sobota, 11 września 2010

Wychodne - sprostowanie

pewnie sobie tak naiwnie myślicie, że to będzie sprostowanie do TAMTEGO wychodnego! nic bardziej mylnego! tytuł należy czytać tak: znów wychodne, a przy okazji pewne sprostowanie :-)
wychodne tym razem z Kubusiem, ale to sobotnie, więc może być rodzinne, umówmy się, że w weekend nie potrzeba mi separacji.
wybraliśmy się z Kubą na Agrykolę, żeby wziąć tam udział w akcji charytatywnej firmowanej przez ecco, ale na wysokości Pl. Na Rozdrożu Kuba zasnął, nie było miejsc parkingowych, wielbicieli działań charytatywnych były tysiące, więc... co by tu? może do Wrzenia Świata?? ha! pod kawiarnią jedno wolne miejsce parkingowe, jakby czekało specjalnie na mnie i śpiącego królewicza. no, wspaniale!
tym razem wzięłam aparat:
są różne miejsca tego typu, część z nich lubię, ale to przypadło mi do gustu jakoś szczególnie. może z powodu tej reporterskiej otoczki, którą szalenie cenię? może z powodu tego, że niechcący przyszłam tam w dniu otwarcia i byłam w związku z tym jedną z pierwszych klientek? może dlatego, że miejsce to do pewnego stopnia powstaje na moich oczach, bo - i tu właśnie czas na sprostowanie - dziś byłam świadkiem udoskonalania go:
tak, moje wyobrażenie o tym, że jest to miejsce dla dorosłych było mylne. to znaczy na szczęście nie do końca, bo zdecydowanie jest ono dla dorosłych. ale staje się też przyjazne dzieciom. aktywnie przyczynia się do tego Kubuś :-)
tutaj rzeczywiście przejął śrubokręt i nie zrobiłam kolejnego zdjęcia tylko dlatego, że byłam absolutnie zaskoczona tym, że zupełnie sam przykręcił te rogi! 
a potem sprawdził, jak wszystko działa. 

dostał też przywilej nadania imienia łosiowi, ale tu jakoś mowę mu odjęło i wpadł w tryb "nie wiem".

tak więc różne aktywne mamy mogą spotykać się we Wrzeniu Świata na pogaduszki, a ja... poczułam ukłucie żalu... żalu, że jednak nie mam azylu tylko dla siebie. oczywiście mogę tam Kuby nie zabierać, ale to zupełnie nie o to chodzi. myślę, że tak bardzo polubiłam to miejsce głównie dlatego, że byłam tam sama i spodobało mi się ono ze względu NA MNIE, a nie dlatego, że jest przyjazne Kubie. jak widać, to jakiś czas koncentracji na sobie. myślę, że bardzo dobry czas. 

a jak już Kuba wybawił się z panią Agnieszką, ruszyliśmy na Agrykolę, żeby skorzystać z imprezy plenerowej. 
i jak?

najpierw Kuba prezentował swoje asekuranctwo bez mamy
potem wpadł w niemałą histerię wywołaną niewiadomoczym, którą przerwała dopiero ta sympatyczna i kontaktowa dziewczynka
a zupełnie ukróciła buła jedzona na murku
potem Kuba odkrył studzienkę kanalizacyjną, z której uprawiał skoki (zawsze to jakiś plus typowego polskiego niedbalstwa - pokrywa studzienki była korzystnie przechylona)
którą następnie ostukiwał patykiem
oraz ze znawstwem analizował
a ja? 
ja dostałam kwiaty.

i to było miłe.


ps. bardzo się dziś ucieszyłam, że mogę dokonać wpisu z własnego komputera po wczorajszym kombinowaniu bez polskich znaków, a tu... blogger zmienił ustawienia edycji i za nic nie mogę się połapać, jak tu coś zrobić. tworzyłam tego posta chyba 2 godziny! jeśli ktoś myśli, że specjalnie rozstrzeliłam te zdjęcia właśnie tak, to się myli. po prostu cudem udało mi się umieścić opisy pomiędzy zdjęciami, więc przynajmniej kolejność jest pod kontrolą, format już nie.
jeśli ktoś już to rozgryzł, błagam o pomoc!

3 komentarze:

pani od rysunkow pisze...

p,
uwielbiam Ciebie :D
i Kube tez :)

ale skoro masz koncentracje na Sobie, to powiem jeszcze, ze:

uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie, uwielbiam Ciebie. jeeee :D

mama FiK pisze...

to ciągle grzyby??

pani od rysunkow pisze...

p, dobrze wiesz, ze nie grzyby. ze juz od dawna mam dla Ciebie to uczucie. zanim pozarlam to i owo :) no wez zaakceptuj ta czesc mnie ;)