tak, przeszła i poszła sobie, dlatego Kubuś dzisiejszy dzień spędził na łonie natury, a nie mamy.
spędził go zresztą głównie z Babcią, podczas gdy Dziadek ciężko pracował w ogródku, a mama nadrabiała zaległości tu i tam, w tym również głównie w ogródku.
zarówno Dziadek jak i mama wyglądali na tyle niefotogenicznie*, że nie znaleźli się w kadrze...
*z powodu utytłania pracą, nie genów!!
czwartek, 30 kwietnia 2009
wtorek, 28 kwietnia 2009
Wielka Wyprawa
wróciliśmy.
można by się w zasadzie tylko cieszyć, gdyby nie to, że wróciliśmy my i choroba. choroba jest paskudna, bo jest nią zapalenie krtani Kubusia i jedynym pocieszeniem jest to, że najgorszy kawałek szybko mija. niemniej od niedawna nienawidzę określenia "szczekający kaszel", o samym zjawisku takowego kaszlu nawet nie wspominając...
szybciutko chronologicznie:
Kubuś jest wspaniałym podróżnikiem. 16 godz. w pociągu w te i 17 z powrotem upłynęły dość spokojnie, a aktywność Kubusia niewiele różniła się od domowej. na miejscu zaś Kubuś był jeszcze mniej kłopotliwym towarzyszem podróży. najmniej lubił podróżować w samochodzie, najbardziej chyba w tramwaju, gdzie zaczepiał kogo się tylko dało. zobaczyliśmy kawałek świata i zamierzamy to powtarzać, tylko wcześniej... wyrobimy Kubusiowi paszport... bo tym razem pojechaliśmy bez... jak mama zobaczyła w Holandii kontrolę paszportową, to mało martwym trupem nie padła, bo oczyma wyobraźni zobaczyła konfiskatę Kubusia... miły to aspekt poczucia bycia obywatelem świata i należy się tylko cieszyć, że panowie celnicy mieli podobne poczucie, bo jakoś nie dopytali, czyje to dziecko wwozimy do tego bezbożnego kraju. w drodze powrotnej celników nie było...
na naszym wspaniałym Centralnym Kubuś zamknął oczy na dłużej... (mieliśmy ochotę zrobić to samo)
w pociągu długo nie spał, za to zrobił się miłym przytulakiem
a jak już zasnął, to w wózkowym łóżeczku spał nie gorzej niż w swoim domowym.
a rano bawił się nowymi zabawkami inżynieryjnymi
no, czasem też manifestował swoje niezadowolenie (jedzenie nadciągało zbyt powoli)
a to już w kolejnym pociągu, po przesiadce
i widoki za oknem.
teraz Kubuś ma się już lepiej niż tuż po powrocie, szczekający kaszel zniknął, pojawił się taki nieco mokry i potworny katar. ech... przykro patrzeć i słuchać, jak się męczy nocą. ale humor już mu na powrót dopisuje, czwarty ząb już wystaje, a! i nawet raczkowanie się pojawiło! w mikroskali, ale zawsze. za to wstawanie... non-stop!
poniżej obfita relacja z wyjazdu
można by się w zasadzie tylko cieszyć, gdyby nie to, że wróciliśmy my i choroba. choroba jest paskudna, bo jest nią zapalenie krtani Kubusia i jedynym pocieszeniem jest to, że najgorszy kawałek szybko mija. niemniej od niedawna nienawidzę określenia "szczekający kaszel", o samym zjawisku takowego kaszlu nawet nie wspominając...
szybciutko chronologicznie:
Kubuś jest wspaniałym podróżnikiem. 16 godz. w pociągu w te i 17 z powrotem upłynęły dość spokojnie, a aktywność Kubusia niewiele różniła się od domowej. na miejscu zaś Kubuś był jeszcze mniej kłopotliwym towarzyszem podróży. najmniej lubił podróżować w samochodzie, najbardziej chyba w tramwaju, gdzie zaczepiał kogo się tylko dało. zobaczyliśmy kawałek świata i zamierzamy to powtarzać, tylko wcześniej... wyrobimy Kubusiowi paszport... bo tym razem pojechaliśmy bez... jak mama zobaczyła w Holandii kontrolę paszportową, to mało martwym trupem nie padła, bo oczyma wyobraźni zobaczyła konfiskatę Kubusia... miły to aspekt poczucia bycia obywatelem świata i należy się tylko cieszyć, że panowie celnicy mieli podobne poczucie, bo jakoś nie dopytali, czyje to dziecko wwozimy do tego bezbożnego kraju. w drodze powrotnej celników nie było...
na naszym wspaniałym Centralnym Kubuś zamknął oczy na dłużej... (mieliśmy ochotę zrobić to samo)
w pociągu długo nie spał, za to zrobił się miłym przytulakiem
a jak już zasnął, to w wózkowym łóżeczku spał nie gorzej niż w swoim domowym.
