piątek, 10 czerwca 2011

Kostropaty

chyba już wiem, jaki jest źródłosłów słowa "oszpecony"...
taaaak... ospa nie jest urokliwą chorobą... w rzeczywistości Kuba wygląda trochę gorzej niż na zdjęciach...
jeśli to początek jest najgorszy, to jakoś to przeżyjemy, bo mój dzielny mały Kuba znosi chorobę spokojnie. dla mojego zdrowia psychicznego ma nielimitowany dostęp do Krecika i innych bajek (nie nadużywa), co pozwala mi ogarnąć się i otoczenie, a nawet napisać coś na blogu.
krosty zaczęły już swędzieć, ale Kuba - przyzwyczajony chyba do swędzącej skóry - za bardzo się tym nie przejmuje. temperatura sięgnęła w nocy powyżej 39 stopni, ale pozostaje się tylko cieszyć, że organizm prawidłowo reaguje.

w tych okolicznościach przyrody Franio błyskawicznie dojrzał. od wczoraj jest inny. i to na plus! śmieje się głośno, bawi się długo sam (BARDZO długo! długo to było zawsze), zagaduje, chwyta zabawki ze zdwojoną energią... Kuba chyba dostrzegł w nim tę zmianę, bo stwierdził, że czas już na posiłki inne niż to nudne mleko. i tym oto sposobem Franio przeszedł na pokarmy stałe. pierwszy: bezglutenowy płatek kukurydziany. wrócił w całości, tą samą drogą, którą do Frania się dostał...

a jeśli już o dojrzałości mowa: nie odnotowałam tu faktu, że Kuba rozstał się z pieluszką. po narodzinach Frania pielucha wróciła na pupę Kuba na cały dzień, jako że Kuba znów stał się dzidziusiem. jak nie miał pieluchy, to i tak nie korzystał z nocnika ani sedesu, choć wcześniej już świetnie dawał sobie z tym radę. i od tygodnia zmiana: Kuba w dzień nie nosi pieluchy, po nocy ma suchą i w każdej sytuacji informuje o swoich potrzebach: w samochodzie, podczas zabawy, po przebudzeniu, a nawet w nocy podczas gorączki. dla mnie jest to ewidentnie powiązane z moją gotowością do odpieluchowania go. jeśli ja mam w sobie 100% zgody na jakiś jego proces, on zachodzi (patrz: zakończenie ssania piersi, rozstanie ze smoczkiem). uwielbiam to jedyne w swoim rodzaju połączenie!

Brak komentarzy: