podjęliśmy dziś trud wyprawy za Wisłę, żeby spotkać się z dawno nie widzianymi Guciem i Helenką. pomimo przygód z odrzutowym samochodem, którego napęd co i raz odmawiał posłuszeństwa, wyprawa była ze wszech miar opłacalna!
Hela - taka odmieniona! dziewczynka piękna! i już taka sprawna! trudno mi było uwierzyć.
Gucio - dla odmiany chłopak pełną gębą! no i te jego gadki: słownictwo, zdania, pomysły... (założył księżniczce hełm, co sprawiło, że wyglądała naprawdę cudnie!)
Kasia - oooo, tu już słów brak! i piękna, i słownictwo niczego sobie, a do tego serwuje takie żarcie...! nie wiem, czy jeszcze kiedyś mnie zaprosi, ale te bułki... te bułki! grzechu warte po prostu! a co powiecie na własne suszone pomidory??? mi trochę szczęka opadła... ale na krótko. szybko potem zabrała się do przeżuwania...
a, zapomniałam o Kubusiu!
Kubuś obsypał Helę kwiatami. dosłownie. i to nie myślcie sobie, że jakimiś doniczkowymi czy coś. udał się własnonożnie na klomb, zerwał co tylko kwitło i radośnie sypał. a Hela też zachowała się adekwatnie i zjadła tylko jeden!
no Babcia - obdarowała nas domowymi przetworami...
no i jak tu nie napisać, że opłacało się??
zdjęć z premedytacją nie robiłam, ale Kasia owszem i jak tylko pojawią się w przestrzeni wirtualnej, dam znać.
ps. są. tu: wizyta
1 komentarz:
juz. pojawily sie:)
Prześlij komentarz