środa, 5 stycznia 2011

Przygody

no, nie jest tak prosto pójść na badanie...
wygląda na to, że wcześniej się opierałam przed szpitalem, a teraz szpital zaczął opierać się przede mną...

wczoraj - zgodnie ze skierowaniem - zgłosiłam się na izbę przyjęć, poczekałam sobie tam prawie 2 godziny i... nie przyjęli mnie. nie było miejsc na oddziale porodowym... tyle że ja myślałam, że przyszłam na patologię ciąży. no dobrze. zalecenia: zgłosić się w dniu następnym na izbę przyjęć o godz. 8:15 ze wskazaniem - wykonanie testu oksytocynowego. czyli tym razem skierowanie na porodówkę.

godzina 00:20. dziś. obudził mnie dźwięk suchego kaszlu. nie lubię tego dźwięku...
zmieniłam plany. test musi poczekać. na kiedy? nie wiadomo... Kuba w dzień w dobrej formie, w nocy - nie wiadomo...


i ps. do tej sytuacji: zadzwoniłam na izbę przyjęć z informacją, jak jest i pytaniem, co dalej. dalej mam próbować :-)  a co do dzisiejszego dnia - i tak by mnie nie przyjęli, bo nie było miejsc na porodówce... zaczynam rozumieć, co to znaczy oblegany szpital...

2 komentarze:

mama FiK pisze...

aha, tak więc za kanapki na razie dziękuję :-)

Anonimowy pisze...

A kysz nie idź do szpital gdy oblężenie,odeczekaj do środy;)))Wtedy tłumy wrócą do domu