poniedziałek, 8 grudnia 2008

Uwaga! fizjologia!

każda mama wie, że kontakt z maluchem w wieku Kubusiowym to skrzyżowanie czystej metafizyki z fizjologią. i zdałam sobie dziś sprawę z tego, że fizjologię staram się w opisach pomijać, jakby była czymś gorszym! a przecież już starożytni pisali o tej dwoistości ludzkiej natury, powinnam się więc do tej myśli przyzwyczaić.
dziś zatem o fizjologii.
Kubuś - zainspirowany przykładem swojej starszej koleżanki Olgi (którą zna gł. z tego, że siedziała mu na głowie, zanim przeszedł na TĘ stronę) - wstaje od niedawna o 6:30. i jest niewyspany. to bardzo podobnie jak jego mama. po ósmej udaje mu się usnąć na jakieś pół godz., po czym budzi się na dobre. mamie raczej nie udaje się usnąć, a jeśli się już udaje, to zdecydowanie nie budzi się po pół godz. na dobre, tylko budzi się na wpół, aby wypić kawę z mlekiem ryżowym (tfu!).
dziś mama ubrała Kubusia całkiem ładnie i tak jej się to spodobało, że postanowiła zrobić mu nieco później zdjęcie. no i fajnie. tylko że bardzo mało nieco później Kubuś postanowił załatwić swą potrzebę fizjologiczną, zwaną kupą i udało mu się to zrobić z pominięciem body, wprost na spodnie. w tych poprzednich, zielonych, wyglądał ładniej, a i mama w zielonej bluzce (zbieg okoliczności, nie stroimy się zazwyczaj pod kolor) została z rana skomplementowana przez tatę. pech, że kupa dostała się przez zielone spodnie na zieloną bluzkę...
tak więc Kubuś zmienił dolną partię garderoby, mama górną.
po drzemce i kolejnym posiłku Kubuś puścił obfitego pawia mlecznego, bardzo celnie trafiając na mamy spodnie (jak zwykle). zaraz potem, oczywiście, zrobił kupę... obfitość pawia sprawiła, że mama musiała zmienić spodnie, nieumiejętność zaś nagła w zakładaniu pieluchy - że Kubuś zmienił spodnie i body, czyli całokształt. tak więc postronnym obserwatorom (gdyby tacy istnieli) moglibyśmy się wydać fanatykami mody, którzy inną kreację wybierają na przedpołudnie, inną zaś na wieczór. hola hola! wieczoru jeszcze nie ma! wszystko przed nami!

a wracając na grunt choróbsk: Kubuś sprawia wrażenie, jakby uczulił się na własną ślinę, jako że wokół ust pojawia mu się wysypka, ilekroć z zaangażowaniem coś pożera (motyla, swoje łapki czy co tam dorwie). na szczęście dziś wysypka ujawniła się w umiarkowanym stopniu.
jest też jeden sukces! po ponad miesiącu przeszła Kubusiowi ciemeniucha! jest to absolutnie fascynujące dla mamy, która niechybnie wytrze Kubusiowi resztki jego włosiąt, gdyż po odkryciu na nowo jak gładka może być główka niemowlęcia, głaszcze Kubusia nieustannie z wielką lubością. a ponieważ udaje się też coraz lepiej dopilnować Kubusia w kwestii drapania, jego łepek wygląda coraz bardziej ludzko. mamy nadzieję, że i z resztą ciała tak będzie.

a teraz muszę przerwać, żeby nagrać na dyktafon burczenie w psim brzuchu, bo czegoś takiego w życiu nie słyszałam! jak fizjologia, to fizjologia...

ps. (po chwili) uważna analiza wykazała, że na śniadanie pies zjadł kota, ale w całości i ten próbuje się teraz uwolnić... wiem, nie wierzycie, ale gdybym tylko mogła zamieścić tu plik dźwiękowy...

Brak komentarzy: