choć pogoda dopisała średnio, udało nam się spędzić bardzo miły weekend majowy.
najpierw korzystaliśmy ze słońca lokalnie.
Kuba robił
oppa-oppa! na swoim zwierzu:

w ogóle się nie przejmował stanem zdrowia rzeczonego.
zwierz też się nie przejmował i robił sprytne uniki dla zrzucenia z grzbietu najeźdźcy

trochę porządków ogrodowych:

i analiza składu wody w psiej misce

no i rekreacja:

a potem już spotkanie w nieco większym gronie:



Kuba był zachwycony:

eksplorował, ile się dało:


a potem biernie wypoczywał:

do najciekawszych należały interakcje z rówieśnikiem - Romkiem:

część z nich polegała na współpracy, innych nie dokumentowałam :-)


a tu poranek z ulubionym wujkiem Jasiem:

a to co? jakiś pojazd szynowy? w każdym razie szybkobieżny...

w zwolnionym tempie wyglądało to tak:

a czasem tak:

a co tak może przykuć uwagę trojga dzieci równocześnie??

oczywiście komputer! tu akurat z krecikiem:

a potem było już tylko gorzej. nie z interakcjami akurat (choć te też się skończyły), ale ze zdrowiem. i mierną pociechą było to, że Kuba dziś po raz pierwszy zrobił - pozwólcie mi to nazwać wprost - kupę do nocnika. miał w tej sprawie duże możliwości, bo dolegliwości są brzuszkowe. po raz kolejny zresztą.
piątki? wirus? zatrucie? pewnie się nie dowiemy, ale czekamy na zakończenie tej przygody.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz