rano pojechaliśmy na bazar. jakoś tak się dzieje, że gdzie by Kuba nie pojechał i niezależnie o której porze, zazwyczaj trafia tam na koparę, a przynajmniej na traktor:


(swoją drogą, cieszę się, że mam przyjemność widzieć jeszcze, jak rolnicy przywożą na bazar swoje plony traktorem. niby nic tu do cieszenia, ale...)


jak widać, w zakupach Kuba pomagał bardzo aktywnie :-)
a potem miły klezmerski koncert na Krakowskim Przedmieściu. bardzo miłe przedsięwzięcie promujące Podlasie.

zaś tuż obok było coś, co Kubusia zainteresowało znacznie bardziej:

i, niestety, nie mam tu na myśli Basi :-)
karetka nie dosyć że stała, nie dosyć, że zduplikowana, to jeszcze państwo ratownicy specjalnie dla Kubusia ją otworzyli i wsadzili go do środka!


potem tylko fontanna na Mariensztacie

i skok do bajki!
w tradycyjnej było tak, że książę przymierzał bucik Kopciuszkowi, w bajce Kubusia panuje równouprawnienie...

tak, bucik pasuje!

niestety wybranka, a raczej wybierająca, nie jest już panienką, tylko szczęśliwą mężatką:

w tej sytuacji Kubuś zajął się pilniejszymi sprawami, czyli posiłkiem, a w tym celu udał się na Pragę, gdzie po drodze potańczył przy mało współczesnej muzyce:

i tak oto, choć nie do końca zgodnie z planem, minęła nam sobota