sobota, 8 stycznia 2011

W przerwie

w przerwie między szpitalami króciutki wpis:

poszłam sobie do szpitala. w święto. potraktowali mnie szybkim działaniem i z marszu ułożyli na porodówce, żeby zacząć nękać oksytocyną. zaczęło się ok. 10:00. skończyło o 15:00. potem jeszcze 2 godziny zapisu ktg i... śniadanie :-)

były wątpliwości co do interpretacji zapisu i rozbieżności lekarzy o 180 stopni.
opinia 1: zapis w porządku, odłączamy.
opinia 2: zapis niewyraźny, kontynuujemy indukcję. (!!!)
na szczęście w przytomności umysłu zaprotestowałam. pan doktor, który wydał opinię nr 2 na to: no dobrze, to odłączamy.
(potem dwie inne opinie: w pani przypadku (po cięciu) nie można indukować porodu oksytocyną...)

potem propozycje innych procedur, moja odmowa, aż w końcu - wypis na własne żądanie.
jutro idę do innego szpitala.
prawdę mówiąc, nie z powodu niewiary w tutejszy personel, tylko z powodu warunków lokalowych. skoro dzidziuś już dojrzał całkowicie (zaraz będzie skończony 38. tydzień), może się urodzić w zwykłym szpitalu a nie superklinice. przynajmniej tak myślę.

w poniedziałek zaczną się kolejne procedury medyczne (preindukcja), tym razem idę z nastawieniem, że wrócimy już we dwoje. termin porodu szacuję na 12-13, więc powrót na koniec tygodnia.

do zobaczenia...

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Co na to twój lekarz prowadzący?kazdy dzień dla płodu na wagę złota.Te porody indukowane nie są ok,czynnosc skurczowa praktycznie bez przerw na odpoczynek,mega bóle.

Julko pisze...

Już nie mogę się doczekać. Taki mały ludek to takie szczęście - nieznane i tyle oczekiwane :).
Wszystkiego dobrego i wracajcie do domu i do nas szybko i szybko dajcie znać.