a rano bawił się nowymi zabawkami inżynieryjnymi
no, czasem też manifestował swoje niezadowolenie (jedzenie nadciągało zbyt powoli)
a to już w kolejnym pociągu, po przesiadce
i widoki za oknem.
teraz Kubuś ma się już lepiej niż tuż po powrocie, szczekający kaszel zniknął, pojawił się taki nieco mokry i potworny katar. ech... przykro patrzeć i słuchać, jak się męczy nocą. ale humor już mu na powrót dopisuje, czwarty ząb już wystaje, a! i nawet raczkowanie się pojawiło! w mikroskali, ale zawsze. za to wstawanie... non-stop!
poniżej obfita relacja z wyjazdu
Dzień pierwszy
ku naszemu własnemu zdumieniu nie byliśmy jakoś strasznie zmęczeni podróżą, więc z zapałem przystąpiliśmy do różnych aktywności.
najpierw Kubuś zaprezentował, jak ładnie stoi
potem zbadał nie swoje łóżeczko
potem zbadał nie swoją pralkę
(test wypadł nadzwyczaj pomyślnie!)
potem podziwiał nowoczesną technologię spania w wózeczku
potem zatańczył z Tatą taniec hula
skręcił z Tatą i z Wujkiem regał
a na koniec dnia poczytał z Tosią i Ciocią książeczkę!
uff! prawda, że aktywnie??
najpierw Kubuś zaprezentował, jak ładnie stoi
potem zbadał nie swoje łóżeczko
potem zbadał nie swoją pralkę
(test wypadł nadzwyczaj pomyślnie!)
potem podziwiał nowoczesną technologię spania w wózeczku
potem zatańczył z Tatą taniec hula
skręcił z Tatą i z Wujkiem regał
a na koniec dnia poczytał z Tosią i Ciocią książeczkę!
uff! prawda, że aktywnie??
(K)raj tulipanów
Keukenhof to podstępne miejsce. idziesz tam podziwiać tulipany, skoro już jesteś w Holandii, i nie wiadomo kiedy, prawie wbrew sobie zaczynasz produkować megabity kiczu...
spróbuję Was nim nie zalać...
uwaga, zaczyna się rozdział "małe zwierzątka: :-))
uff... nie zamęczyłam?
patrzenie na żywo było naprawdę super! wąchanie też!
spróbuję Was nim nie zalać...
uwaga, zaczyna się rozdział "małe zwierzątka: :-))
uff... nie zamęczyłam?
patrzenie na żywo było naprawdę super! wąchanie też!
Drugie tyle
wiecie, 9 miesięcy to nie jest tak samo jak 7 miesięcy, 8 miesięcy czy 10 miesięcy. to jest 9 miesięcy. drugie 9 miesięcy. zupełnie zupełnie inne 9 miesięcy. bogatsze, bo osobne. niesamowite 9 miesięcy.
i jak na tę niesamowitość przystało, dzień był bardzo różnorodny:
Tosia ubrała się uroczyście
a Kubuś? Kubuś poSIADŁ nową umiejętność! samodzielną, pewną i niespodziewaną! tzn. spodziewaną, ale nie akurat dziś!
siedział sobie ot tak, jakby od dawna nic innego nie robił :-)
bardzo ładnie bawili się razem z Tosią
a potem Kubuś podróżował we wspaniałym pojeździe
w czym i Tosia uczestniczyła aktywnie
pierwszy raz w życiu podróżował tramwajem!
sfotografował się z rodzicami pod budynkiem starego parlamentu holenderskiego
wylegiwał się na kanapie w stylu Ludwika, w pozie w tym samym stylu :-)
i... zawędrował aż nad morze! (morze nie było chyba przygotowane na jego wizytę, ewidentnie czekało na sprzątanie...)
a wyglądał przy tym wszystkim tak:
i jak na tę niesamowitość przystało, dzień był bardzo różnorodny:
Tosia ubrała się uroczyście
a Kubuś? Kubuś poSIADŁ nową umiejętność! samodzielną, pewną i niespodziewaną! tzn. spodziewaną, ale nie akurat dziś!
siedział sobie ot tak, jakby od dawna nic innego nie robił :-)
bardzo ładnie bawili się razem z Tosią
a potem Kubuś podróżował we wspaniałym pojeździe
w czym i Tosia uczestniczyła aktywnie
pierwszy raz w życiu podróżował tramwajem!
sfotografował się z rodzicami pod budynkiem starego parlamentu holenderskiego
wylegiwał się na kanapie w stylu Ludwika, w pozie w tym samym stylu :-)
i... zawędrował aż nad morze! (morze nie było chyba przygotowane na jego wizytę, ewidentnie czekało na sprzątanie...)
a wyglądał przy tym wszystkim tak:
Dzień domowy
Subskrybuj:
Posty (Atom)