tak, ten przełomowy moment już za nami. Franio ruszył na dobre 1 września, wcześniej wykonywał pojedyncze kroki, teraz powoli - acz konsekwentnie - zmierza do z góry upatrzonego celu. przed nim jedynie doskonalenie techniki :-)
jednocześnie definitywnie skończył się okres matczynej beztroski, kiedy mogłam coś ugotować, a najgorsze, co się mogło w tym czasie stać to wieeelka nuda skutkująca płaczem. teraz zdarzyć się mogą rzeczy naprawdę nieprzewidziane. no i te wszystkie drobne zabaweczki Kuby... co ja mam z nimi zrobić??
a w ramach ilustracji Franiowe jedzenie. bo nic tu o tym nie było, a Franio zaczyna przecież podgryzać coś innego niż mleko (mleka do tej pory też nie podgryzał, a teraz próbuje). z naciskiem na "zaczyna" i "podgryzać". najbogatszym jak dotąd pozamlecznym posiłkiem była dzisiejsza kolacja składająca się z Kubusiowego pseudomleka (jaglanego) z Kubusiową kaszką błyskawiczną (jaglaną). smakowało mu wielce. łyżeczką. no i przepada za owocami w oryginalnej formie. niestety nie dosyć, że odgryza wielkie kawały, to potrafi je trzymać w buzi jeszcze 40 minut... BLW to chyba nie dla nas...
i rzeczone BLW w naszym wydaniu :-)
2 komentarze:
Ale super, ja to juz nie pamietam jak to bylo kiedy Hanka nie raczkowala. Szybko sie zapomina.
Franio raczkuje i wygląda SUPERRR:D
Prześlij komentarz