sobota, 5 marca 2011

Franio

ku mojemu zdumieniu Franio rośnie. naprawdę. tzn. naprawdę ku zdumieniu. z uporem maniaka usiłowałam ubierać go ciągle w te same ubranka, a tu... za małe! to za małe, tamto za małe... zdumiałam się okrutnie i wyjęłam z poddasza pudło z rozmiarem 62. no, nareszcie dobre! dobrze, że wyjęłam, bo niektóre zaraz będą znów za małe...
jakoś sobie wyobrażałam, że on zawsze taki malutki będzie.
i - wstyd przyznać - chyba wyobrażałam sobie też, że on będzie stale taki niekumaty... a on patrzy, śmieje się, zaczepia...
nadszedł czas, żeby zainstalować mu zabawki
był też taki epizod podczas mojego chorowania:
 może zbliżenie:
Franio szalał przez 1,5 dnia, sprawiał wrażenie głodnego. i chyba był. na szczęście w butelce mrożone zapasy, nie żadna chemia. zjadł, pospał, dalej było już zwyczajnie. następnego wieczoru ze wstrętem odmówił współpracy z butelką. jakoś się nie zmartwiłam...
niemowlęta śpią cudownie, prawda?
Franio pięknie przesypia noce, nie muszę wstawać. kiedy zaczyna po swojemu fukać, prychać, popiskiwać, pomiaukiwać i wydawać te wszystkie dziwaczne dźwięki, jakie świat zna tylko z kreskówek o małych zwierzątkach, po prostu dostaje swoją porcję mleka i śpi sobie spokojnie dalej - 3-4 godziny. ostatnio śpi też wieczorami, zaraz po kąpieli. to jest miłe! według jego pobudki o 23:50 możnaby regulować zegarki! potem pobudka ok. 3ej, potem ok. 6ej i po czynnościach pielęgnacyjnych śpi sobie dalej :-) 
ostatnio Tata narzekał, że Franio nie umie sobie sam spokojnie organizować czasu. Franio oburzył się na takie postawienie sprawy i wczoraj przez 4 godziny sobie spokojnie organizował. no, z małymi przerwami. ale 4 godziny! potem cudnie spał.
nie wiem, ile waży, ale przybyło go naprawdę dużo!

Brak komentarzy: