poniedziałek, 11 stycznia 2010

Zima

zima stał się tak malownicza, że nie miałam serca zawieźć Kuby do przedszkola.. po prostu zostaliśmy na porannym spacerze.

najpierw były sanki, czyli zzziu! zzziu! tym razem do zzzziu! dołączyło strwożone bam! czyli pokłosie weekendu spędzonego z Tatą :-)

a potem już same przyjemności:
spacer solo
spotkanie z ulbionym pieskiem:
podejrzany u Julka pomysł wykorzystania sań:
dochodzenie w tym zakresie do wprawy, czyli sprawne operowanie saniami na zakrętach:
no i zimowe obowiązki:
a na koniec chwila relaksu, czyli spacer z psem:
nie zawsze posłusznym...
oby takich pięknych dni było w tym roku jak najwięcej! choćby śnieżnych...

2 komentarze:

Julko pisze...

:) Też podglądamy Wasze saniowe przejażdżki i ze smutkiem piszę, że Julko do tego środka transportu nadal nieprzekonany. Pewnie dlatego, że nie na kołach jest ;) Pozdrawiam!

mama FiK pisze...

zdjęcia to tylko zdjęcia :-) Kuba też nie jest przekonany: pierwszego dnia z entuzjazmem zjeżdżał z górki, ale drugiego dnia już zjeżdżania odmówił :-( teraz w grę wchodzi tylko jazda po płaskim, z lekkim przestrachem zresztą (nie oszukujmy się: z tak lekkim pasażerem zawsze zdarzy się jakaś wywrotka na nierównościach...). no a najlepsze jest podejrzane u Julka właśnie pchanie sań :-))
nie ma to jak blogowe inspiracje! ;-)