wtorek, 25 maja 2010

Marketing

uważam, że karmienie piersią jest przereklamowane.
jeszcze długo zanim zaszłam w ciążę, doskonale wiedziałam, że dzięki karmieniu piersią dziecko - moje i każde inne - zyska niebywałą odporność, a ponadto uniknie wszelkich uciążliwych alergii (a już na pewno, jeśli karmiąc, będę na diecie!).
do budowania wspaniałej relacji się nie wtrącam, choć jestem przekonania, że cudowną więź z dzieckiem matka może zbudować, karmiąc je butelką ze smoczkiem, łyżeczką, strzykawką, palcem, czy nawet przez sondę.

co zaś do dwóch pierwszych argumentów, proszę mnie nie przekonywać, co by było gdyby...
może raczej czas dawać matkom wybór i rzetelną informację??


ps. osobiście uważam, że karmienie piersią jest super. przede wszystkim super wygodne

4 komentarze:

Ka pisze...

Ciekawa opinia.

Ja akurat nie czuje sie ofiara "reklamy".
Mam wewnetrzne przekonanie, ze decyzja o karmieniu nalezala tylko i wylacznie do mnie.
I zdecydowalam sie karmic piersia bez zadnego racjonalnego rozwazania wszystkich za i przeciw (i przy totalnym braku doswiadczenia), podazajac za jakims, byc moze, glosem instynktu macierzynskiego.

Nikt mnie nie zmuszal do karmienia. Wrecz przeciwinie, na samym poczatku po porodzie w szitalu czulam sie raczej lekko niedoinformowana. Owszem, pokazano mi, jak dziecko przystawic, ale nikt mi wytlumaczyl, ze moje dziecko w tych pierwszych dniach traci na wadze i strasznie krzyczy, bo najwyrazniej jest glodne, a ja jeszcze nie mam pokarmu.

I zgadzam sie - rowniez uwazalam karmienie za super wygode.
Spalam razem z dzieckiem przez 11 miesiecy, swietnie wysypialam sie w nocy - choc moze z biegiem czasu z tendencja spadkowa, zadnego sterylizowania, wyparzania, schladzania, kupowania mleka...

A poniewaz inaczej nie umialam, karmilam moje dziecko na zadanie.
I to sie chyba z biegiem czasu obrocilo przeciw mnie... ;-)
I to na pewno zmienilabym, gdybym mogla zawrocic czas. :-)
Na szczescie nigdy nie jest za pozno, by zmienic przyzyczajenia i wprowadzic nowe nawyki.
Po skonczeniu roku i moje dziecko wreszcie zaczelo przesypiac cale noce w swoim lozeczku.

(Moje perypetie z karmieniem nader szczegolowo opisalam na moim blogu - po zaproszenie zapraszam na adres babka100@gmail.com, pozdrawiam!)

mama FiK pisze...

to miało być żartobliwe :-)
karmię Kubę już tyle czasu, bo lubię. i było dla mnie od początku oczywiste, że jeśli się uda, będzie właśnie tak jak jest. i nadal karmię go na żądanie, również w nocy, wbrew wszelkim zaleceniom. chętniej bym się wysypiała, ale jakoś nie mam serca do nocnej akcji odstawienniczej. nawet już dwa razy próbowałam, ale bez powodzenia. no i nadal z Kubą sypiam po pół nocy. i to UWIELBIAM. czasem zamiast spać, to sobie o trzeciej na niego patrzę. i patrzę. i patrzę. to są moje najlepsze chwile...

a co do zaproszenia po zaproszenia, to bardzo dziękuję! jestem bardzo ciekawa TAKICH czytelników, ale z zasady nie wchodzę na zamknięte blogi i tak się katuję niewiedzą ;-) może otworzycie???

mama FiK pisze...

aha, a komentarz o akcji w szpitalach to dlatego, że coraz częściej spotykam się z potwornym zjawiskiem terroru laktacyjnego. uważam, że przemoc przez narzuconą bliskość jest nawet gorsza niż nakaz pewnej separacji za sprawą butlowania.

mialkotek pisze...

Hmmm. Ciekawie, ciekawie, Drogie Panie. Podpisuję się pod oboma, a może nawet wszystkimi trzema postami.
Karmię, bo jest mi tak wygodnie. Terroru laktacyjnego nie odczułam na własnej skórze, a wszelkie, nawet delikatne naciski kojarzące mi się z radykalizmem, z założenia ignoruję. Pewnie dzięki temu udało mi się urodzić mojego Syncia w szpitalu, a nie w zaciszu własnego domu pod okiem położnej-ryzykantki ;).