bawił się podobno przegrzecznie, wszystko robił chętnie, bez protestów i marudzenia, sam zjadł i... już nie wiem, co jeszcze :-)
w każdym razie trwam jako ten paw :-)
Kuba na razie nie zasnął po obiedzie, więc odbieram go z pokoju relaksu, gdzie dziś już większość dzieci spała. to właśnie to wyjście:


to nowopowstały punkt przedszkolny, który dopiero zaczyna nabór, więc Kuba funkcjonuje na razie w sześcioosobowej grupie, co mnie absolutnie zachwyca. ma tam posiłki o stałych porach, ale ze względu na jego rozliczne wykluczenia dietetyczne, pozostaliśmy jedynie przy obiadach, co dla mnie jest niemałym obciążeniem psychicznym (co tu dzisiaj ugotować??), a jemu - mam nadzieję zapewni urozmaicenie diety.
miejsce jest malutkie, jeśli będzie tam 25 dzieci, jak to dopuszczają normy, to chyba będą poupychane jak śledzie, ale mam nadzieję, że do tego nie dojdzie.
na razie zachwycam się jego szybką adaptacją i bezproblemową izolacją ode mnie :-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz