czwartek, 28 stycznia 2010

Lęki spełnione

nadszedł wreszcie ten moment, którego się tak obawiałam... nie spodziewałam się go jednak tak wcześnie...
zawsze martwiłam się, jak to będzie, kiedy mój kochany Kubuś zacznie być niezależny i zacznie robić coś/wyglądać tak, że trudno mi to będzie zaakceptować. do głowy przychodziła mi muzyka, której przez grzeczność nie zdefiniuję i wygląd, którego nawet wyobrazić sobie nie mogłam, bo przecież w modzie powstają ciągle nowe rzeczy i takich na przykład spodni z krokiem w kolanach onegdaj nie było.
no i co?
atak nastąpił już! wyhodowaliśmy sobie dziecko dresiarza!!
na szczęście nikt w domu nie ma sygnetu, bo i tym by się pewnie przyozdobił...

dużą pociechą w tej dramatycznej sytuacji było to, że w tym klubowym stroju Kubuś sięgnął. z rozmachem:z ulgą stwierdziłam, że nie sięgnął po bransoletę, tylko po kulturę wysoką
po zapoznaniu się z nią, sięgał dalej:
i tak powrócił do swojej ulubionej, acz na jakieś 2 tygodnie odłożonej, lektury:
i zatrzymał się w ulubionym miejscu, czyli: ale gdzie jest Lalo?
ps. jak może zauważyliście, sprytna matka podczas tego literackiego zamieszania niepostrzeżenie ściągnęła z zaangażowanego Kubusia ozdobny łańcuch...

3 komentarze:

Kasia Fiołek pisze...

Ale jaki śliczny ten dresiarz za to! :)) Heh, łańcuch pierwsza klasa.

Ka pisze...

Och!!! Piekne! Piekne! Ubawilam sie setnie, nie ma co!

Julko pisze...

A gdzie Was na tak długo wywiało? ;)