek, 18 maja 2012

Franek

Franek.
Franek - Gałganek.
Plastuś.
Bała.

nie ma tu o nim tylu notek, co o Kubusiu. a zwłaszcza co o Kubusiu w jego wieku. szkoda. a z drugiej strony jakoś tak... normalniej. normalniej - znaczy chyba "bardziej po dawnemu". obfotografowany jest oczywiście z każdej strony, ale przynajmniej na blogu nie jest to kronika z życia. ale czasem chciałabym zerknąć, co kiedy robił i... nie wiadomo. szkoda.

teraz, kiedy Kubuś nie chodzi do przedszkola, naprawdę nie mam kiedy robić wpisów. wrzucić zdjęcia - to tak. ale bardziej interesuje mnie opis. no cóż...

Franek w blogowej ciszy kończył kolejne miesiące, aż doszedł do 16.

jaki jest Franek?

budzi się bosko. rozkosznie, powoli, z uśmiechami i powolnym przechodzeniem na stronę jawy. po czym wskazuje niańkę, co oznacza, że należy mu ją od razu podać. chwyta telefon mamy i podaje go mamie. muszę go trzymać w ręku, bo jak odłożę, podaje mi go znów. telefon Taty podaje Tacie. a jeśli nie sięga, tak długo wskazuje go palcem z towarzyszącymi temu wymownymi dźwiękami, aż w końcu któreś z nas go bierze.
niech no tylko za oknem zaszczeka pies - natychmiast musi go naśladować. i nie jest to żadne hau-hau (skąd w ogóle to dziwne hau-hau się wzięło???), tylko jakiś dźwięk naśladowczy, znacznie bardziej zbliżony do psiego. niech usłyszy koguta - natychmiast coś z siebie wydaje. to coś niewiele jednak przypomina... przynajmniej mnie.
nagle Franek schodzi z łóżka i idzie. lepiej szybko iść za nim, bo nie przejmuje się schodami. jak już dotrze do kuchni, wskazuje różne półki, szafki, coś chce, ale sam nie wie, co. apetytu raczej nie ma.
jada głównie krewetki. w sporych ilościach. i żelki. bardzo chętnie żelki z tranem. nie te, które jada Kubuś i które ja bym bez problemu zjadła. te, po których dotknięciu ręce śmierdzą przez pół dnia rybim olejem. jada je z upodobaniem, trzeba je przed nim chować. do tego rzodkiewki. i ostre jedzenie z talerza mamusi. uwielbia pić ze szklanki. w ogóle uwielbia pić. z naczyń nie przeznaczonych dla niego. z własnego bidonu też pije, ale to jest nudne. no i lubi słodkie. a może wyraziste? (pocieszyła się mamusia...) lubi owoce, ale ze słoika. kaszki nie tknął od kilku tygodni. jakiś czas temu jadał z Kubusiem suche płatki śniadaniowe, teraz i to nie przechodzi. jajka nie tyka, do ryby się nie zbliża. do lodów owszem...

co robi Franek potem?
potem się wspina. uznaje krzesełko Kuby za drabinę i natychmiast po niej wchodzi na sam szczyt. dlatego krzesełko Kuby zazwyczaj leży. w nadziei, że to pozwoli uniknąć awarii i da mamie trochę luzu.
Franek uwielbia otwierać i zamykać. jeśli nie chce się, żeby leciał na dwór, nie można przy nim wyjść ani na chwilę na taras, bo natychmiast zaczyna się awantura. jeśli może, stoi w progu lub przechodzi przez niego w tę i we w tę. tak samo stoi w bramce zabezpieczającej schody, jak już mu się ją otworzy. takoż w furtce.
najchętniej bawi się mamy ekspresem do kawy (taką kawiarką) i ubijaczką do mleka. to przecież też tak jakby pozwala się otwierać i zamykać.

w godzinach wczesnopopołudniowych Franek śpi. śpi w wózku lub samochodzie. ostatnio śpi godzinę, wzywa mnie do siebie, potem każe się karmić (całymi miesiącami nie ssał już piersi w ciągu dnia!) i... zasypia na kolejną godzinę-półtorej... a całkiem ostatnio śpi dłużej, wzywa mnie do siebie, każe się karmić i dalej jak wyżej... a potem się budzi. masakra. układ nerwowy cały rozedrgany. rozpacz. dramat. życie jest brutalne. strasznie trudno go uspokoić. uspokaja się może po godzinie. albo dłużej. krócej w wyjątkowych warunkach. popołudnie mam zatem stacjonarno-męczące...
dużo lepiej jest, jak się wyjdzie na dwór, bo tam Franio lubi przebywać, nie nudzi się, nie stwarza większych problemów.

chętnie się kąpie, a jego zabawy w wodzie polegają na wymyślaniu coraz to nowych rozwiązań technicznych umożliwiających picie wody z wanny...
kładzie się ostatnio ok. 21:30 i zaśnięcie zajmuje mu sporo czasu. w nocy budzi się kilka razy, a właściwie nie budzi się, a  domaga dopuszczenia go do piersi, przy której zazwyczaj szybko zasypia. jest odnajdywany w łóżku do góry nogami, a jeszcze częściej śpiący w poprzek mamy. nie rozumiem, doprawdy, jak ja się mogę wysypiać. a jednak.

i tak na pytanie jaki jest Franek, odpowiedziałam, co robi.
jaki jest? przekorny.
gdy tylko zorientowałam się, że od długiego już czasu nie je w dzień i zaczęłam o tym głośno mówić, natychmiast zaczął jeść w dzień.
kiedy uznałam, że zaczął sensownie jeść, od razu przestał.
kiedy śmiałam się z jego urozmaiconego słownika (Kuba to Bała, Tata to Baba, ja to Bawa, a Stefa to Ała), jeszcze tego samego dnia powiedział: ta-ta. BARDZO wyraźnie: TA-TA. i od tej pory (od tygodnia może) mówi "tata". poproszony, żeby powiedział "mama", mówi pa-pa. albo ta-ta. a przecież kiedy się budzi i jest zaniepokojony, bez trudu woła "mama!".
bardzo ładnie się komunikuje tymi swoimi mruczankami.
ja najbardziej lubię, kiedy pokazuje paluszkiem, gdzie mam mu coś położyć. to "tu" jest tak wymowne...

parę rzeczy można by jeszcze o Franku napisać, ale już padam.
w takim razie przegląd zdjęć z kwietnia i maja:

statystyki?
wzrost: prawie 80 cm
waga: 10 kg
długość stopy: 13
obwód głowy: 48
zębów 8

2 komentarze:

Anett pisze...

Bardzo fajny opis, taki prawdziwy :-) A zdjęcie na golaska na fotelu-obłędne!

ola pisze...

ach! ten mój przyjaciel Franek-zawadiaka:)