piątek, 24 lipca 2009

Pierwsze urodziny

mój maleńki Kubuńcio urodził się rok temu. niedawno? cała wieczność? na pewno wniósł do mojego życia tyle bogactwa, że nie mogłam się tego spodziewać! nadal patrzę sobie na niego i fascynuje mnie to, że on JEST. to mi nie przeszło.
maleńki? ja wciąż nie mogę się nadziwić, że on taki gotowy wyszedł z brzucha. że nie musiał wskoczyć do brzuchowego inkubatora i tam się dorozwinąć. że można go było dotykać, kąpać, ubierać... żadnej fazy przejściowej, tylko ot tak fik! i już się pojawił. cały taki gotowy, tylko pomniejszony.


urodziny spędziliśmy w trójkę głównie w edukado i trochę w red onion. zapewniło to Kubusiowi wystarczający poziom rozrywki.
domki - wiadomo - są najlepsze! tu akurat w postaci statku, ale grunt, że ma drzwi i można wchodzić i wychodzić.
to też była świetna zabawka - można przy niej stać dłuuugo i ciągle jest coś nowego
o, miś! a misiowi - to oczywiste - daje się buzi!
(a tu akurat miś rzucił się na Kubusia. chyba też chciał mu dać buzi...)
a to już seria pojazdy.
ten akurat to nie wiem, co. albo tandem albo pociąg :-)
to był dobry dzień. Kubusiowi chyba się podobało.
zrobił kolejne kroki, tak żeby Tata mógł zobaczyć, a wieczorem... o, wieczorem to się rozbrykał na całego w kwestii chodzenia! bardzo mnie to wzruszyło, że właśnie w dzień urodzin postanowił tak się rozbrykać. wzruszenie wzruszenie, ale śmiechu było co niemiara, zwł. jak Kubuś sam sobie bił brawo. nie wiem, skad on to umie, nikt go nie uczył, a bije jak zawodowy klakier. i śmieje się przy tym wszystkimi zębami.
wkrótce jakiś film z chodzenia, na razie trudno go uchwycić, bo jestem za bardzo rozemocjonowana :-)

a na deser coś sentymentalnego:




tylko zyskał na urodzie, prawda?

1 komentarz:

Katarzyna Gałązka pisze...

za kazdym razem jak go widze jest jeszcze piekniejszy:)))))