środa, 19 maja 2010

Założenia...

przypuszczam, że więcej mam ma tak jak ja. bo dla mnie to najgorzej nastawić się, że jakoś będzie... tak jak dziś: jak Kubuś uśnie, to ja: upiorę, uprasuję, ugotuję i inne czynności na u i nie tylko... a co Kubuś na to? nie zasnął. wcale.

no więc, skoro napisałam o tym, jak pięknie jeździ na hulajnodze, pomyślałam, że podjedziemy (tzn. on podjedzie) do kiosku po gazetę.
no i pojechaliśmy:po drodze były taczki
oraz jakieś koło w chodniku
trzeba było znieść hulajnogę z krawężnika
i już można było zmierzać w kierunku kiosku
gdy nagle...
trzeba było wspiąć się na krawężnik
zjechać z niewielkiej górki
(a właściwie sprowadzić hulajnogę)
a potem... obok kiosku był sklep spożywczy...
no i idealne miejsce do przycupnięcia z bułą
zresztą inne było równie dobre

nie miałam wystarczająco wielu rąk, żeby zrobić zdjęcie obrazujące, jak idę z Kubą, hulajnogą, gazetą i aparatem w dłoniach (i na szyi). a miało być szybko i lekko...

Brak komentarzy: