sobota, 9 października 2010

Muzeum tortur

choć zaczęło się całkiem dobrze...
 
 
było też obcowanie ze sztuką
 którą Kubuś postanowił nieco zmodyfikować
więc jak by to nazwać? przedsionek piekła dwulatka??
choć w pierwszej sali nie było najgorzej...
potem już tylko szyby, szyby, szyby...
a za szybami najciekawsze:
 
chociaż kask można było założyć:
ale znacznie lepiej było w kąciku zabaw
choć nie wiem, czy na ten pojazd wolno było wchodzić. chyba tak...
 ale najlepiej było w kawiarni:
 
 
tu można było dotykać wszystkiego. jeździć pociągami i gotować - czyli to, co Kubuś ostatnio lubi najbardziej.
niezależnie od wszystkiego, Kuba zdecydowanie się wyszalał. wracał tak:
to zresztą ostatnio jedyny sposób, aby Kubuś zasnął w ciągu dnia.

moja rada po dzisiejszym dniu: nie zabierajcie dwulatków do muzeów zabawek! to znęcanie się nad nimi :-))
no, chyba że jest tam kawiarnia i możecie obiecać, że później Wasze będzie się bawiło, czym będzie chciało...

ps. a jeśli ktoś uważa, że nie można stworzyć ładnego stojaka na rowery:
może by się jakieś władze miejskie zainteresowały???

3 komentarze:

Unknown pisze...

Ale super miejsce, a gdzie to było?

mama FiK pisze...

oj, chyba dość daleko od Was, bo w Kielcach...

-Longina- pisze...

Szczerze przyznam że dla mnie też to by było torturą a co dopiero dla Kubusia. Czyli muzeum zabawek mówimy zdecydowane NIE!!! Chyba że się można owymi pobawić.