poniedziałek, 31 sierpnia 2009

Dobry sierpień

tak, sierpień był dobrym miesiącem.

już nawet nie pamiętam, czy ta trzydniówka była w sierpniu czy w lipcu, w każdym razie była dawno, a poza tym chorób brak! dawno nam już tak dobrze nie było! nawet żadnego kataru! dla mnie to ogromna jakościowa różnica w życiu.

poza tym wakacje. niby tylko tydzień, a okazało się, że baaardzo potrzebne. bardzo korzystne. pewnie, że jeszcze bym pojechała, ale nie narzekam, jest OK.

no i spanie. Tata nauczył Kubusia zasypiania w łóżeczku i to szybko. jedyny kłopot, jaki się przy tym usypianiem czasem zdarza, to jak to zrobić, żeby nie wybuchnąć głośnym śmiechem. nie przesadzam. to, co Kuba wyprawia, zanim uśnie, to najlepsza komedia, jaką widziałam ostatnimi laty. mogłabym spróbować opisać, ale chyba mam zbyt ubogi słownik, żeby dobrze oddać te jego harce.
Kuba podnosi się w łóżeczku, żeby się poprzytulać, a potem pada. czasem się osuwa, a czasem pada. to sprawiło, że na stałe śpi w łóżeczku turystycznym, które ma miękkie ścianki i wykończenie, jako że w zwykłym łóżku ze szczebelkami rozbijał się strasznie i było nam go szkoda.
ostatnio dałam mu do łóżka misia. no i się zaczęło! aikido z misiem. rzuty przez misia i rzuty misia przez siebie. przytulanie przodem i przytulanie tyłem. głowa na misiu i miś na Kubusiu. a na koniec... fruuuu! poleciał misiu.
a jak już tak ładnie leciał, to może by sprawdzić inne przedmioty? pieluszka? super! poleciała! kocyk? świetnie! o, ten spadł blisko... co by tu? o, poduszka! o... o... o... no, nie udało się... no, jeszcze raz. ooo... ooo... jest! wyleciała! a co to za dziurka tu przy podłodze? zmieści się tu smoczek? o, mieści się! pac! mamoooooo! gdzie jest mój smoczek?!
a na koniec ostatnie przytulenie: Kubuś obślinia całą moją twarz, a kiedy próbuję się obrócić profilem, żeby nie całował mnie tak namiętnie w usta lub - broń boże! - nie odgryzł mi nosa, steruje moją głową, ciągnąc mocno za uszy i ustawiając ją sobie w wybranej wcześniej pozycji...
ja już wtedy jestem wykończona powstrzymywaniem śmiechu i z ulgą przyjmuję ostatnie Kubusiowe padnięcie i nadchodzący sen...

no i to przedprzedszkole.
okazało się, że Kubuś spędził 40 minut z dzisiejszej godziny na rękach u pani, ponieważ inaczej zagłuszał wszystko, co działo się w budynku... może jutro będzie lepiej, ale to i tak widoczny znak rozwoju i dorastania... Kubuś bez mamy...

tak więc sierpień żegnam z nostalgią i maleńką tylko nadzieją, że wrzesień może być lepszy...

ps. a Mamie Kubusia z USA życzymy duuuużo zdrowia, cierpliwości i sprawności fizycznej! :-)

Brak komentarzy: