korzystając z pięknej pogody, której akurat nie było, poszliśmy dziś do ZOO.

najpierw był miś. miś sam w sobie w ogóle nie jest śmieszny. tzn. może i jest, ale nie w tym zoo. miś na betonie siedzi i woła o pomstę do nieba :-((
śmieszna była jedynie sroka, która mu się naprzykrzała:

zaraz za misiem był samolot (było ich znacznie, znacznie więcej i obawiam się, że to właśnie je Kubuś najlepiej zapamięta z zoo...)

potem były nierzeczywiste flamingi prosto z Krainy Czarów...

potem polowanie na pawia

potem polowanie na Kubusia

potem przepiękny żurawi taniec specjalnie dla Kuby!

potem słonie:


i pantery

Kubuś nic a nic się nie bał, nawet stojąc z nimi oko w oko!

i makak w śmiesznej pozycji:

i przerwa na zabawę

i baaardzo groźny osioł, odgrodzony od zwiedzających fosą:

który zaatakował Taty buty, które to z kolei Kuba próbował ratować z narażeniem rękawiczki:

i tresowane foki, na znak przytykające nos do czegoś tam

i pawie, które domagały się lodów

i lwy oczywiście, i tygrysy, i zebry, i nosorożec, i goryle (one naprawdę tak uderzają pięściami w klatę, jak na kreskówkach!!) i przepięęęęękne szympansy, a na wszystko ze stoicką miną patrzył ten oto przystojniak:
