piątek, 8 czerwca 2012

Byliśmy na wakacjach

pewna Jednostka kategorycznie domaga się zamieszczenia zdjęć. słusznie.
zatem proszę bardzo!
byliśmy na wakacjach. było wspaniale! nawet pogoda rewelacyjna! na 14 dni 12 słonecznych! w maju! warunki lokalowe... ech... cudo! nastrój dzieci - marzenie! ZDROWIE! wszystkim dopisywało zdrowie! ten aspekt wakacji wyglądał tak, jak lubię najbardziej - nie otworzyłam pudełka z lekami! co więcej - zaplanowałam to i nie zabrałam ze sobą nebulizatora. niczego nie potrzebowaliśmy. a przecież chłopcy wchodzili do morza. w maju! choć tego akurat nie mam na zdjęciach, bo do morza wchodzili pod eskortą.
no dobra, zacznijmy:

pierwszy raz w tym sezonie jedziemy nad morze:
i dojechaliśmy:
początki może były nieco chwiejne, ale jakie radosne!
 na plaży było dla nas sporo miejsca...
sprzyjało to samodzielności chłopców:
 
Kuba zyskał na odwadze - wspinał się nawet na ławki dla olbrzymów
 nie obędzie się bez kilku fotek z plaży:
 znikanie stóp pod piaskiem bardzo radowało Franka:
 mnie radowały wspólne zabawy:
a wszystkich zgodnie zadziwiały pewne morskie operacje:
a tu - wakacyjne śniadanie:
 a tu - mało widoczne wakacyjne przewalanki. mam tych zdjęć ze dwadzieścia, mało na nich widać, ale ja ich bardzo potrzebuję ku pamięci:
codziennie jedliśmy lody:
a w krótkich chwilach, kiedy byliśmy w domu, też się nie nudziliśmy:
Kuba na przykład - po mamusi fan motoryzacji - uczył swoich przyjaciół prowadzić samochód:
 a brata - prowadzić traktor z utrudnieniami
 albo sam się relaksował w przyrodzie:
 
 bardzo się usprawnił przez te dwa tygodnie, co mnie bardzo cieszy
 a na koniec jeszcze z plaży. jak się dało Frankowi 4, 5, 6, 7, 8 pojemników wypełnionych wodą, to można było poleżeć na plaży 8, 7, 6, 5, 4, 3 minuty :-) bo zwykle mój aktywny wypoczynek wyglądał tak: bieg do morza z dwoma wiaderkami, przekazanie wiaderek sztafecie, sztafeta wsypuje do jednego wiaderka dwie garści piachu, potem wszystko wylewa, z drugiego wylewa wodę natychmiast i mówi wymownie "y!", więc biegnę do morza z dwoma wiaderkami, przybiegam, sztafeta...
 to, co najbardziej lubiłam na plaży, to bańki i latawiec. tych pierwszych na zdjęciu nie mam, a szkoda! ponieważ ciągle wiało, bańki robiły się same, setkami. a ja mogłabym godzinami na nie patrzeć... a latawiec - proszę!
 co jeszcze lubiłam? sąsiadów. często byli ze swoim dzieckiem na placu zabaw przed domkami i odpowiadali na SETKI pytań mojego starszego dziecka, podczas gdy młodsze spało. uwielbiam mieć sąsiadów z dziećmi :-))

opowieść będzie kontynuowana, bo oczywiście najtrudniej jest wybrać ze zdjęć te kilkanaście... więc jeszcze coś dołożę :-)

proszę, Jednostko :-)

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

A zdradzisz, gdzie taki domek ładny, drewniany, gdzie ta plaża szeroka i aura pozytywna?

Anonimowy pisze...

Ja protestuję! Przeciw zdjęciom! Człowiek ciężko pracuje, a tu niektórzy na wakacjach i to w tak pięknych okolicznościach przyrody! Pusta plaża! Pozazdrościć tylko! Na szczęście niebawem zmieniam pracę, więc wkrótce i dla mnie otworzy się możliwość podziwiania morza poza sezonem:))) E.

mama FiK pisze...

do Anonimowego: oczywiście, że zdradzę. a komu zdradzam? nie przepadam za anonimowymi wpisami...

do Anonimowej E.: pracę zmieniasz?? a to ci dopiero! mam dzwonić? smsować? czy tu się ujawinisz? już wiem: czekam na maila!

Katarzyna Gałązka pisze...

to nie jest cala prawda, jeszzce dawalas rade pogadac ze mna przez telefon, co nie jest takie oczywiste jak sie prowadzi dwoje dzioeci na plaze!!!