dzisiejsza sobota miała być nieco lepsza, ale różne czynniki złożyły się na to, że tak do końca to wszystko się nie udało, niemniej pojechaliśmy popołudniu do Warszawy i to i owo widzieliśmy.
rano jednak byliśmy w domu i tam Kubuś kontynuował swoje huśtawkowe hobby, co jest całkiem miłe, bo daje chwilę dla siebie:

a jak już zszedł z huśtawki, to okazywał czułość swojemu absolutnie ukochanemu misiowi:



a potem w drugim podejściu (bo z pierwszego musieliśmy zrezygnować z powodu nagłych mdłości Kubusia) dotarliśmy do
Muzeum Karykatury na wielce radosną wystawę Marka Raczkowskiego:


a jak już tam byliśmy, zrobiliśmy sobie spacer po Starówce


a z rozpędu doszliśmy do Tarabuka, gdzie Kubuś spotkał swoją starą (z jego perspektywy bardzo!) koleżankę Hanię

przytulaniom nie było końca:


mam nadzieję, że jutro uda nam się dotrzeć tam, gdzie nie udało się dziś i zamieścimy stamtąd wesołe zdjęcia.
tajemniczo, co? tak właśnie powinno być w serialu ;-)
1 komentarz:
pewnie się minęliśmy gdzieś w okolicy Krakowskiego Przedmieścia
Prześlij komentarz