poniedziałek, 20 grudnia 2010

Z przedszkola

pojechałam po Kubę do przedszkola. po wczorajszych szaleństwach (wypad do miasta na pół dnia) strasznie mi się chciało spać. Kubie też powinno, wszak poszedł spać tuż przed 22:00.
pani przedszkolanka mówi w przedszkolu: nie myślała Pani, żeby zapisać Kubę na jakieś dodatkowe zajęcia? z jego dojrzałością na pewno by z nich skorzystał. ja na to, że liczyłam na przedszkole w tym zakresie. pani na to, że fajnie byłoby, gdyby zostawał dłużej, bo kiedy dzieci śpią, on mógłby indywidualnie pracować. ja na to, że koncepcja jest dobra, ale ja go zabieram, bo on o tej porze usypia, więc może od wiosny, jak już nie będzie spał.
no i pojechaliśmy.
Kuba spowolniony, milczący, ja mu serwuję muzykę nasenną i jestem dobrej myśli, gdy nagle...
- Mamo, co to jest dar?
- Dar?
- Tak, co to jest dar?
- Dar to jest taki podarunek, taki prezent, jak się komuś coś daje.
- Nie! A co to jest maj?
- Maj?
- Tak, co to jest maj?
- Maj jest wtedy, kiedy jest ciepło i ptaszki śpiewają, i świeci słoneczko...
- Nie! Maj jest od tramwaju!
- ???
- Maj jest od tramwaju, zapomniałaś?
- Od tramwaju?? W maju w tramwaju? Aha! "Kiedyś, kiedyś, chyba w maju na ulicy lub w tramwaju moją mamę spotkał tata"?
- No widzisz?! No widzisz?! Zapomniałaś?

potem całował mnie w rękę, krzycząc: Tooooo był dopiero!!, a powtórzywszy kilka minut później tę samą operację, krzyczał: Toooooo był dopiero całowanie!

poziom aktywności w domu trochę mnie przerósł. mam podejrzenie, że w przedszkolu podają uskrzydlające napoje...


ps. a co do książki, polecam gorąco: "Jeśli bocian nie przyleci, czyli skąd się biorą dzieci" Agnieszko Frączek. Kuba uwielbia!
ps1. nie wiem, czemu na tej stronie jest CAŁA książka. ale ilustracje też polecam!

Brak komentarzy: