piątek, 11 lutego 2011

Kubusiowe historie

od jakiegoś czasu nagrywam fragmenty historii i usiłuję je tu zamieścić, ale blogger nie lubi moich filmików i nic mi z tego ie wychodzi :-(( szkoda to wielka, bo fabuły ich są bardzo bogate. fragment jednej z nich opiszę, a fragment innej zacytuję, tworząc stenogram :-)

zaczęło się od wezwania: chodź ze mną, mała myszko!
ku mojemu zdumieniu okazało się, chodziło o mnie :-)
potem dowiedziałam się, że na kanapie śpi dziadek. to był pewien kłopot, ponieważ to ja chciałam się położyć na kanapie. dziadek został więc wyproszony i już ja - mała myszka - mogłam się położyć.
potem Kubuś wypatrzył jakieś cisteczko. okazało się, że ono jest dla myszki, więc je dostałam. potem wypatrzył małe jajeczko i było o krok od tragedii, bo mała myszka chciała je zjeść, a okazało się, że w nim jest mały kurczaczek. kurczaczek przyszedł do mnie, bo chciał się napić mleczka. potem Kubuś go łaskotał.
jeszcze później dostałam cukierki (niestety, także wyimaginowane), a potem jeżyk przyniósł mi prezent - malutkiego pingwinka. potem jeżyk przyniósł mi list od siebie.
następnie w rakiecie zostali odkryci dwaj przyjaciele - piesek i kosmita. przyszli do mnie i z jakiegoś powodu byli zdumieni. potem piesek był smutny i płakał, bo kosmita zginął i nie można go było znaleźć. było mu przykro. potem - z pomocą myszki przyjaciele się odnaleźli, ale niestety kosmitę bolał brzuszek i poszedł do lekarza.
ach, zupełnie mi gdzieś umknął wątek słonika, który wszystko psikał swoją trąbą.
itd. i itp...
może nie godzinami, ale półgodzinami na pewno :-)

nieco później Kubuś wziął wiaderko, w którym trzymamy jego maskotki i oświadczył:
Jaka wielka wiertara!
po 3 sekundach:
To jest zapalniczka!
po kolejnych 3:
To jest świeczka! A w srodku tort! I rybka. Tort truskawkowy. Lubisz mamo pieczony tort? To ja ci upieczę. Proszę - kawałek pieczonego tortu!


absolutnie zachwyca mnie ta elastyczność!!
stanę na rzęsach, żeby jej nie tłumić!

no i historia ze stenogramu. ostatni jej fragment:

smok wawelski połknął Bolka i Lolka (połykał tylko niegrzeczne dzieci) i oni wołali "pomoc" (to z Krecika) i pojawiła się pomoc - drogowa. rozcięła brzuch smoka i wyskoczyli Bolek z Lolkiem. potem narrator patrzył przez lunetę:
- Ja się ozglądam, czy nie ma jakiegoś samochodu.
- No i co? Jaki efekt?
- Jedzie samochód! 
- Jaki samochód jedzie?
- Mencedes babci jedzie!
- Ach, babci mercedes! I co on będzie robił?
- Babcia nim pojedzie.
- Dokąd?
- Do dziadziusia na wsi. Już pojechała babcia na wsię do dziadziusia i już jej nie ma.
- Już jej nie ma, już pojechała, tak?
- Tak. I przyszedł koczkodan.
- Koczkodan przyszedł?! Do kogo?
- Do ciebie!
- Ojej! Po co on do mnie przyszedł?
- Żeby się zapytać, czy nie ma dźwigu.
- No i co? Jest dźwig czy nie ma?
- Nie, nie ma. Odjechał. Gdzieś pojechał dalej do Warszawy. Ja się ozglądam, czy nie ma jakiegoś quada. Ja się ozglądam przez lornetkę, czy nie ma jakiegoś quada. Ja patrzę przez lornetkę, czy nie ma jakiego quada.
- No i co? Jest jakiś quad czy nie ma?
- Jest!
- Co on robi?
- Przywiezia truskawki.
- Ach, truskawki przywiózł?
- Tak, dla nas!
- To wspaniale!
- Ty zjadłaś od mnie truskawkę, a ja od ciebie zjadłem truskawkę. Dla nas to były truskawki.
/seria nieartykułowanych dźwięków/
- To już był koniec historii, Kubusiu?
- Tak.
- Szkoda. fajna była ta historia, wiesz? O tym smoku i o tym dźwigu, i o koczkodanie, i o betoniarze...
- Śmieciarze...
- O śmieciarze, o Bolku i Lolku i o Szewczyku Dratewce...
- O smoku wawelskim i o pomocy drogowej...

oj, fajna była ta historia, fajna!
żałujcie, że nie słyszeliście intonacji!

to wszystko mówił TEN gość:

1 komentarz:

Anonimowy pisze...

Kubuś nabrał masy:))Bracia są bardzo ładni.